Rozdział 12

127 9 6
                                    

- To był najlepszy koncert w moim życiu! - wydusiłam z siebie te słowa, zaraz po tym jak przestali grać.
- Bo my jesteśmy najlepsi - powiedział Mike, klepiąc mnie po ramieniu.
Weszliśmy do tego samego pomieszczenia co przedtem. Wszyscy zaczynali się pakować a niektórzy (mając na myśli Brada i Dave'a) swoje własne gitary.
- To ja... Będę się zbierać... - powiedziałam i zaczęłam iść w kierunku wyjścia.
- Sama?!? O tej porze?!? - zdziwił się Mike.
- Nie pozwolimy, żeby taka miła dziewczyna jaj ty, wracała sama! - wykrzyknął Joe - wsiadasz do naszego Chevroleta, podajesz nam adres i jedziemy. Proste? Proste. - i uśmiechnął się zadowolony. Kiedy się uśmiechnął, między jego zębami było widać kawałek zielonej sałaty po kanapce.
- Ale przez to zabiorę Wam czas... Nie będę zawracać Wam wszystkim głowy... Przejdę się... To nie jest daleko... - po tych słowach zastanawiałam się, czy nie zadzwonić do Katy. Zaczęłam grzebać w torebce. Po pięciu sekundach moje serce zaczęło mi bić jak oszalałe.
- Oj, niedobrze... Bardzo niedobrze... - mówiłam łamiącym głosem.
- Co się stało? - zapytał Chester, podchodząc do mnie
- Komórka... Zgubiłam komórkę... - mówiłam trzęsącym się głosem. Podtrzymywałam szloch, żeby nie wyjść na idiotkę.
Przeżyłam najcudowniejszy koncert w moim życiu i akurat w tym samym dniu musiał się zgubić telefon.
- Spokojnie, może gdzieś Ci upadł.... Pomożemy Ci go znaleźć. - powiedział z uśmiechem.
- Ok, rozdzielmy się. - zaproponował Brad. Jak powiedział, to tak zrobili. Ja poszłam z... Wiadomo z kim.
- Może Ci wypadł w tym magazynie, w którym się ukryłaś... - powiedział.
Kiwnęłam głową i poszliśmy do magazynu.
- Mam pomysł jak go znaleźć. Podaj mi Twój numer telefonu. - zaproponował
Zaskoczona, podałam Chesterowi numer i kiedy wystukał cały mój numer, nacisnął zieloną słuchawkę.
W tym czasie się zastanawiałam czy go przypadkiem nie wyłączyłam czy ściszyłam.
- Coś słychać... - i zaczęłam iść w kierunku dzwonka. Myślałam, że szłam w dobrym kierunku ale byłam w błędzie.
- Jest! - krzyknął - znalazłem!
Szybko do niego podbiegłam ale kiedy zobaczyłam w jakim stanie jest moja komórka, uśmiech zniknął mi z twarzy. Szkło było bardzo porysowane i pęknięte na amen. Ledwo działał.
- Bardzo mi przykro z Twojej komórki... - wyszeptał
- To tylko komórka... Telefon nie jest aż tak ważny... Kupię nowy i po kłopocie. - powiedziałam z lekko załamanym głosem.
Spojrzałam na Chaza, który patrzył się na moją komórkę, którą trzymałam w rękach i zniesmaczaną miną drapał się po karku.
- Głupio, że tak się stało... Gdybym mógł coś zrobić to... .
- Ależ to nic takiego, naprawdę. Tym się będę martwić później... Teraz chcę wrócić do domu. Jestem trochę padnięta. - i szłam w kierunku wyjścia.
- W porządku. Podwieziemy cię.

Zgadnijcie kto powrócił ;)
Chciałabym Was wszystkich bardzo przeprosić za moją długą nieobecność :( ale nie cóż... Życie :(...
Mam tylko nadzieję, że wszyscy macie się dobrze i życzę miłej lektury :3 ;) :*!


In Between - Między kłamstwem a prawdąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz