Rozdział 6

223 16 13
                                    

"Zrobię to, zrobię to, zrobię to" - te myśli krążyły po mojej głowie niczym niekończąca się nić. Dziś jest ten dzień. Jest on dla mnie bardzo ważny. Całą noc zastanawiałam się nad tym, jak się tam dostać "bez biletu". I miałam szalony pomysł: po prostu wślizgnę się do środka, uważając na ochraniarzy, by mnie nie złapali i nie wsadzili za kraty. Sama się przeraziłam się tym swoim pomysłem ale nie miałam innego wyjścia.
"Dasz radę Nina, uda Ci się!" - powiedziałam do siebie w myślach tylko po to, by dodać sobie otuchy. Trochę mi to pomogło. Siedziałam na łóżku, gotowa do wyjścia, ubrana w koszulkę, którą Katy pomogła mi wybrać na koncert a obok mnie leżała torebka. Chciałam się już podnieść ale zawahałam się.
Przypomniałam sobie wczorajszą rozmowę z Katy. Po wczorajszych "nieudanych" zakupach trochę na siebie narzekałam a potem poszłam do swojego pokoju i wymyślałam plan. Nie zasnęłam dopóki go nie wymyśliłam. Kiedy nad moją głową mignęło mi światełko, pobiegłam do pokoju Katy (nie zwracając uwagi na późną godzinę w nocy) i wszystko jej powiedziałam na jednym wydechu. Była tak przerażona moim pomysłem, że wstała i chodziła po pokoju tam i z powrotem rozmyślając i panikując. Tłumaczyłam jej, że to dla mnie ważne ale w kółko powtarzała: Nie, nie i nie. Byłam tak na nią wściekła, że zamknęłam się w pokoju. Pamiętam, że znowu płakałam. Nieco później słyszałam jak chodziła od pokoju do pokoju, rozmawiając przez telefon z Davidem. Była spanikowana i rozpłakana. Może faktycznie to był głupi pomysł ale nie potrafiłam wymyśleć już nic innego. Po prostu poszłam spać.
Nim zdążyłam zasnąć do pokoju weszła Katy: popatrzyłam na nią zdziwiona.
- ... David... Cię jutro podrzuci pod stadion. Masz być gotowa o 18-stej. - powiedziała, stojąc w drzwiach.
Podbiegłam do niej i rzuciłam się na jej szyję, jednocześnie piszcząc i skacząc z radości. Po tym zdarzeniu bez problemu zasnęłam.
Wracając do rzeczywistości spojrzałam na zegarek: 17:45. Mając jeszcze 15 minut czasu, poszłam do Katy, by z nią porozmawiać. Akurat leżała na łóżku i czytała jakąś książkę.
- Cześć - wydukałam z siebie
- Cześć - odpowiedziała, nie odrywając wzroku od swojej książki - i jak tam? Gotowa? Denerwujesz się?
- Tylko trochę... Czy ty... Jesteś na mnie zła za wczoraj? - zapytałam nie patrząc jej w oczy, bojąc się jej reakcji.
- Owszem, trochę mnie wystraszyłaś tym pomysłem co sprawiło, że zaczęłam panikować. Ale zrozumiałam, że ten dzień jest dla Ciebie ważny. Od lat o tym marzyłaś. - powiedziała, odkładając książkę na bok.
Uśmiechnęłam się a ona odwzajemniła mój uśmiech.
Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Ja otworzę! - wykrzyknełam i pobiegłam do drzwi.
Przed drzwiami stał uśmiechnięty David.
- Cześć! - wykrzyknął i przytulił mnie na powitanie
- Hej! - odwzajemniłam uścisk
- I jak? Gotowa na koncert? Możemy już jechać? - zapytał
- Yes sir! - odpowiedziałam niczym żołnierz w wojsku - tylko wezmę torebkę.
Odwróciłam się a przede mną stała uśmiechnięta Katy, trzymając moją torebkę.
- Proszę, panienko. - odpowiedziała grzecznie
- Dzięki "mamo" - zażartowałam z uśmiechem.
Przytuliła mnie tak mocno jakby mnie już nigdy miała nie zobaczyć.
- Proszę, uważaj na siebie. Nie wygadam ani nie pisnę słówka Rachel. Ale wróć cała i zdrowa, ok? - wyszeptała mi do ucha.
- Obiecuję. - odpowiedziałam i odwróciłam się w stronę Davida.
- Jedziemy? - spytałam się go ale on ani drgnął.
- Tak, za chwilkę... - odpowiedział, podchodząc do Katy.
- O nie! - wykrzyknęłam i złapałam tył jego koszulki - całuski, namiętności, myzianie i rozkosze zostawcie na później. - ciągnełam go do drzwi a ten odwrócił się do mnie i zrobił "wielkie oczy".
- Jak mnie podrzucisz pod stadion na koncert, będziecie mieli całą chatę dla siebie. No, chodźże wreszcie! - krzyknęłam, dalej go ciągnąc za sobą.
- To do zobaczenia później, skarbie - powiedział posyłając jej swój piękny uśmiech.
- Do zobaczenia... - zaśmiała się i zamknęła za nami drzwi.
- No chodź! - krzyczałam, ciągnąc go teraz za rękę do jego samochodu, który stał niedaleko.
- Już, już. - uspokoił mnie i otworzył mi drzwi.
Gdy już usiadł za kierownicą, wskazałam mu kierunek, prostując rękę przed siebie.
- Na koniec świata i jeszcze dalej! - krzyknęłam niczym Buzz z "Toy Story".
David ruszył z piskiem opon a ja nawet jeszcze nie zdążyłam zapiąć pasów.

No i jest długo wyczekiwany kolejny rozdział 😊.
Mi za bardzo nie przypadł do gustu ale ważne, że jest! XD
Dziękuję za gwiazdki i komentarze 😘😘😘.
I do następnego! ;)

In Between - Między kłamstwem a prawdąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz