Ach, wciąż pamiętam
tamten piękny dzień.
W pełnym słońcu, na łące
ciężko było znaleźć cień.
Był okropny gorąc,
lecz ten, kto lubi upały
nie przejmie się zbytnio,
że czerwony jest cały.
W pobliskim lesie
śpiewały nam ptaki,
a z ust twych wyschniętych
wychodziły dymne znaki.
Mówiłem Ci już kiedyś,
że nie lubię woni fajek,
a Ty broniłaś się żeś kot
z dziecięcych bajek.
Raczej nie powtarzam,
co już raz powiedziałem,
więc kłócić się o bzdury
przestać musiałem.
Ach, cała rozpalona
poczułaś zimny powiew wiatru
i choć był bardzo kojący
Ty stwierdziłaś, że Cię zatruł.
Rzuciłaś się w zboże
i zaczęłaś wzdychać,
jak ciężko Ci w tym świecie
nawet oddychać.
Śmiech mój ironiczny
przykuł Twój wzrok.
Poczekam na Ciebie
kolejny długi rok./9.04.2018r.
CZYTASZ
Moje drzewko owocowe
Poetrynieznane, poznane, pokochane, wyrzucone, wspominane, (nie)zapomniane