Love POV's
Naprawdę czułam się lepiej. Cały ciężar, który był spowodowany sprawą z porwaniem i z sądem zniknął. Spojrzałam na Justina, który spał obok mnie i uśmiechnęłam się do siebie.
Dzisiaj miałam pogadać z Mią i omówić wszystko dotyczące szkoły. Kupić zeszyty i książki. Byłam podekscytowana, bo miał to być mój pierwszy dzień w szkole. Środa, do tego dnia odliczałam każdą minutę.
Spojrzałam jeszcze raz na śpiącego obok mnie mężczyznę i stwierdziłam, że pójdę pod prysznic jeszcze zanim się obudzi i wyjątkowo ja dziś zrobię dla nas śniadanie.
Po prysznicu ubrałam jeansy i bluzę Justina, którą wręcz uwielbiałam. Lekko się podmalowałam i rozczesałam swoje blond włosy. Wstawiłam wodę na kawę dla Justina i na moją herbatę, a także wyjęłam z lodówki szynkę i coś na kanapki. Dogotowałam jeszcze jajka i położyłam wszystko na dużym talerzu. Zaniosłam wszystko do dużego pokoju i poszłam obudzić mężczyznę.
- Hej, śpiochu. - usiadłam obok i połaskotałam go za uchem. - Wstawaj, dzisiaj to ja zrobiłam śniadanie. - powiedziałam, kiedy otworzył oczy.
- Dzień dobry, kochanie. - mruknął, ale wstał i cmoknął moje czoło. - Umyję tylko zęby i już jestem.
- W porządku. - uśmiechnęłam się. - Lubię Scootera. - powiedziałam, stojąc na progu łazienki, w której mył zęby. - Widać, że jesteście bratnimi duszami.
- Tak, znamy się od szkoły podstawowej. - powiedział. - On pomagał mnie, a ja pomagałem jemu, ze wszystkim. On od zawsze był w stanie zrezygnować ze wszystkiego dla mnie i na odwrót.
- To znaczy, że jesteście dla siebie idealni. Chciałabym umieć stworzyć coś takiego z Mią. - westchnęłam.
- Ona powiedziała mi dokładnie to samo. - uśmiechnął się do mnie. - Myślę więc, że wam się uda.
- Justin? - zapytałam, patrząc na niego.
- Proszę.
- Mia zapytała mnie wczoraj, czy nie chciałabym iść z nią na domówkę we wtorek, żeby poznać kilka osób z klasy, mogłabym iść na dwie, trzy godzinki? - spojrzałam na niego wiedząc, że pewnie się nie zgodzi.
- Jeśli będziesz się dobrze czuła i Mia obieca mi, że będzie mi cię pilnować to cię puszczę. - powiedział.
- Naprawdę?
- Chcę żebyś była szczęśliwa, ale odbieram cię przed północą, kopciuszku. - zaśmiał się.
- Dobrze, dziękuję Ci. - powiedziałam i cmoknęłam jego polik.
- Nie ma za co, kochanie. - uśmiechnął się i mocniej mnie do siebie przyciągnął. - Mam jedno ale. - dodał.
- Wiedziałam. - zachichotałam, obejmując go wokół brzucha.
- W poniedziałek zabieram cię w pewne miejsce, chciałbym spędzić z tobą trochę czasu, kochanie. Potem ja wrócę do pracy, a ty do szkoły i pewnie będziemy się widzieć tylko wieczorami, kiedy oboje będziemy padnięci. - westchnął.
- Zawsze mogę w przerwie podrzucić ci lunch na komisariat. Mia mówiła, że to trzy ulice z pod szkoły. - musnęłam jego wargi, czując jak się unoszę, kiedy chwycił moje uda swoimi olbrzymimi dłońmi. - Nie zapiszczałam. - skomentowałam, kiedy się od siebie trochę oderwaliśmy.
- Nie zapiszczałaś. - podsumował. - Kochanie, nie zawsze mnie na tej komendzie zastaniesz. Moja praca jest dość specyficzna.
- Ale obiecujesz mi, że będziesz na siebie uważał?
- Obiecuję. - powiedział. - Zmykaj na dół, po śniadaniu jedziemy do sklepu. Trzeba ci kupić rzeczy do szkoły.
- Popołudniu widzę się z Mią, dobrze?
- Jasne, już ci tłumaczyłem, że nie jestem kimś kto ma cię kontrolować. - powiedział, marszcząc czoło. - Przychodzi Mia, to przychodzi. Chcesz zapraszać potem inne koleżanki to mnie informujesz, a nie się pytasz. - westchnął.
- Muszę się przyzwyczaić. - szepnęłam, patrząc na niego.
- Wiem kochanie, tylko ci przypominam, dobrze? - zapytał, na co ja pokiwałam głową. - Chodź, idziemy jeść to co przygotowałaś.
- Gotowa? - zapytał, przed wyjściem. - Wiem, że miejsce gdzie będzie tak dużo ludzi może być szokiem.
- Przypominam, że mam w środę iść do szkoły. - zaśmiałam się. - Chodźmy, chcę już mieć rzeczy do szkoły. Mia mówiła mi, że będę potrzebować kilka dużych zeszytów, kilka małych i rzeczy do robienia notatek. Wziąłeś listę podręczników?
- Tak tak, mam. Zastanawiam się tylko, czy w naszym pokoju masz wystarczająco miejsca do nauki? - zapytał. - Wiem, że masz też swój pokój, ale wolałbym...
- Masz swoje biurko, zawsze mogę przy nim odrabiać lekcje. - powiedziałam, wchodząc do sklepu. - Tu są jakieś zeszyty. Pomożesz mi wybrać?
- Nie znam się na tym, ale tu są takie ładne w kwiatki. Tu masz jeszcze w pszczółki. - uśmiechnął się. - Weź jeszcze piórnik, a i plecak. - podał mi tornister w różowe lalki.
- Nie bądź zabawny co? Mia zostawiła mi swój stary. Czarny bardzo ładny. - powiedziałam, wybierając jakieś kolorowe pisaki. - Już chyba mam wszystkie rzeczy do bazgrania. Teraz trzeba nam te podręczniki.
- Nie możesz kupić sobie plecaka? - zapytał. - Chyba nie musisz chodzić w rzeczach mojej siostry.
- Zupełnie niepotrzebnie się denerwujesz. - powiedziałam. - Jest jeszcze z metką, po za tym mundurek też mam Mii. Po co masz kupować?
- Love, musisz? - chwycił mój podbródek. - Wiem co robisz.
- Jak wiesz, to wiesz też dlaczego. Koniec tematu. - westchnęłam, zbierając się do kasy. - Jesteś upierdliwy, a musimy skoczyć po jakieś rzeczy na wf dla mnie.
- Bardzo chętnie pooglądam cię w kusych szortach. - chyba niekoniecznie chciał powiedzieć to na głos, ale w ostateczności ruszyliśmy do kasy, gdzie Justin zapłacił za moje rzeczy. Chyba nie muszę tu mówić jak bardzo gorąco mi się zrobiło.
- Powinnam wziąć czarne czy te ciemno niebieskie? - zapytałam go, okręcając się wokół własnej osi,lekko się przy tym wypinając, robiłam to celowo następnie oglądając jak jego wyraz twarzy zamienia się w bardziej błądzący i zamyślony.
- Myślę, że na wychowanie fizyczne do liceum powinnaś wziąć długie getry, a co do tych spodenek weźmiemy obie pary. - mruknął, pociągając mnie tak, że na niego wpadłam. - Powinnaś kupić sobie pare jakiś niesportowych ciuchów. - cmoknął mój policzek i wręczył mi kartę. - Muszę zadzwonić do Scootera. Będę pod galerią, jak coś, to dzwoń na służbowy numer.
Pomyślałam, że oprócz pary jeansów, kilku koszulek i sukienki przyda mi się jeszcze bielizna. Co prawda nie zamierzałam kupować jej z karty Justina, tylko kieszonkowych, które dostawałam jako ala zasiłek od państwa.
Wybrałam trzy komplety zwykłej dziennej, ale nie mogłam wybić sobie z głowy kompletu czerwonej i bardziej koronkowej bielizny. Z zakupami pod pachą i upchanym na samym dnie pudełkiem z bielizną wyszłam przed galerię, gdzie czekał na mnie Justin. Oparty o swojego czarnego mercedesa, w białej koszuli i w przeciwsłonecznych okularach wyglądał onieśmielająco. Gdybym go nie znała, pomyślałabym, że należy do mafii. Jak bardzo bym się wtedy myliła.
CZYTASZ
IMPRISONED LOVE || Justin Bieber
DragosteByłam przyzwyczajona do chłodu jaki owiewa moje ciało cały czas. Już dawno przestałam snuć nadzieje i plany, że kiedykolwiek stąd wyjdę. Trudno jest cokolwiek sobie wyobrażać kiedy od szóstego roku życia żyje się praktycznie w klatce, do której ktoś...