Camilla.
Zostałam wezwana do gabinetu Bety Alfy, mam nadzieję, że czegoś się dowiedział.
Zapukałam w drzwi i weszłam.
-Witaj Camillo mam dobre wieści.
-Jakie? - spytałam zaciekawiona.
-Nasza wataha wraca już do stada.
-Kiedy będą? - spytałam podekscytowana .
-Za jakieś dziesięć godzin. - Powiedział chłopak i uśmiechnął się.
-Dziękuję Ci bardzo Jasper (od aut. Imię bety).
-Proszę tylko nie mów Avril. - Powiedział.
-Dlaczego?
-Niech to będzie dla niej niespodzianka. - uśmiechnął się.
-Jasne. Jeszcze raz dzięki i pa.
-Hej. - Powiedział Jasper a ja wyszłam w cudownym nastroju. I jak ja mam nie powiedzieć Avril. Uhhh…Avril
Odkąd Camilla przyszła do mnie jest dziwnie zadowolona jak nie ona. Nie chcę mi nic powiedzieć.
-Camilla no powiedz mi. - spojrzałam na nią błagającym wzrokiem.
-Nie mogę. Dowiesz się niedługo. - I na tym nasza rozmowa się skończyła. Eh..
-Idę się kąpać. - powiedziałam brunetce i wyszłam do łazienki. Odkręciłam wodę aby wanna się napełniła. Przy okazji nalałam mojego ulubionego płynu aż zrobiła się piana.Rozebrałam się i spojrzałam w lustro. Brzuch się nie zmienił chociaż jadłam jak głupia. Może i jedzenie o drugiej w nocy nie jest dobrym pomysłem ale miałam taką chęć na naleśniki, że nie mogłam wytrzymać a jak zobaczyła mnie Camilla kiedy jadłam swój posiłek nie ochrzaniła mnie tylko jadła ze mną. Polubiłam ją i to bardzo. Mam nadzieję, że zostanie z nami.
Wody w wannie było już dostatecznie dużo zakręciłam kurek i weszłam do wanny. Woda była gorąca położyłam się i zamknęłam oczy. Wyobrażałam sobie mojego mate jak był uśmiechnięty. Strasznie za nim tęsknię.
Gdy woda była już zimna wyszłam z wanny wytarłam się wielkim ręcznikiem i ubrałam się w piżame. Włosy rozczesałam i wysuszyłam. Spięłam je w luźnego koka i wyszłam z łazienki. Wskoczyłam pod kołdrę i położyłam się na łóżku.
Wstałam szybko gdy usłyszałam wrzawę na zewnątrz szybko się ubrałam i zeszłam na dół. Na placu każdy witał się z przybyłymi mężczyznami. Oh wrócili. Ucieszyłam się jak małe dziecko i ruszyłam do tłumu witając się ze wszystkimi. Nigdzie nie mogłam znaleźć swojego mate. Znalazłam betę Alfy.
-Gdzie jest mój Mate? - spytałam go.
-Choć zaprowadzę cię - Powiedział i ruszyłam za nim. Obeszliśmy dom główny i poszliśmy na łąkę. Co tam zobaczyłam było straszne.
Ludzkie części porozrzucane po całej łące.
-Gdzie on jest! - wykrzyczalam łkając.
-Tam - wskazał miejsce przy drzewie. Od razu tam pobiegłam.
-Nie! Nie! - krzyczałam jak opętana. Wreszcie go zobaczyłam był cały we krwi. Miał zamknięte oczy i sine usta. Pobiegłam do niego.
-Matt! - krzyczałam próbując by się obudził.
-Obiecałeś, że wrócisz! - zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Matt był cały zimny.
-Dlaczego? - Pytałam.
-Dlaczego on! Nie! Nie!
Poczułam ból w brzuchu a następnie jakąś ciecz spływają po moich nogach. Dotknęłam uda to była krew upadłam na kolana.
-Tylko nie moje dziecko.Obudziłam się zlana potem. Znów ten koszmar. Złapałam się za brzuch. I zaczęłam go głaskać
-Tatuś wróci. - powiedziałam to tak jakbym sama chciała w to wierzyć.Obudziłam się i rozciągnęłam się na łóżku. Po porannej toalecie zeszłam do kuchni. Nalałam soku do szklanki i wypiłam do dna. Strasznie chciało mi się pić. Po zjedzonym śniadaniu z którego składały się kanapki zaczęłam oglądać telewizję. Oczywiście leciały jakieś bzdury. Wyłączyłam telewizor i sięgnęłam po książkę która leżała na stoliku.
“Niezgodna“ przeczytałam tytuł i zaczęłam czytać.
Rozdział pierwszy.
"W moim domu jest jedno lustro. Za przesuwanym panelem, w korytarzu na piętrze. Nasza frakcja pozwala mi stawać przed nim drugiego dnia każdego trzeciego miesiąca, tego dnia kiedy matka obcina mi włosy.Siedzę na stołku, a ona stoi za mną z nożyczkami i strzyże. Kosmyki spadają na podłogę martwym, jasnym kręgiem.Kiedy kończy, odgarnia mi włosy z twarzy i skręca w węzeł. Widzę jej spokój i skupienie. Ma dużą wprawę w sztuce wyrzekania się siebie. O sobie nie mogę tego powiedzieć.Ukradkiem zerkam na swoje odbicie, kiedy matka nie patrzy. Nie z próżności, tylko z ciekawości. Wygląd człowieka może się bardzo zmienić przez trzy miesiące.Odbicie pokazuje wąską twarz, duże okrągłe oczy i długi cienki nos - wciąż wyglądam jak mała dziewczynka, chociaż niedawno, w ciągu ostatnich kilku miesięcy, stałam się szesnastolatką. Inne frakcje obchodzą urodziny, ale my nie. To byłoby pobłażanie sobie. Gotowe - oznajmia matka i upina kok. Łapie moje spojrzenie w lustrze. Już za późno, żeby odwrócić wzrok, ale zamiast mnie skarcić, uśmiecha się do naszego odbicia. Lekko marszczę brwi. Dlaczego nie daje mi reprymendy za to, że się sobie przyglądam? - A więc dziś jest ten dzień - mówi. - Tak - odpowiadam. - Denerwujesz się?
Przez chwilę wpatruję się sobie w oczy. Dziś jest dzień testu przynależności, który pokaże mi, do której z pięciu frakcji pasuję. A jutro, na Ceremonii Wyboru, zdecyduję, do której wstąpię. Zdecyduję o moim dalszym życiu. Zdecyduję, czy zostanę z rodziną, czy ją opuszczę. - Nie. Testy wcale nie muszą zmieniać naszych wyborów. Racja. - Uśmiecha się. - Chodźmy na śniadanie. Dziękuję. Za obcięcie włosów. Całuje mnie w policzek i zasuwa panel na lustro. Myślę, że w innym świecie moja matka byłaby piękna. Jej ciało pod szarą szatą jest smukłe. Ma wysokie kości policzkowe i długie rzęsy, a kiedy na noc rozpuszcza włosy, spływają falami na ramiona. Jednak w Altruizmie musi ukrywać urodę.Idziemy razem do kuchni. W takie poranki, kiedy mój brat robi śniadanie, ojciec czyta gazetę i głaszcze mnie po włosach, a matka, nucąc pod nosem, sprząta ze stołu - właśnie w takie poranki czuję największe wyrzuty sumienia, że chcę ich opuścić.Autobus śmierdzi spalinami. Za każdym razem, kiedy podskakuje na wybojach, rzuca mną na boki, chociaż trzymam się siedzenia.Caleb, mój starszy brat, stoi w przejściu i trzyma się poręczy nad głową. Nie jesteśmy podobni. Ma ciemne włosy i orli nos ojca, zielone oczy i dołki w policzkach matki. Kiedy był młodszy, takie połączenie wyglądało dziwnie, ale teraz do niego pasuje. Jestem pewna, że gdyby nie należał do Altruizmu, dziewczyny w szkole by się za nim oglądały.Odziedziczył też talent matki do wyrzekania się siebie. Bez namysłu ustąpił miejsca jakiemuś nadętemu Prawemu.Prawy nosi czarny garnitur i biały krawat - typowy strój Prawości."Miałam czytać kolejną stronę kiedy usłyszałam jak Camilla zbiega po schodach. - Co tam? - spytała podchodząc do mnie.
-Zaczęłam czytać a ty wychodzisz gdzieś? - spytałam.
-Za jakąś godzinę ale ty idziesz ze mną. - powiedziała.
-Nigdzie nie idę. - jęknęłam.
-Nie przyjmuję sprzeciwów. - Miałam już coś powiedzieć ale brunetki już nie było. Niby gdzie ja mam z nią iść? Przecież odkąd nie ma Matta nie wychodzę z domu a Camilla o tym dobrze wie.Odeszła mi ochota na czytanie położyłam się na kanapie przytulając poduszkę
-Avril! Avril! - usłyszałam.
-Jeszcze chwilę. - jęknęłam.
-Dziewczyno wstawaj. - Camilla nie dawała mi spokoju.
-Już już - powiedziałam i usiadłam na kanapie. Musiałam przysnąć.
-Choć idziemy. - Brunetka złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę drzwi wyjściowych.
-Ale ja nie chcę. - gadałam do niej a ona nie dawała mi spokoju.
-Nie marudź tylko chodź.
-Okej okejWyszliśmy na plac główny. Było prawie całe stado.
-Co się dzieje? - spytałam przerażona.
-Zobaczysz. - dziewczyna była w radosnym nastroju ale ja za to byłam naburmuszona jak małe dziecko.Nagle zza bramy zaczęli wychodzić ludzie. Inni zaczęli cieszyć się a ja nadal nie wiedziałam co zrobić. Patrzyłam się na nich jak zaczarowana. Nagle dostrzegłam na czele grupy…..
Ciąg dalszy nastąpi......
CZYTASZ
Mój Mate Alfa (zakończone)
Про оборотней-Śpij - Powiedział mój Mate. -Już się wyspałam - dałam mu szybkiego buziaka w usta. -Możesz robić tak częściej. - zamruczał mi w ucho. Najwyższe notowanie : #89 o wilkołakach 15.04.2018 #84 o wilkołakach 18.04.2018 #58 o wilkołakach 21.04.2018 #3...