Był jego znajomym
Poznałam go na chwilę
Nie spieszyłam się
Miałam innego
Cisza
Jak na postapokaliptycznym pustkowiu
Długi rozłam
Przez czas rozciągnięty
Rok przebiegał ku końcowi
Wszystko zmienne
Niewymienne
Chwile te ulotne
Długie godziny
Skracał on
Rozmowa za rozmową
Kręcił mnie jego ton
Końcówka, nie wytrzymam
Zerwałam, zakończyłam
Dam szansę się wykazać
Temu drugiemu
Niebo ciemne
Zachmurzone
Jasne i słoneczne
Wielka wieża
Piszę listy
Długie, odpisuje
Korespondencje
Dziwne rozmowy
Niemożliwy mur
Niepokonany
Przepraszam
Mój kochany
Nastała cisza
Koniec dla rozmów
Przeczucie dobra
Nieznane obawy
Lecz powrót rozmów
Już nie to co dawniej
Nie kocham go jawniej
Nie płakał rzewniej wcześniej
Co dalej
Co zdobić
Oschły ton
Częsty jego monolog
Zbyt wielkie ryzyku
Utonięcia w toni rzeki
Krwi fioletu
Łez barw
Ujawnić wszystko
Co siedzi w mej głowie?
Zostać kapitanem tego statku?
On już próbował
Teraz kolej na mnie
YOU ARE READING
Białe wiersze na dobranoc
PoetryNigdy nie pisałem ich dla niej. Są dla każdego. Uosabiajcie się. Zapraszam do mojego świata. Witam w moim sercu.