Spłońmy

2 0 0
                                    

Tak stając nad urwiskiem

Podziwiając widok

Delikatna bryza smuga skórę

Wilgoć i jod

Głaszcząc czas po głowie

Czując jego wpływ

Na każdy świata ruch

Nie ma już powrotów

Pieszczotliwie muskanie

Twych włosów na wietrze

Czarne jak ma dusza

Z zachodem się miesza

To już nie to co dawniej

Już nie rozmawiamy

Nie śmiejemy się

Z mrówek i ludzi

Ludzi w pociągu

Przemijających jak czas

Niewiadomo gdzie

Dlaczego wszystko minęło

Nie wróci już za nic

Paradoksalnie odległość

Zwiększa się ze zbliżaniem

Spłońmy póki płoniemy

Póty się nie wypalimy

Spłońmy razem póki możemy

Oddać za siebie życie

Włosy czarne jak popiół

W tle czerwone niebo

Krwiste jak ofiara ludzka

Leżąca nieopodal

Słońce zanurza się w wodzie

Niebo szarzeje

Twe lico coraz ciemniejsze

Oczy tracą blask

Smutniej i troskliwej

Chłodno, wiatr zawiewa

To nie musi się tu skończyć

Na tle zachodzącego nieba

Na zawsze i na wieczność

Tylko dwójka dzieci

Wsród zgiełku społeczeństwa

Indywidualiści pragnący siebie

Skrycie, pożądliwie

Ty i ja

Ja i ty

Wyciągnijmy z życia sedno

Zostańmy dzisiaj razem

Okryje Cię mym płaszczem

Popatrz dookoła

Gwiazdy świecą na nocnym niebie

Są tylko dla Ciebie

"A gdzie są twoje gwiazdy?"

Siedzi obok mnie

Uciekniemy stąd

Bardzo daleko

Już nigdy nikt nas nie rozłączy

Tylko ty i ja

Na zawsze, razem

Błagam

Białe wiersze na dobranocWhere stories live. Discover now