Niezatapialny

241 24 16
                                    

Długowłosy, młody mężczyzna wysiadł z czarnego samochodu i przejechał wzrokiem po ogromnym statku.
Ubrany był w piękny fioletowy garnitur z czarnymi spodniami. Pod garniturem miał białą koszulę, a buty miał lakierowane w kolorze granatowym.

- To jest ten niezatapialny statek, o którym tak wszyscy mówią? - odezwał się sam do siebie.

- Owszem RMS Titanic, bo tak się w pełni nazywa, jest pierwszym tak niesamowitym statkiem pasażerskim - odezwał się pewien czarnowłosy mężczyzna, który akurat przechodząc obok, usłyszał pytanie długowłosego blondyna.

- Titanic... - powtórzył cicho i poprawił czarny kapelusz na swojej głowie.

- Prawda, że piękny synu? Cieszę się, że tutaj jesteś - Lilia stanęła obok i położyła swoją dłoń w białej, niczym nieskalanej, rękawiczce na ramieniu Victora.

Odkąd zmarł jej mąż nie mogła sobie poradzić ze stratą i wszędzie, gdziekolwiek jechała zabierała ze sobą obu synów. Tak obu, ponieważ po chwili z samochodu wyszedł niski blondynek.

- Ale kupa złomu, miałem nadzieję na coś...ałaaaaa!!!! - Victor pacnął młodszego brata w tył głowy.

- Yurio zachowuj się - powiedział stonowczo lecz z uśmiechem.

- Nie nazywaj mnie tak!! - wycedził wyżej wspomniany i rzucił się na starszego, obrzucając go atakiem małych piąstek.

- Chłopcy, chłopcy...przestańcie!! Robicie wstyd - Lilia rozejrzała się wkoło i uśmiechnęła uprzejmie do ludzi, którzy widzieli to zajście.

- Ale...to on zaczął!! - nastolatek obruszył się i pokazał język przyszywanemu bratu.

- Jurij przestań!! Ty natomiast - odwróciła się do starszego z synów - powinieneś być mądrzejszy skoroś starszy

- Dobrze, przpraszamy matko - obaj bracia skłonili się i po chwili cała trójka szła w stronę statku.

Gdy wchodzili na pokład Victor zmęczonym wzrokiem przejechał po ludziach stojących na dole. Wtedy też jego oczy na dosłownie ułamek sekundy spotkały się z pięknymi, dużymi brązowymi tęczówkami, wypełnionymi ciepłem i szaleństwem. Rozpaliły one dziwny żar w sercu Nikiforova.

- Pasażerów klasy pierwszej prosimy o szybsze wchodzenie na pokład - jeden z marynarzy stojących przy kładce pośpieszył Victora, który musiał oderwać lazurowe tęczówki od tego niesamowitego człowieka na dole i posłusznie pośpieszył na statek. Matka, która wraz z młodszym synem była od dłuższego czasu na pokładzie, zaczęła denerwować się spóźnieniem Victora.

- Co tak długo?

- Przepraszam, ale ktoś z dołu mnie...zaintrygował

- Mmm...Vityaaa się zakochaaaał!!!

- Ty to na serio jesteś głupi, nie zakochałem się, po prostu oczy tej osoby były wyjątkowe i tyle. Poza tym mam już narzeczonego

Jurij jedynie kiwnął głową i odwrócił się oglądając każdy nawet najdrobniejszy element statku.
"W sumie nic ciekawego, kawał wymalowanego żelastwa" - pomyślał.

- Mamo idę się przejść - zagaił blondyn.

- Dobrze, tylko pamiętaj pokój

- 77 na samej górze, tak wiem - młody uśmiechnął się i w lekkich podskokach oddalił od rodzicielki oraz brata.

Jurij pobiegł w stronę białych drzwi, aby zejść na dół i ponaśmiewać się z pasażerów trzeciej klasy. Jednak po drodze wpadł na kogoś. Tym kimś był bowiem chłopak niewiele starszy od Plisetskyego o ciemnej cerze i brązowych włosach. Ubrany był w zieloną, spraną, koszulę na której miał czarną narzutę, natomiast na nogach miał obdrapane buty. Blondyn już miał na niego krzyczeć, jednak pochamował się widząc wyciągniętą w swoja stronę dłoń.

- Dzięki - ku swojemu zdziwieniu młody bogacz nie brzydził się złapać ręki osoby z trzeciej klasy, właściwie to podobało mu się, że ktoś taki mu pomaga.

- Nie ma za co. Jestem Otabek Altin - chłopak uśmiechnął się szeroko.

- Jurij Plisetsky, miło poznać

- O Boże!! - nagły krzyk wystraszył otrzepującego się z kurzu, Plisetsky'ego - Jesteś z pierwszej klasy!

- Eee...a no tak

- Przepraszam, nie zauważyłem od razu - Otabek spuścił głowę w dół - inaczej bardziej bym uważał - skrucha w jego głosie była tak wyczuwalna i szczera, że na policzki drugiego chłopaka wtargnął delikatny rumieniec.

- Nie przepraszaj przecież nic się takiego okropnego nie stało

- Em...mogę ci mówić po imieniu?

- Jasne, ale pod jednym warunkiem - blondyn uśmiechnął się chytro - zostaniemy przyjaciółmi

- S-skoro chcesz - teraz oboje mieli rumiane policzki, lecz nie zwracali na to uwagi. Przecież są przyjaciółmi.

•••

- O mój Boże Yuuuuri!! Nie wierzę, że tu jesteśmy

- Ja też, mimo, że wciąż pamiętam jak wygrałem te bilety

- Oj tak, rozgromiłeś nas. Cieszę się, że mnie ze sobą zabrałeś

- Jesteśmy przyjaciółmi od dziecka, musiałem cie ze sobą zabrać - Yuuri ledwo co zdążył wypowiedzieć ostatnie słowo, a już leżał na ziemi z Phichitem, który miał łzy w oczach.

- Tak się cieszę...

- Poza tym, gdybym zabrał kogoś innego to później, jakbym wrócił, narzekałbyś i byłbyś na mnie obrażony

- Ej, to już było nie miłe. Ale tak byłbym obrażony

- Hahahahaha...ej chodźmy na dziób statku - Katsuki zrzucił z siebie przyjaciela i energicznie wstał z podłogi.

- Dobra, tylko czekaj wezmę aparat!!

- Ty i te twoje zdjęcia - brunet zaśmiał się i oparł o ścianę. Przymknął oczy i przypomniał sobie jak na ułamek sekundy przed wejściem na Titanica jego wzrok spotkał się z niewiarygodnie pięknymi lazurowymi tęczówkami.

"Mógłbym się w nich utopić" - pomyślał i tuż po chwili usłyszał kroki na korytarzu. Więc otworzył oczy z nadzieją, że to Phichit, jednak to nie był on.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Siemka!

No to mamy drugi rozdział!!
Wiecie co jadąc w pociągu na prawdę przyjemnie się pisze. Masz wenę i wogóle...ale trzęsienia eh...nic nie jest idealne.

Także jak się spodobało to można zostawić gwiazdkę oraz komentarz i do zobaczenia!!!
Papapapapapapa😘😘😘

Appul_015

Titanic //Victuuri// [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz