Ja latam!

132 14 11
                                    

Otabek poruszył się na łóżku i powoli otworzył oczy. Chciał wstać jednak coś, a raczej ktoś leżał na nim. Jurij wykończony po całonocnym czuwaniu, spał teraz jak zabity. Brunet więc nie chcąc go obudzić leżał spokojnie i wsłuchiwał się w miarowy oddech chłopaka. Jego klatka piersiowa unosiła się delikatnie by potem opaść, a następnie cały proces powtarzał się. Altin spoglądał też na twarz blondyna. Była ona niezwykle blada jednak dzięki temu, jego piękne zielone oczy były dużo bardziej wyraźne. Miał różowe, spierzchnięte usta, które były lekko otwarte przez co wydostała się na zewnątrz przeźroczysta strużka śliny. Spływała powoli do brody, a na końcu tworzyła coraz to większą i bardziej mokrą plamę na kołdrze. Brunet widząc to, zaśmiał się po cichu pod nosem, a następnie delikatnie wytarł ślinę Jurija, swoim kciukiem. Pod palcem czuł gładką skórę chłopaka. Chciał aby blondyn już na zawsze z nim został.

Pół godziny później Plisetsky obudził się czując pod policzkiem coś mokrego. Podniósł głowę i otarł dłonią brodę. Po chwili napotkał uśmiechniętego Otabka.

- Z czego się śmiejesz? - spytał z oburzeniem w głosie, nadymając policzki. Wyglądał jak naburmuszony pięciolatek.

- Śliniłeś się przez sen

- Skoro wiedziałeś to czemu mnie nie obudziłeś?

- Nie było potrzeby

Jurij westchnął i usiadł na łóżku chłopaka opierając się o ścianę. Przymknął oczy, a na jego policzkach pojawił się wyraźny rumieniec. Blondyn wiedział o tym, jednak nie przejął się tym specjalnie.

- Mniejsza z tym - zaczął, wciąż z zamkniętymi oczami - lepiej mi powiedz jak się czujesz?

- O wiele lepiej, dzięki tobie

Rumieniec stawał się coraz to bardziej wyrazisty. Serce zaczęło mu szybciej bić. Dłonie drżały, a na końcówkach włosów pojawiły się kropelki potu. Plisetsky wstał szybko jednak od razu zakręciło mu się w głowie.
To nie możliwe - pomyślał. Jednak z drugiej strony cieszył się. Teraz był w 100% pewien swoich uczuć.

- Hej, wszystko dobrze? - kazachstańczyk szybko złapał zielonookiego w ramiona. Ich oczy spotkały się. To był ten moment.

Jurij przyciągnął Otabka do siebie za kołnież koszuli i pocałował.

***

Yuuri stał na dziobie statku, a zimny wiatr z oceanu wiał mu prosto w twarz, mierzwiąc przy okazji brązowe oraz gęste włosy. Było mi niezwykle smutno z powodu Victora. Nie mógł się pogodzić z decyzją chłopaka. Rozum podpowiadał mu, że tak właśnie musi być lecz serce mówiło co innego. On go bardzo pokochał i...

- Ahhhhhhrrr...o czym ja do cholery myślę! Przecież Victor jest z pierwszej klasy, a ja z trzeciej. On jest bogaty, a ja kurewsko biedny, taki związek nie ma nawet prawa istnieć! To po prostu nie możliwe i tyle!

Nagle Katsuki usłyszał za sobą kroki. Odwrócił się i zobaczył Victora. Był ubrany w czarny garnitur z białą koszulą od spodu. Głowę miał uniesioną jednak zakrytą długimi włosami, ponieważ wiał silny wiatr.

- Witaj Yuuri - zaczął, podchodząc bliżej - zmieniłem zdanie

Brunet uśmiechnął się na te słowa i również zbliżył się ku srebrno-włosego.

- Mówili, że tutaj jes

- Ciii...daj mi rękę - po czym wyciągnął swoją dłoń i czekał aż Nikiforov złapie ją i pozwoli na to co Yuuri chciał zrobić.

- Zamknij oczy i stań wyżej - powiedział delikatnym acz lekko stanowczym tonem. Cały czas trzymał mocno, gładką dłoń Victora i cierpliwie czekał, aż chłopak wykona jego polecenie.

- Teraz złap się poręczy, ale miej cały czas oczy zamknięte - powiedział - następnie stań wyżej. Nie podglądaj

- Dobrze - zaśmiał się błękitnooki.

- Ufasz mi? - spytał po chwili Yuuri stojąc tuż za Victorem.

- Ufam - odpowiedział tamten i uśmiechnął się.

Brązowooki tymczasem zdołał unieść wyprostowane ręce Nikiforova w boki, a swoje dłonie położył ma jego biodrach. Wiatr wiał teraz na nich oboje lecz było to przyjemne uczucie. Obaj nigdy nie przeżyli czegoś takiego więc chłonęli każdą sekundę jakby zaraz miało jej nie być, a to wszystko okazałoby się tylko i wyłącznie pięknym snem.

- Teraz otwórz oczy

Victor posłusznie otorzył swe lazurowe oczy i uśmiechnął się szeroko, na widok jaki go zastał. Prosto przed nim rozpościerał się ocean, który oświetlony blaskiem zachodzącego słońca wyglądał jak miód.

- Ja latam!

- Leć mój piękny, leć latającą maszyną... - szepnął po chwili do ucha srebrno-włosego i najdelikatniej jak tylko mógł splótł swoje i jego palce. A później spojrzeli po sobie i ich usta złączyły się w głębokim pocałunku. Długim lecz bardzo przyjemnym dla obojga. Chcieli aby ten moment trwał wiecznie, aby wiatr już zawsze wiał w ich rozpalone twarze. By ten pocałunek był początkiem niekończącej się historii ich życia.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam ponownie!

Strasznie dziś pojechałam po relacjach bohaterów no nie? Żartuję! Tak miało być i myślę, że tego nie schrzaniłam.
Mam też nadzieję, że spodbał wam się ten rozdział😁

Wiem, że rozdziały do Titanica są rzadko jednak to opowiadanie pierwszy raz w życiu wymaga ode mnie na prawdę dużego poświęcenia. I to właśnie przez to iż piszę je na podstawie kultowej historii o Jack'u i Rose. To nie jest dla mnie łatwe, bo boję się, że coś zepsuję.
A teraz czemu piszę to akurat w tym rozdziale?
-Ponieważ już w następnym będzie nasz cudny rysunek, którego cholernie się boje. Nie mam pojęcia co zrobić aby mi to wyszło tak jak trzeba jednak obiecuję was nie zawieść.

Dodatkowo jeszcze ten rozdział mi wyszedł zbyt krótki, dlatego na next'a nie będziecie czekali zbyt długo😉 

Appull

Titanic //Victuuri// [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz