Hermiona Granger leżała na łóżku i zastanawiała się nad swoim pomysłem. Za pomocą zmieniacza czasu, chciała przenieść się do czasów Tom'a Riddle'a. Nie chciała dopuścić do wojny, do powstania Lorda Voldemorta. Wiedziała jakie mogą być konsekwencje. Wiedziała, że może już nie wrócić, że wszystko ulegnie zmianie. Tego się bała. To zmuszało ją do głębszych przemyśleń. Odetchnęła głęboko. Zrobię to. Wstała i udała się do łazienki. Ubrała się w przyszykowane wcześniej , rozczesała włosy i zakręciła zmieniaczem. Po chwili znajdowała się na jednym z korytarzy w Hogwarcie w 1943 roku. Rozejrzała się zaciekawiona. No to jestem. Teraz trzeba znaleźć Riddle'a. Nie musiała długo szukać. Tom jako prefekt patrolował korytarze. Przyjrzał się jej uważnie.
-Kim jesteś? -zapytał, a dziewczynę przeszył jego aksamitny głos. Podniosła wzrok i spojrzała w jego ciemnobrązowe oczy.
-Nazywam się Nicole Launter. -skłamała lekko. -A Ty?
-Status krwi?
-Czysta. -odpowiedziała gładko. Chłopak odetchnął.
-Tom Riddle. Co tu robisz? Nie kojarzę cię...
-Jestem tu pierwszy raz. Zgubiłam się. -kłamała patrząc mu w oczy. A on jej wierzył. Wierzył w każde jej słowo. Uśmiechnął się.
-Zaprowadzić cię do dyrektora Dippet'a? -zapytał miło, Hermiona zastanowiła się chwilę i rzekła:
-Nie trzeba. -jej odpowiedź zdziwiła Tom'a. -Może zamiast tego pokażesz mi Hogwart? -uśmiechnęła się, a jego oczy zabłyszczały.
-Chodź. -wziął dziewczynę za rękę. Zarówno ją jak i jego przeszył przyjemny dreszcz. Kierowali się na siódme piętro. Do Pokoju Życzeń. Riddle przeszedł trzy razy wokół ściany, aż pojawiły się drzwi. Weszli do środka. W pomieszczeniu znajdował się kominek, wygodna, duża kanapa i mały stolik, na którym były dwa kubki z gorącą herbatą.
-Przyjemnie tu. -powiedziała i usiadła na kanapie.
-Nie wydajesz się zbyt zaskoczona, tym co widzisz. -zauważył.
-To Hogwart. Tu można spodziewać się wszystkiego -uśmiechnęła się, modląc się, żeby to go przekonało. Udało się! Tom usiadł obok niej.
-Powiedz... co cię tu sprowadza?
-To trochę długa historia.
-Zamierzasz długo tu zostać?
-Wręcz przeciwnie. Tylko chwilę, góra dzień. Chłopak spojrzał na ogień buchający w kominku.
-O czym myślisz? -spytała dziewczyna i dokładniej mu się przyjrzała. Był taki dojrzały, jak na swój wiek. Inni niż chłopcy z jej czasów.
-O tobie. -odrzekł i spojrzał na nią. -Jesteś inna. Inna niż wszystkie dziewczyny, które znam.
-Co masz na myśli?
-Dojrzalsza. Tajemnicza. Zadziorna... Inna. -wymieniał patrząc hardo w jej orzechowe oczy. -Masz takie wesołe ogniki w oczach. Jakby był w nich ogień, tak jak w tym kominku.
Hermiona nic nie powiedziała. Patrzyli się na siebie zahipnotyzowani.
-Czym się interesujesz? -zapytała onieśmielona jego spojrzeniem. Hermiono, skup się. To Voldemort! Riddle zamyślił się na chwilę. Zastanawiał się czy może jej powiedzieć prawdę.
-Czarną magią. -wypalił nagle. Oczywiście, dziewczyny to nie zdziwiło. Uśmiechnęła się. -Nie przeraża cię to?
-Nie. -lekki szok, który pojawił się w jego oczach uszczęśliwił ją.
-A ty czym się interesujesz? -zapytał i tak rozmawiali przez jakiś czas. Z każdą chwilą intrygowali się coraz bardziej. Dostrzegali coraz więcej zalet. Aż w końcu....
-Nicole?
-Tak, Tom?
-Co myślisz o... miłości? -spojrzał jej w oczy.
-To piękne, ale zdradzieckie uczucie. Może przynieść wiele radości, ale też ogrom smutku i cierpienia. Powiem ci jedno. Nie bój się, nie wstydź się mówić, że kochasz....
Tom namiętnie pocałował Hermionę. Dziewczyna zdziwiona nagłym pocałunkiem, rozchyliła usta. Chłopak wykorzystał to i pogłębił pocałunek. Jedną rękę wplótł w jej włosy, a drugą gładził ją po plecach, przybliżając ją bliżej siebie. Ona objęła go za szyję. Ich języki walczyły o dominację. Hermiona nigdy się tak nie czuła. Całował nieziemsko. Nie myślała racjonalnie, przecież całowała Lorda Voldemorta, mordercę. Teraz się to nie liczyło. Chciała, żeby to się nigdy nie skończyło. To była najlepsza chwila w jej życiu. On czuł to samo. To była jedyna dziewczyna, którą całował z przyjemnością. Rosło w nich podniecenie. Oboje nie chcieli tego kończyć, ale w końcu musieli. Spojrzeli sobie w oczy i nagle zmieniacz czasu zaczął się kręcić. O nie!
-Nicole, o co chodzi? -zapytał, ale dziewczyna nie zdążyła mu odpowiedzieć. Po chwili była znowu w swoim pokoju. Upadła na podłogę z bezsilności. To nie tak miało być! Miałam go powstrzymać, a ja głupia się w nim zakochałam.... Wszystko na marne... Nagle, ktoś wpadł do pomieszczenia.
-Zaczęła się wojna! -ktoś krzyknął, Hermiona nie widziała, kto bo szybko pobiegł dalej. Dziewczynie ciężko było iść na błonia, na których zaczęła się wojna. Będzie musiała walczyć przeciwko osobie, którą pokochała.
Godzinę później walka rozpoczęła się na dobre. Wokół było pełno ciał, krwi. Hermiona też była ranna, ale mimo to walczyła. Na horyzoncie pojawił się Voldemort i nagle wszystko ucichło. Nikt nie walczył, każdy czekał na ruch Lorda i Albusa. Czarny Pan zbliżał się, kiedy był wystarczająco blisko, by doskonale wszystkich widzieć, zamarł.
-To... to Ty! -mówił patrząc się na Hermionę. -Nicole.. to. Hermiona Granger, Nicole Launter, to jedna osoba. Nikt nie rozumiał o co mu chodzi, oprócz Tom'a i Hermiony.
-53 lata temu, od tamtego czasu cały czas myślę o dziewczynie, która była inna niż wszystkie. Która zawładnęła mym światem. Nie potrafiłem o tobie zapomnieć. Nie potrafiłem kochać, nie potrafiłem pokochać nikogo innego, rozumiesz? Jesteś wyjątkowa. W myślach wciąż wracam do tamtych chwil. Pierwsze spotkanie. Pocałunek.
Hermionie zaczęły lecieć łzy. Minęło tyle lat... dla niego. Jest stary... jest mordercą, a mimo to ma ogromną ochotę podbiec do niego i kolejny raz zasmakować jego ust.
-Hermiono.... Kocham cię. -rzekł i wyciągnął dłoń w jej stronę. Nikt się nie liczył. Nie liczyło się to, że trwa wojna, że wszyscy się na nich patrzą. Liczyli się tylko oni. Dziewczyna podbiegła do niego i rzuciła mu się w ramiona. Ich usta złączyły się po raz kolejny. I stało się coś, czego nikt się nie spodziewał. Lord Voldemort zmienił się. Zmienił się w chłopaka, którym był, kiedy pierwszy raz się pocałowali. Znów miał 17 lat.
-Panie?! Co się stało? Co mamy robić? -wołali Śmierciożercy. Tom odwrócił się w ich stronę.
-Znajdźcie miłość. Zakochajcie się. Tak jak ja.
Słudzy Czarnego Pana popatrzyli się na siebie, a później spojrzeli na Albusa. A ten przemówił:
-Kochani, miłość to najpotężniejsza magia z jaką możemy mieć do czynienia. Zakończymy tę wojnę i niech każdy z nas zacznie od nowa... -I zaczął kierować się do Hogwartu, Śmierciożercy zaczęli się aportować, a uczniowie podążając za Albusem wrócili do środka. Tylko Tom i Hermiona zostali na błoniach, które oświetlał księżyc. Jej plan po części się udał, ale przede wszystkim znalazła miłość. Prawdziwą miłość, taką na zawsze. Na dobre i na złe....
CZYTASZ
Miniaturki - Voldemort
FanfictionxXx Miniaturki o Voldemorcie ... Odnalezione w otchłani internetu ... Xx