8.(Tomione) "Kredki"

1K 55 0
                                    

  Hermiona warknęła z wściekłości. Musiała na jutro napisać dwa wypracowania i wykonać rysunek na zajęcia plastyczne, ale nie mogła znaleźć swojego przeklętego piórnika, w którym były wszystkie niezbędne przybory, których niestety nie miała w zapasie. Wpierw wyrzuciła wszystko z torby, potem przetrząsnęła cały pokój. Był tu, jeszcze przed chwilą, co i kiedy z nim zrobiła?
Dziesięcioletnia Hermiona zbiegła więc na dół, chcąc zapytać mamę, czy wie, co się stało z jej piórnikiem.
Nie znalazła mamy ani w kuchni, ani w salonie.
Za to w jadalni przebywał mężczyzna, którego widziała pierwszy raz w życiu. Siedział przy stole, odwrócony do niej plecami i wyraźnie nad czymś pochylony. Kiedy zaskoczona zbliżyła się nieco, zdała sobie sprawę, że ten człowiek coś rysuje i to jej kredkami, które rozrzucone były po połowie stołu.
Znalazł się piórnik.
Kiedy podeszła bliżej, odwrócił się, szeroko uśmiechnięty - powiedziałaby, że trochę dziwnie uśmiechnięty. Uśmiechał się trochę jak ten pan, który raz zaczepił ją pod szkołą i pytał, czy nie chciałaby pójść z nim na wielkie przyjęcie, które urządzał dla takich ładnych dziewczynek jak ona. Tak, uśmiechał się jak jakiś zboczeniec.
- Pewnie szukałaś swojego piórnika.
- Kim pan jest? - zapytała, zadzierając nosa. - I tak, szukałam mojego piórnika. Dlaczego pan z niego korzysta?
Zaśmiał się.
- Na Salazara, nawet w tym wieku... - mruknął, kręcąc w rozbawieniu głową. - Mam na imię Tom, jestem przyjacielem twojej mamy.
- Ja mam na imię Hermiona. Gdzie jest moja mama?
- Wyszła na chwilę do sklepu, nie miała czym mnie poczęstować, a nalegała, że musi. Powiedziała, że pewnie nie pojawisz się na dole, zanim nie uporasz się ze swoją pracą domową, więc nie muszę się przejmować. Ale nie wiedziała, że nie masz swojego piórnika, prawda?
Hermiona przestąpiła z nogi na nogę. Niby to brzmiało sensownie, ale ten człowiek... Było w nim coś niepokojącego. Patrzył na nią w taki dziwny sposób. I co go tak bawiło? Jej włosy? Jej włosy nie były zabawne, wcale.
- A skąd wziął pan mój piórnik? - zapytała, zakładające ręce na siebie.
- Pożyczyłem sobie, jak widzisz.
- Kiedy pan to zrobił? I nie uważa pan, że wypadałoby zapytać mnie wpierw o zdanie? Jest mi bardzo potrzebny, muszę odrobić lekcje. Mam ich bardzo dużo. Do czego w ogóle są panu potrzebne moje kredki?
Odwrócił wzrok i wciąż się uśmiechając, spojrzał w dół, w kierunku zamalowanej przez siebie kartki. Z miejsca, w którym stała, nie mogła dostrzec, co dokładnie na niej było.
- Rysowałem swój autoportret. Chciałem ci go podarować.
- Dlaczego? - spytała podejrzliwie.
Czy był goły na tym autoportrecie? Wciąż nie przestała go podejrzewać. Ale nie bała się, nie, wiedziała, że jakby co, mogłaby wypróbować tę samą sztuczkę, co z Alex, która ciągnęła ją ostatnio za włosy. Skończyło się na tym, że Alex pobiegła z płaczem do pani bez włosów. Jej włosy zniknęły.
- Szczerze powiedziawszy, chciałem cię trochę zmanipulować, Hermiono. Widzisz, nie jestem stąd, czy raczej - nie jestem z dziś. Dziś to mnie tu nawet nie ma, na tym świecie. Błąkam się bezcieleśnie po cholernej dżungli amazońskiej, okazjonalnie urządzając sobie pogaduszki z anakondami. Ale za dziesięć lat, Hermiono, za dziesięć lat, będę tym, który...
- Pan chyba zwario...
Jej również nie udało się skończyć. Coś zawirowało jej przed oczyma, nagły rozbłysk oślepił ją. Kiedy znów widziała, miała przed sobą jakąś kobietę. Wyglądała jak jej mama, chociaż nie... była młodsza od mamy, miała może ze dwadzieścia pięć lat. Ale miała takie same włosy jak mama i... jak ona sama. Kogoś jej strasznie przypominała. Właściwie...
Hermiona cofnęła się o krok, potykając się trochę. Serce zaczęło łomotać jej w piersi, sama nie wiedziała czemu. Albo może i wiedziała...
- Mądra dziewczynka - powiedział mężczyzna, który pomimo pojawienia się kobiety, nie oderwał od niej wzroku. Obserwował ją przez cały czas.
- Ty idioto, co ty sobie wyobrażasz?! - warknęła nieznana kobieta i chwyciła mężczyznę za kołnierz. Był zmuszony wstać, więc wstał, prychając... nie, śmiejąc się.
- Ależ... Hermiono, chodziło mi to po głowie od jakiegoś czasu i nie mogłem się oprzeć tej pokusie. Spójrz na samą siebie. Spójrz. Jesteś obłędna. Widzisz? Ona wszystko rozumie. Ty wszystko rozumiesz.
Starsza Hermiona rzuciła samej sobie przelotne, niespokojne spojrzenie. Młodsza Hermiona znów założyła ręce na siebie. Niby rozumiała, umiała w końcu myśleć logicznie, ale to wszystko... nie miało sensu.
Tom przyciągnął drugą Hermionę do siebie i pocałował w policzek, jakby chcąc ją tym przebłagać. W odpowiedzi uderzyła go w ramię, co wcale go nie zniechęciło, wręcz przeciwnie. Dopiero kiedy warknęła i posłała mu odpowiednio mordercze spojrzenie, przestał.
Starsza Hermiona podeszła do młodszej siebie i pochyliła się ku niej lekko, opierając dłonie na udach.
- Och, mała, zdaje się, że twój przyszły mąż...
- I pan świata, o którym niestety nic jeszcze nie wiesz, ponieważ miałaś nieszczęście mieć Mugoli za rodziców...
- ...i skończony idiota wpadł na głupi pomysł, by odwiedzić swoją żonę w jej dzieciństwie. Niestety nie możesz tego pamiętać.
- Myślisz? - rzucił za jej plecami, irytując ją jeszcze bardziej.
- Widział cię ktoś poza nią, Riddle? - spytała, odwracając się do swojego irytującego męża, który w przypływie jakiegoś idiotycznego humoru robił właśnie takie rzeczy - cofał się w czasie...
- Nikt, twoja matka wyszła do sklepu, ojciec nie wrócił jeszcze z pracy, Riddle.
Starsza Hermiona westchnęła i powoli znów odwróciła się w kierunku zadziwionej dziewczynki.
- Przepraszam cię, kochanie.
Uniosła różdżkę i wyszeptała coś. Powieki młodszej Hermiony zamigotały, coś ją oślepiło i nagle ocknęła się w pustej jadalni. Co ona właśnie... Ach, szukała piórnika. I tak, leżał na stole. To ona go tu zostawiła? Kiedy? Podeszła do stołu, leżało na nim coś jeszcze, jakiś rysunek.
Przedstawiał mężczyznę w czarnych szatach, o dość groźnym obliczu, który stał dumnie na kuli ziemskiej, którą oplatał wielki wąż. Hmmm, podobał jej się ten obrazek... Ale kto go narysował?
Zmarszczyła brwi i rozejrzała się wokół, wiedząc, że nikogo nie zastanie.
- Pewnie czary - mruknęła ironicznie i zaczęła zbierać porozrzucane kredki.  

Miniaturki - VoldemortOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz