Pewnie się zastanawiacie co mi się przytrafiło. Dowiecie się za chwilę.
Po przyjeździe do domu postanowiłam przerwać bycie grzeczną dziewczynką chociaż na jakiś czas. Pierwsze co zrobiłam to zaniosłam swój kufer na górę i przebrałam się w , a do tego nałożyłam lekki makijaż. Spacerowałam sobie z książką gdy nagle ktoś na mnie wpadł, z ręki wyleciała mi książka. Spojrzałam w górę, aby zobaczyć jaki kretyn mnie potrącił, ale od razu myślenie o nim jak o kimś głupim wyleciało mi z głowy. Chłopak miał piękne ciemne włosy i oczy, przeszkodził mi w rozmyślaniach na jego temat odzywając się głosem anioła.
- Przepraszam cię za potrącenie, zamyśliłem się. Mógłbym ci to wynagrodzić w formie kolacji? - zapytał z szelmowskim uśmiechem. Przez chwilę się zastanawiałam, ale w końcu postanowiłam, że raz się żyje.
-Jasne yy... mogę wiedzieć jak się nazywasz? Jestem Hermiona.
-Tom, nazywam się Tom. Masz piękne imię, może spotkajmy się dziś o ósmej wieczorem w restauracji
Rajski Ogród?
-Oczywiście, widzimy się tam, do zobaczenia. - Odwróciłam się w stronę kierunku domu.
Gdy już wróciłam spostrzegłam, że jest po piętnastej. Zaczęłam panikować w co ja się ubiorę. W końcu udało mi się wymyślić zestaw pod kolor . Po dwóch godzinach byłam gotowa, spojrzałam na zegarek i zaniepokoiłam się, ponieważ za pół godziny muszę być na miejscu.
Korzystając z tego, że rodzice wyjechali na wakacje, zabrałam wóz i w restauracji byłam za pięć ósma.
Tajemniczy Tom już czekał na mnie przy wejściu do lokalu.
-Witaj piękna, zapraszam do środka - przepuścił mnie w drzwiach.
Usiedliśmy przy stole, zamówiliśmy dania oraz wino.
Zaczęliśmy rozmawiać. Mówiłam mu o sobie i zauważyłam, że on jest bardziej skryty i nie chwali się swoim życiem. Nasze jedno wino zamieniło się w trzy.
Po wspaniałej kolacji, zaproponował mi żebym pojechała z nim do jego rezydencji. A z tego, że byłam już nieźle napita zgodziłam się. Swój samochód zostawiłam, najwyżej przyjadę po niego jutro. Wsiedliśmy do jego Porsche panamera nie wiem ile tak jechaliśmy ale dość długo.
W końcu dojechaliśmy wyszliśmy z wozu i skierowaliśmy się w stronę drzwi lokaj nam je otworzył.
Jedyne o czym w tej chwili myślałam to o jego ustach.Chwile później znaleźliśmy się na piętrze w jego willi a dokładniej to w jego sypialni.Czułam jego usta no swoich i sprawy potoczyły się jak miały.
Obudziłam się jak mi się wydawało pierwsza z okropnym bólem głowy spojrzałam na szafkę nocną na której powinien stać zegarek lecz nie było wielkim moim zdziwieniem zobaczyłam różdżkę i to nie była moja ja zostawiłam swoją w torebce.
Odwróciłam się lekko żeby go nie obudzić lecz on już nie spał patrzył na mnie z wielkim uśmiechem na ustach ja odwzajemniłam ten gest ale bardziej nieśmiało.
-I co moja piękna czarodziejka się wyspała? - przejechał dłonią po moim policzku.
-S...skąd wiesz że jestem czarownicą? Skąd masz różdżkę? - opatuliłam się bardziej pościelą.
-Kochana nie musisz się zakrywać, widziałem już wszystko panno Granger - zarumieniłam się jak burak.
-Ja zdradziłam ci moje nazwisko, teraz ty powiedz mi swoje - dla odwagi jeszcze go pocałowałam i pomyślałam ''O matko zakochałam się''. Dla mnie nie miałoby znaczenia gdyby był nawet Voldemortem, ponieważ i tak bym go kochała.
-Chyba już zgadłaś. Nazywam się Tom Marvolo Riddle - uśmiechnął się chytrze i przygarnął mnie bliżej siebie przez co znowu się zarumieniłam.Użył na mnie legilimencji.
-Ale ty mówisz serio,serio? - kiwnął głową - dla mnie nie ma to znaczenia i tak mi się podobasz.
Zaczęliśmy się spotykać. Jego nie interesowało to ,że jestem szlamą, mnie nie obchodziło to, że jest Voldemortem.
Po tygodniu przeprowadziłam się do niego. Zostałam śmierciożerczynią od razu po przeprowadzce. Miałam pokój razem z ukochanym, ale chyba tego się raczej domyślacie.
Niektórzy zwolennicy Toma byli oburzeni tym, że ja nieczystej krwi czarownica, zostałam śmierciożerczynią i to w wewnętrznym kręgu.
Na początku sierpnia oficjalnie zostałam panią Riddle.
W ostatni dzień wakacji w przeddzień mojego wyjazdu mój ukochany pokazał mi zaklęcie dzięki, któremu nie widać znaku. Gdy tylko weszliśmy do sypialni ostro zabalowaliśmy. Taka pamiątka przed wyjazdem do szkoły. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że ta noc przyniesie taki piękny owoc.
W Hogwarcie musiałam udawać dalej grzeczną kujonkę.
Zrobiłam to w pociągu. Siedziałam z Wieprzelejem i Grzmoterem w przedziale. Mieli do mnie wyrzuty, że nie przyjechałam do Nory, lecz wykręciłam się tym iż byłam z rodzicami na wakacjach. Uwierzyli. Co za pacany.
Do listopada było wszystko dobrze, ale w tym miesiącu miało się wszystko zacząć - poszukiwania horkruksów.
Zaobserwowałam też, że trochę przytyłam, miałam już kilka razy mdłości, ale zwalałam to na zatrucie.
Wolałam jednak się jeszcze upewnić. Ale teraz nie mam na to czasu. Za pięć minut zaczynają się zajęcia, a pierwsze są eliksiry.
Napisałam karteczkę, żeby móc ją wcisnąć w dłoń Severusa.
Gdy wchodziłam do klasy udało mi się to zrobić. Specjalnie na lekcji sknociłam eliksir i po chwili usłyszałam:
-Panno Granger ma pani dzisiaj szlaban o ósmej i odejmuje dwadzieścia punktów od Gryffindoru.
Reszta lekcji minęła spokojnie. O dwudziestej zjawiłam się w gabinecie Snape'a.
-Pani po co miałem dać pani szlaban? - zapytał sługa mojego męża.
-Muszę skontaktować się z Narcyzą, a jak wiesz mój kominek jest nieczynny.
-Dobrze - ukłonił się, wziął garść proszku Fiuu i przeniósł się do Malfoy Manor.
Po pięciu minutach przyszedł wraz z moją przyjaciółką.
-Severusie proszę abyś zostawił nas same - mężczyzna tylko przytakną i wszedł.
-Hermiono co się stało?-zaniepokoiła się.
-Wydaje mi się, że jestem w ciąży, a nie mam pojęcia jak to sprawdzić.
-Zaraz to sprawdzimy. Podwiń do góry bluzkę, muszę rzucić to zaklęcie na gołą skórę - przytaknęłam i zrobiłam to co kazała. Mgiełka, która po jakimś czasie wyłoniła się z różdżki była zielona.
-Zostaniesz mamą. Gratuluję - powiedziała wprost Pani Malfoy.
-Dziękuję ci Narcyzo, poczekaj chwilę tylko coś napiszę - przywołałam pergamin i pióro.Kochany,Chciałabym Ci przekazać dwie dobre wiadomości.Pierwsza - razem z Weasley'em i Potter'em wyruszamy na początku tego tygodnia z samego świtu. Zamierzam ci ich przyprowadzić do Malfoy Manor za trzy miesiące w lutym.Druga, bardziej mnie obchodząca - Jestem w ciąży.Tak, dobrze przeczytałeś zostaniemy rodzicami.Jestem w trzecim miesiącu. Kocham, HermionaZgięłam pergamin i podałam go Narcyzie.-Przekaż to proszę mojemu mężowi.Blondynka tylko przytaknęła. Pożegnałyśmy się i zniknęła w płomieniach.Reszta tygodnia minęła spokojnie, tylko męczyły mnie poranne mdłości.Znalazłam w bibliotece zaklęcie na maskowanie ciąży.W najbliższy poniedziałek wyruszyliśmy. Tak jak się spodziewałam od razu zaczęli poszukiwania, ja sprytnie im to utrudniałam i tak zleciały trzy miesiące. Zniszczyli cztery sztuczne horkruksy, które zamieniałam z prawdziwymi.Zbliżał się luty, dawno zaczęłam używać zaklęcia maskującego ciążę.Miałam szczęście, że mdłości już mi przeszły.-Chłopcy kiedy spotkałam paru Śmierciożerców słyszałam jak rozmawiali o tym, że jeden z kawałków duszy Sami-Wiecie-Kogo jest w dworze Malfoyów.-Ale Herm jak my się tam dostaniemy?-zapytał Wieprzlej.-Trzeba po prostu wymówić jego imię na V.-To na trzy Voldemort - powiedział głośno Potter.Chwilę później zaczęli nas gonić szmalcownicy.Ja udałam, że się przewróciłam i mnie złapali. Dyskretnie pokazałam im znak.-Masz udawać, że jestem po ich stronie- zwróciłam się do Scabiora i wskazałam głową na chłopców.Od razu teleportowaliśmy się do dworu Lucjusza.Weszliśmy do środka rezydencji. Wyszliśmy zza rogu i zobaczyłam tam Bellę, Narcyzę, Lucjusza i Draco.-Panowie odprowadźcie te dwie przybłędy do lochu, a mnie zostawcie tę szlamę - krzyknęła Lestrange.Gdy ciołków nie było już w zasięgu wzroku puścili mnie.-Witaj pani - każdy się skłonił.-Czy moglibyście zaprowadzić mnie do jakiejś komnaty i przynieść jakieś szaty ciążowe? - to powiedziawszy zdjęłam zaklęcie maskujące. Nie powiem, każdy się zdziwił moim stanem.Po godznie byłam już gotowa, a mój małżonek zawiadomiony. Pewnie na mnie czekał, ponieważ mieliśmy raz na zawsze rozprawić się ze złotym chłopcem. Przyszedł po mnie skrzat ogłaszając, że wszyscy czekają.Gdy zobaczyłam Toma w normalnej postaci podeszłam do niego. Zobaczył mnie i pocałował.
Chwilę później jego twarz była wężowata, a ja stwierdziłam w myślach, że jej nienawidzę, bo ukrywa przystojne oblicze mojego męża.Pettigrew wprowadził więźniów, a ja miałam na sobie kaptur, który zasłaniał moją twarz, aby mnie nie poznali. Na razie.-O witam Złotego Chłopca. Gotowy na śmierć? - powiedział lekko sycząc Voldemort-Gdzie jest Hermiona ty jaszczurze?! - krzyknął Potter.Wszyscy zaczęli się śmiać włącznie ze mną.-O nią nie masz się co martwić - wysyczał
-Zabiłeś ją ty potworze, a ja ją kocham! - wrzasnął rudzielec.
Zaśmiałam się nie zważając na to, że robię to jedyna.
-Ty dziwko nie śmiej się! - krzyknęli obaj.
-Nie waż się tak do niej odzywać. Crucio! - powiedział Voldemort celując różdżką w Rona.
Ten zaczął krzyczeć z bólu i padł na podłogę.
-Tom przestań - powiedziałam, a on tak uczynił - Weasley wstań i spójrz na mnie - warknęłam.
Zrobił to niechętnie, ale zrobił.
-Patrz, bo to będzie ostatni obraz w twoim życiu - Wstałam z kolan ukochanego, na których cały czas siedziałam. Zdjęłam kaptur z głowy, a to wywołało szok na twarzach obydwojga.
-Hermiona jak mogłaś? Zdradziłaś nas! - wrzasnął.
-A i zapomniałam, Wesley, Potter jestem w ciąży, a teraz żegnajcie- powiedziałam im -Tom możesz już z nimi kończyć. Wychodzę - jak powiedziałam tak też zrobiłam i aportowałam się do domu
Wygraliśmy, czarna strona zwyciężyła.
Przebrałam się i położyłam spać. Gdy rano się obudziłam wyczułam rękę na moim dużym już brzuszku.
Wojna w Hogwarcie się nie odbyła. Jasna strona się poddała, nie było Złotego Chłopca ,więc nie było możliwości wygranej.
Moja najlepsza przyjaciółka, Ginny, przeszła na stronę moją i mojego męża cieszyłam się.
Tym razem zło było konieczne dla naszej miłości.
CZYTASZ
Miniaturki - Voldemort
FanfictionxXx Miniaturki o Voldemorcie ... Odnalezione w otchłani internetu ... Xx