15. Pokonać zło

1K 17 0
                                    

  Rudowłosa zapłakana pojawiła się w gabinecie dyrektora, ubrana i uczesana, jak w tamtych czasach. W pomieszczeniu prócz niej i profesora D., była profesor McGonagall, Harry, Ron i Hermiona. Wszyscy spoglądali na jej załzawione oczy.
- Udało się, profesorze? Wszystko wróciło do normy? - zapytała. - Czy To... Czy Voldemort nie stał się Voldemortem?
- Niestety... - dyrektor pogładził swą piękną, srebrną brodę. - Nie wszystko poszło tak, jak zamierzaliśmy.
- Jak to?
- No cóż.. Twoi rodzicie zginęli, tak jak i prawie całe rodzeństwo, w.ykluczając Ronalda. Tom osobiście ich zabił, gdy oboje zamierzali udać się na zebranie Zakonu - odparł na pytanie, biorąc oddech. - Spalił wasz dom.
Dziewczyna rozszerzyła oczy do szerokości dwóch galeonów, spoglądając tępo na Dumbledore'a.
- Jak? Czemu?! Myślałam, że wybiłam mu z głowy..
- Widzisz, panno Weasley. Tom z początku co prawda zszedł z tej ścieżki, sam na to patrzyłem. Lecz.. no właśnie, lecz... Byłem zajęty i, bardzo tego żałując, nie zwróciłem uwagi na to, że znów zebrał swoich popleczników.
- A rodzicie Harrego? Żyją? - zapytała z nadzieją, że chłopak którego lubiła, był szczęśliwy.
- Nie... Zginęli w moje drugie urodziny - odparł tym razem zielonooki, do teraz milczący.b
- Ale dlaczego...? - wyjąkała, spoglądając mu prost w oczy.
- Nie mogę wam teraz tego zdradzić. To nie czas... - próbował wyjaśnić dyrektor. - Kiedyś, wszystkiego się dowiecie.
- Nie czas?! - wybuchł rudowłosy. - Ginny i ja cierpimy z powodu straty rodziny a pan śmie twierdzić, że nie czas?!
- Proszę się uspokoić, panie Weasley - polecił dyrektor. - Tom wydał na mnie wyrok, już wkrótce w tym pokoju rozegra się piekło, z którego nie zamierzam raczej wyjść cało.
- Co..? - jęknął Harry. - Pomogę panu!
- Nie Harry, ty musisz żyć! - odparował na jego prośbę. - A teraz, wyjdźcie. To nie będzie miły widok.
Wszyscy bardzo niechętnie wyszli z gabinetu, pozostawiając dyrektora samego, pogrążonego w liście. Na odchodne jednak, szepnął rudowłosej "Proszę Cię, nie odmawiaj..." i odszedł do stolika, gdzie schował twarz w dłoniach i zaczął ronić łzy. Co on zrobił nie tak?

***

- Jest szansa?! - warknął Riddle, spoglądając błagalnym wzrokiem na Dumbledore'a.
- Tak, Tom. Jest - odparł spokojnie, uśmiechając się. - Dropsa? Cytrynowy, dobre są.
- Nie, nie! - warknął. - Mów jak!
- Pójdziesz do jej czasów, postarasz się żeby jej nie stracić... - polecił Albus, wyciągając medalion na biurko. - Użyj go dobrze, Tom.. I pamiętaj... Ona wszystko odmieni...
Marvolo założył wisiorek* na szyje, przekręcił cztery razy w przód i zniknął.

***

Dumbledore zginął z różdżki Dołohowa, który niespodziewanie pojawił się w zamku, gdy dyrektor podążał na kolacje. Oczywiście, Albus wyczuł go za w czasu, lecz nie zareagował. Taka była jego dola w tej wersji wydarzeń, musiał się z tym pogodzić.
Pogrzeb odbył się dzień później, na błoniach. Wszyscy głęboko przeżywali to, co stało się z dyrektorem, lecz to Ginny najbardziej to przeżywała. Tom jej nienawidził, ponów stał się zły.. Przepłakała przez niego wiele dni, cierpiąc z tego powodu.. Kamienną twarz starała się zachować jedynie przy przyjaciołach, ale nawet to jej nie wychodziło. Hermiona widziała.
- Ginny, co z tobą? Od powrotu, dziwnie się zachowujesz...
- Nic, Mionka. Naprawdę... - próbowała przekonać brązowooką dziewczynę.
- Przecież widzę! Nigdy nie mieliśmy przed sobą tajemnic, powiedz.. - głaskała ją po włosach. - Voldemort Cię skrzywdził?
- Broń Merlinie! - oburzyła się. - Był czuły, delikatny, gdy się koch... - ujrzała zaskoczenie na twarzy koleżanki. - Tak, kochaliśmy się.. Myślałam że to miłość, ale.. on mnie znienawidził.. - wybuchła płaczem.
- Cśś.. To minie - chwyciła ją za rękę. - Chodź..

***

Tom pojawił się w gabinecie dyrektora, choć nie zastał tam Dumbledore'a jak się spodziewał, a wystraszoną Minervę, która odskoczyła od biurka i wyciągnęła różdżkę.
- Tom..? Nie możliwe... - wyjąkała. - Drętwota! Drętwota! Drętwota! - posłała trzy zaklęcia w stronę młodego ślizgona, który z łatwością odbił je różdżką..
- Minervo, po co ta agresja? - zapytał portret Albusa.
- Panie profesorze! To jest on! - z kpiną w głosie wskazała na młodzieńca.
- Wiem kto to jest! I wiem, po co przybył.. - uśmiech dyrektora zadziwił nauczycielkę. - Panna Weasley, tak?
- Tak, panie profesorze... - Tom spłonął rumieńcem, klękając delikatnie, potem powstając. - Mogę ją zobaczyć?
- Profesor McGonagall, będzie pani tak miła?
- Chodź Riddle, tylko... ostrożnie, będę Cię miała na oku... - wskazała drzwi, lekko poddenerwowana. - Zaczekaj przed wejściem do Wielkiej Sali, obecnie trwa obiad.

Miniaturki - VoldemortOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz