No to tak, siedzę sobie z koleżanką i mówię jej, że kupiłam sobie naszywkę z pacyfką na wyjeździe (#flałerpałer #hipisi #frilaaaf) pierdole coś o tym, że mam też z Ołowianym Sterowcem i Narvaną i, że oprócz tego chcę sobie kupić z Czarnym Sabatem (bez rasistowskiego podtekstu), znajoma oczy jak po porządnej przygodzie z Marysią (bez skojarzeń,
zboczuchy) pyta się:
-A co to Black Sabath?
ja: *oczy mi się już pocą (dziś mam takie zajebiste żarty, wiem, ale właśnie dostałam spam słabymi memami z instagram, więc jestem zakażona)*
mój mózg: *1/4 szklanki domestosu 30 gram vanishu, 50 l perwollu i trochę proszku do pieczenia*
YOU ARE READING
Dzień z życia... stalkera martwych artystów
ComédieTo jest takie trochę "luźne" opowiadanie. Z racji tego, że jestem kimś w rodzaju grunge'owca, który przy okazji słucha The Doors, Davida Bowie i całej reszty, a moi znajomi o tych rzeczach wiedzą tyle, ile ma wspólnego Bieber z Cobainem to mam na ko...