Ja wiem, że powinnam się przyzwyczaić, ale TO. TO. TO co się dziś wydarzyło to przechodzi kosmickie pojęcie (tak jestem kosmitą). W hipisowskiej atmosferze pokoju robię sobie zadania na chemii (czyt. czytam o marihuanie) i jakiś jegomość odwraca się do mojej ławki (zaburzając moje hipisowskie poczucie spokoju) i krzyczy:
Szybko! Daj jakiegoś randomowego muzyka.
ja: Bob Dylan
jegomość: nie, aż tak randomowego
ja:.......
*mój mózg: How many roads must the man walked down, before we called him a man!*
ja: Ale ty tak na poważnie?
jegomość: no....
*patrzę na majestatyczną roślinę na parapecie i się wyłączam*
YOU ARE READING
Dzień z życia... stalkera martwych artystów
HumorTo jest takie trochę "luźne" opowiadanie. Z racji tego, że jestem kimś w rodzaju grunge'owca, który przy okazji słucha The Doors, Davida Bowie i całej reszty, a moi znajomi o tych rzeczach wiedzą tyle, ile ma wspólnego Bieber z Cobainem to mam na ko...