여덟 An Accident

139 8 4
                                    

- Tae, muszę kończyć! Odbiorę was jutro z lotniska. Pozdrów Namjoona, cześć!

Mężczyzna rozchylił wargi, aby się pożegnać,  jednak sygnał informujący o zakończeniu połączenia uświadomił mu, że to bezcelowe. Może to i lepiej. W tamtej chwili nie był w stanie wydusić z siebie ani jednego słowa, a jego milczenie zapewne wywołałoby u współpracownika jedynie zmieszanie i konsternację. Pytanie tylko, co wprawiło młodego biznesmena w stan takiego osłupienia. Powodów mogło być wiele, jednak najprawdopodobniejszym wydaje się poznanie zaskakujących relacji rodzinnych Jeongguka. W końcu kto przypuszczałby, że Seokyung „była jego siostrą"? W dodatku tak mu bliską, że mogła pozwolić sobie na użycie w stosunku do niego zwrotu „Misiu"? Podła suka. Tae wszędzie poznałby ten piskliwy głos. W końcu to do niego to namolne babsko przystawiało się od dłuższego czasu. Jak widać zmieniła swój obiekt zainteresowań na czas wyjazdu szefa. Właściwie to powinien być zadowolony z takiego obrotu spraw. Wreszcie miał z głowy wiecznie zalecającą się do niego sekretarkę. Tymczasem mężczyzna nie poczuł niczego chociażby w najmniejszym stopniu zbliżonego do ulgi. Towarzyszyły mu raczej złość, żal, może nawet zazdrość?... Mieszanka tak wielu sprzecznych emocji przygniotła go i wywołała zawroty głowy. Odszedł od stołu i opuścił restaurację, pozostawiając w niej niepoinformowanego o wyjściu przyjaciela. Siarczysty mróz uderzył biznesmena zaraz po przekroczeniu progu, szczypiąc wszelkie odkryte skrawki jego skóry. Zaczął upajać się chłodnym powietrzem, pozwalając mu wypełnić płuca. Wszystkie te bodźce, choć niekoniecznie przyjemne, były dla niego w tamtej chwili ukojeniem. Delikatny ból fizyczny pozwalał mu uciszyć szalejące uczucia i skupić się na świecie zewnętrzym. Niewiele myśląc, ruszył przed siebie pod wpływem impulsu oraz adrenaliny. Ta wybuchowa mieszanka nie pozwalała mu długo podążać za tłumem. Potrzebował sporej dawki ruchu. Już. Teraz. Natychmiast. Wyrwał się do przodu i zaczął biec, trącając przy tym przechodniów.

Zaskoczeni Japończycy raczej nie byli zadowoleni takim zachowaniem obcokrajowca, jednak ze względu na wychowanie w kulturze powściągliwości, powstrzymywali się przed kąśliwymi uwagami i ograniczali się do zabójczych spojrzeń. Z resztą było to zrozumiałe, kto chciałby psuć sobie humor w drodze do domu po skończonych nadgodzinach jakimś nadpobudliwym turystą? Tymczasem biznesmen mijał kolejnych przedstawicieli swojej branży, czując jak mięśnie zaczynały go piec, a oddech stawał się coraz płytszy. Pieczenie stopniowo przechodziło w rozrywający ból, a oddychanie przestało być automatyczną, rutynową czynnością i zaczęło wymagać niemałych nakładów pracy. Taehyung nie liczył ile czasu minęło, ani jaką odległość zdołał pokonać. Pragnął jedynie trwać w tym stanie i w nieskończoność zagłuszać doskwierające mu rozgoryczenie oraz złość. Zaczął w końcu zastanawiać się nad celem swojego galopu. Ostatecznie doszedł do wniosku, że najlepiej byłoby odwiedzić pierwszy lepszy burdel i tam rozładować swoje emocje. Nawet przez myśl mu nie przeszło, że w ten sposób zachowałby się dokładnie tak samo jak Jeongguk. Dostrzegając kątem oka jaskrawy szyld jakiegoś klubu po drugiej stronie ulicy, postanowił ją przemierzyć. Spływające po polikach łzy, kotłujące się pod czupryną myśli oraz zmęczenie zdecydowanie obniżyły koncentrację Taehyunga i sprawiły, że mężczyzna nie zauważył czerwonego światła oraz nadjeżdżającego w jego stronę samochodu. Pomimo desperackich prób, kierowca nie był w stanie wyhamować. To przerażające, jak w zaledwie kilkanaście sekund cała energia zdołała ulecieć z młodego bruneta. Leżał na asfaltowej jezdni, przypominając prędzej cień człowieka aniżeli jego samego. Próbował się w chociażby najmniejszym stopniu poruszyć, aby uniknąć konfrontacji z własnym smutkiem i żalem na środku drogi, jednak okazało się to niemożliwe. Ból towarzyszący mu przy próbach podniesienia kończyn był niemiłosierny, lecz nawet on nie zdołał odwrócić uwagi Tae od współpracownika. Leżał tak, a otaczające go światła miasta, jarzące się neony i twarze zlewały się w kilka rozmytych plam, które odbywały wędrówkę przed jego oczami. Zdawał sobie sprawę, że zapewne wywołał na ulicy niemałe zamieszanie, jednak nie był nim specjalnie zainteresowany. W końcu wśród podbiegających do niego osób nie było tej jednej, której pragnął bezceremonialnie napluć w twarz swoją śliną z niemałą domieszką krwi.
Pomagających Taehyungowi nie było zbyt wiele. Przechodnie przeważnie ignorowali wypadek. W końcu sam był sobie winien. Tak kończyło się wychodzenie poza utarte schematy. Pionki, które nie przestrzegały zasad gry, powinny być zrzucane z planszy. Tak też stało się z Tae. Odizolowany od płynnie przemieszczającego się chodnikami społeczeństwa, ledwo kontaktował ze światem i zatracał się w nieprzyjemnych myślach. Nawet przełykanie śliny sprawiało mu ból i stanowiło wyzwanie. Pulsujący ból skroni i zawroty wskazywały na uraz głowy. Wkrótce do tych objawów dołączyły mroczki przed oczami, które stopniowo rozrastały się na całe pole widzenia, aż wreszcie przekształciły się w zupełną ciemność i mężczyzna zapadł w błogi stan nieświadomości.

The business    kth x jjkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz