- 8 -

459 38 1
                                    

Mój pierwszy W-F w tym liceum. Pan po krótce przedstawił się osobom z mojej klasy, bo klasa 1A już go zna - jest ich wychowawcą. Tak, mam niektóre lekcje z tym przystojnym brunetem. Jestem szczęściarzem. Przy sprawdzaniu obecności dowiedziałem się, że ma na imię Teodor. Słodko.

Podczas gry w siatkówkę zauwarzyłem, że jest świetnym przywódcą - bardzo dobrze gra, jest komunikatywny i wyrozumiały.

- Możecie iść - oznajmił nauczyciel.

- O, boy! O, boy! - usłyszałem za sobą i poczułem klepnięcie w ramię. - Zajebiście grasz, Bazyli.

Zapamiętał, jak się nazywam! - pomyślałem ucieszony.

- Dzięki. Ty też.

- Jeszcze w coś jesteś dobry?

- Amm... Bieganie.

Kiwnął głową i poszedł przodem. Ja jeszcze poczekałem na Dawida, który musiał zanieść piłkę na miejsce. Gdy podchodził do mnie z zmarszczonym czołem, zapytał:

- Co chciał?

- Nic takiego. Co ci?

- Nie podoba mi się on - powiedział ściszonym głosem.

- Ty i te twoje przeczucia. Teraz będziesz się w nim doszukiwać samego najgorszego, a potem "Oo, a nie mówiłem?!"

- Nie robię tak - mruknął i ułożył usta w dziubek.

- Oczywiście, stary.

Pchnąłem drzwi od szatni, gdzie już wszyscy się zaczęli przebierać. Rzuciłem krótkie spojrzenie na Teo i stwierdziłem, że pierwszy raz widzę tak dobrze zbudowanego szesnastolatka. Czy on napewno jest w tym samym wieku co ja? Może parę razy nie zdał gimnazjum dla młodych bogów za oślepianie innych swoim pięknem. Dobra przesadziłem. Znaczy nie to, że nie jest piękny! Tylko... Może lepiej się skupię na zawiązaniu butów...


Powinienem go znać? [BxB] [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz