- 14 -

450 39 3
                                    

Umówiliśmy się z Teodorem, że przyjdzie po mnie rano i razem wybierzemy się na małą wycieczkę za miasto. Pół godziny po czasie, gdy się nie zjawił, ani nie odbierał telefonu, lekko zaniepokojony poszedłem do niego. Otworzyła mi jego matka.

- Dzień dobry. Jest Teodor?

- Tak. - Odsunęła się tak, żebym mógł wejść. - Tylko jeszcze śpi.

Wszedłem do jego pokoju. Spał w samych spodenkach z ręką na oczach i słuchawkami w uszach. Parę razy dźgnąłem go palcem w ramię. Skrzywił się i wymruczał:

- Dajcie mi jeszcze parę minut.

Usiadłem na łóżku. Usłyszałem agresywny wokal. Powoli otworzył oczy, a potem lekko usta. Jednym ruchem wyciągnął słuchawki i podniósł się.

- Kur... Zaspałem?

- Tak - odparłem.

- Przepraszam.

- Jest okey.

Zerknął na telefon i powiedział:

- Jaki ze mnie cymbał! Włączyłem tryb nie przeszkadzać.

- Spokojnie. Mamy za godzinę kolejny bus.

- To ja idę się ubrać. Możesz pooglądać moje rysunki.

Podał mi szkicownik, pogrzebał chwilę w szufladach i poszedł do łazienki.

Jak zawsze z wielkim zachwytem podziwiałem jego prace. Nim się obejrzałem, on był już z powrotem.

- I jak ci się podobają? - Położył mi ręce na ramionach i oparł brodę o moją głowę.

- Jeszcze się pytasz? Zajebiste, Teoś.

Cicho zachichotał.

- Co jest? - spytałem.

- "Teoś".

- Sorry, tak mi się powiedziało.

- Nie, jest ok. - Cmoknął mnie w policzek, po czym zaczął grzebać w plecaku.

Próbując zachować spokój, zacząłem się mu przyglądać.

Gdy skończył się pakować, wyszliśmy na przystanek. Tam powiedział mi, że chciałby już mieć prawo jazdy, a tym bardziej auto.

Na miejscu poszliśmy do galerii sztuki.

- O, mamy reprodukcję tego w naszym mieszkaniu. Tu się wydaje jeszcze piękniejszy - powiedział mężczyzna do drugiego. Trzymali się za ręce. Teodor widząc to lekko się zmieszał, ale nic nie powiedział.

Potem przeszliśmy się po mieście, a na końcu poszliśmy do kina.

- To było... rozwijające - podsumował cały dzień, a ja przytaknąłem. - Trzeba będzie to kiedyś powtórzyć.

- Oczywiście.

- Odprowadzić cię?

- Nie... Wyglądasz na zmęczonego.

- No trochę jestem.

- To idź do domu - zaleciłem.

- Jasne. Zobaczymy się jutro?

- Umówiłem się już z Dawidem.

- O, jasne - odparł lekko zawiedzony. - To pojutrze?

- Chcętnie. - Uśmiechnąłem się. - Możemy pójść popływać.

Kiwnął głową i pożegnaliśmy się.


Powinienem go znać? [BxB] [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz