- 17 -

446 36 6
                                    

Przez te twa tygodnie, kiedy moich rodziców nie było w domu, zrobiliśmy to parę razy. Chciałem żeby Teodor przez ten czas u mnie nocował, ale w jego prawie nieprzejmujących się losem własnego dziecka rodzicach wzbudziłoby to jakieś podejrzenia.

Gdy zaczęła się szkoła i było jeszcze ciepło przesiadywaliśmy z Teodorem w "naszym miejscu". Jak bardzo nam brakowało "większej bliskości" szliśmy do jakiegoś hotelu.

- Czemu jesteś taka nieudolna?! - krzyknął nagle ojciec Teodora na żonę. Dzisiaj siedzieliśmy u niego w pokoju. Rodzice byli w kuchni.

- Kurwa mać - jęknął. - Znowu zaczynają.

- Przestań! Nie jesteś tu sam! - odpowiedziała mu.

- Może wyjdziemy?

- Wolałbym teraz na niego nie trafić.

- Ok - westchnąłem i pocałowałem go.

Nagle Teo odsunął się odemnie.

- C-co tu się dzieje?! - wrzasnął jego ojciec, stojąc w drzwiach.

Chyba już po nas - pomyślałem, czując nieodpartą chęć ukrycia się gdzieś. Zawsze przerażał mnie jego ojciec, choć jego syn bardzo jest do niego podobny. Teraz wyglądał jak wcielenie diabła. Jego oczy wściekle świdrowały nasze zlęknione twarze.

- Nic się nie dzieje - powiedział, próbując wydawać się spokojnym.

- Przecież widziałem! Mów, bo wyrzucę ciebie i twojego "przyjaciela" przez jebane okno.

Tak na marginesie - Teo mieszka na szóstym piętrze.

Już miałem się odezwać, ale szybszy był brunet.

- Ja to zrobiłem. Nie bądź na niego wściekły.

- To niech sobie stąd idzie i nigdy nie wraca! - wrzasnął mężczyzna.

- Idź, błagam - szepnął ze wzrokiem utkwionym w podłodze.

- Nie mogę.

- Idź do domu.

Wstałem i starając się nie natrafić na czyjekolwiek spojrzenie wróciłem do mojego lokum. Płakałem przez całą drogę. Nie chciałem go zostawić samego z tymi ludźmi. Nie powinienem tego zrobić. Kurwa! Jestem chujowym chłopakiem. Skuliłem się na kanapie i płakałem dalej.

Jesteś cipą, Bazyli - mówiło moje ego.

Nie mogę. Nie dam rady się nawet ruszyć - odpowiedziała moja trzchórzliwa część.

Jeśli coś mu się stanie? On wam groził! Zabił psa swojego syna! To zwyrol!

Ale nie zrobi mu krzywdy... Nie mógłby. To zbyt okropne - tłumaczyłem sobie.

I tak przez godzinę. Potem utraciłem świadomość. Nie wiem, czy usnąłem, czy zemdlałem, ale rankiem obudziłem się razem z budzikiem.

Dzwoniłem do niego - nie odbierał.

Poszedłem do szkoły - nie było go tam.

Wtedy naprawdę spanikowałem. Chciałem tak bardzo się kogoś poradzić, co powinieniem zrobić, ale nie obeszłoby się od złamania naszej obietnicy, iż nikomu nie powiemy o nas.

Powinienem go znać? [BxB] [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz