Nowa szkoła cz.II

3.4K 160 101
                                    

Nagle do pomieszczenia ktoś wszedł: 

 Była to dziewczyna. Gdzieś na oko 14/15 lat, czyli tyle co ja. Miała niebieskie włosy upięte w dwa kucyki oraz fiołkowe oczy. Ubrana była w czarną bluzę z zieloną kocią łapką, która była mega słodka. Do tego granatowe spodnie i zielone tenisówki

- Dzień dobry mistrzu. Chciałam spytać jak się mają sprawy z księęę... - gdy tylko mnie zobaczyła, zaczęła panikować

- T-to znaczy z herbatą, którą zamówiłam. Tak, tak! Z herbatą... haha - szybko dokończyła, ale ja już wiedziałam, że coś kręci.

- Dziadku, to ja może już pójdę? Rodzice się pewnie o mnie martwią. - już miałam wychodzić, kiedy dziadek zawołał

- Olivio? Zanim wyjdziesz, czy mogłabyś zanieść kubeczki do kuchni i zaparzyć mi herbatkę z piór fenixa? - Piór Fenixa? Pierwszy raz słyszę, żeby miał taką herbatę. Piór Fenixa... Fenixa... Fenni! Kompletnie o niej zapomniałam! Ale wtopa. Dopiero co dostałam miraculum, a już zapomniałam o mojej kwami. Jaka będzie ze mnie bohaterka? Dobrze, spokojnie. Myśl pozytywnie, to dopiero początek i wszystko będzie dobrze! 

 Podeszłam do gramofonu, w którym dziadek trzymał miracula, aby zabrać szklanki, ale przede wszystkim, aby Fenni wleciała do mojej kurtki. Zaniosłam je do kuchni i aby nie narobić podejrzeń zrobiłam dziadkowi zieloną herbatkę. Następnie poszłam do domu. Cały czas myślałam o tej dziewczynie i dlaczego tak zareagowała na mój widok.

 Kiedy tylko przyszłam do domu, rodzice zaczęli zadawać mi miliony pytań typu: 

,,Czy nic mi nie jest?"

,,Czy nic mi się nie stało?"

 ,,Czy nie trzeba ze mną jechać do szpitala?" 

oraz tysiące pytań tego typu, jakby zwykła odpowiedź ,,Nic mi nie jest!" nie wystarczyła! 

Postanowiłam również pokazać im bransoletkę od dziadka na urodziny. Byli zdziwieni skąd ją wziął, w szczególności mama. W jej oczach można było zauważyć smutek i strach? Gdy spytałam czemu jest taka przybita, odpowiedziała, że po prostu się o mnie martwiła. 

Ale wracając do biżuterii musiałam opowiedzieć im bajeczkę, że należała ona kiedyś do babci i dziadek chciał, żeby to właśnie jego ukochana wnusia dostała tą pamiątkę rodzinną. Całe szczęście to łyknęli. 

Niestety, musiałam ich okłamać, bo co im bym takiego odpowiedziała: "Hejka. Ta bransoletka? A to nic takiego. Tylko stara magiczna błyskotka, w której mieszka małe stworzonko czyli kwami, dzięki któremu będę mogła być super bohaterką." Taa... w życiu by mi nie uwierzyli. Jeszcze do wariatkowa by mnie wysłali.

 Od razu po rozmowie z rodzicami pobiegłam do pokoju, zabierając dla Fenni delicje wiśniowe. Mam nadzieję, że jej posmakują. Gdy tylko zamknęłam za sobą drzwi od pokoju, kwami od razu wyleciała z mojej kurtki.

-Jak mogłaś o mnie zapomnieć? Co by się stało gdyby nagle Władca Ciem zaatakował, a mnie nie było by przy tobie i nie mogłabyś się przemienić? - krzyczała swoim cieniutkim i słodkim głosikiem. Przez co w pewien sposób nie mogłam brać jej na poważnie, ale wiedziałam, że jest mocno wkurzona.

- Bardzo cię przepraszam Fenni! Proszę wybacz mi! - jednak ta nadal była na mnie zła.

 Nagle do głowy przyszedł mi diabelski pomysł.

- A wybaczysz mi jak dam ci to całe pudełko pysznych, wiśniowych delicji? - pomachałam jej opakowaniem łakoci przed oczkami. Widać było, że się łamie. Po chwili zabrała mi pudełko. Nie wiem jak ona je trzyma.

-Dobrze, wybaczam. Ale tylko ten raz. - przytuliłam ją lekko,  aby nie zrobić jej krzywdy. Lekcja na przyszłość: na kwami najlepsze są delicje wiśniowe.

  Reszta tygodnia minęła spokojnie. Razem z rodzicami często oglądałam w wiadomościach brawurowe akcje Biedronki i Czarnego Kota. Już nie mogę się doczekać kiedy będę z nimi walczyć i ratować świat. Dlaczego nie chodziłam z nimi na misję? To dlatego, że to nie były jakieś specjalne misję. Tylko jakieś błahostki typu kot utknął na drzewie. A ja chciałam pojawić się z przytupem. Kiedy będę mogła na serio im pomóc. 

Kilka razy się przemieniłam, aby zobaczyć jak wyglądam, bądź, aby poćwiczyć moje moce. Co prawda ogień na którym ćwiczyłam to był płomień od świeczki. Ale lepiej żebym umiała kontrolować w ogóle jakiś rodzaj ognia niż żaden. 

 W poniedziałek obudziłam się bardzo wcześnie i nie mogłam już zasnąć. Nowa szkoła, nowa klasa. Okej wszystko będzie okej. Wzięłam szybki prysznic, rozczesałam włosy, które postanowiłam zapleść w francuza na boku. Do tego ubrałam kremowy sweter z czarnym sercem, poszarpane czarne dżinsy, zwykłe tenisówki oraz czarną czapkę.

 Przed samym wyjściem włożyłam do torebki ciasteczka dla Fenni, a sama kwami do niej wleciała. Kiedy tylko przyszłam do szkoły od razu skierowałam się do biura dyrektora Damocles'a, aby dopełnić formalności i przede spytać do jakiej klasy będę chodzić. Gdy dotarłam do wielkich drzwi zapukałam i gdy usłyszałam pozwolenie na wejście, weszłam do tak zwanej paszczy lwa. Przy biurku siedział starszy pan, który bądźmy szczerzy wyglądał jak sowa. Do tego wszędzie w jego gabinecie były obrazy tych właśnie ptaków. Obok niego stała wysoka, szczupła kobieta w rudych włosach upiętym w kok. Jak już tylko usiadłam na przeciwko dyra, Pan Sowa przemówił.

- Dzień Dobry nazywam się pan Damocles. Ty musisz być Olivia Lisek, tak? - spytał, a ja tylko pokiwałam głową

- To jest pani Bustier twoja wychowawczyni. Proszę oto twój plan lekcji. Leć na lekcje. Pani Bustier cię zaprowadzi do klasy, bo z tego co widziałem na planie masz teraz godzinę wychowawczą, więc przy okazji poznasz całą klasę. - podziękowałam, po czym razem nauczycielką skierowaliśmy się w stronę klasy.

 Po jakiś 5 minutach dotarłyśmy do sali. Muszę przyznać, że trochę się denerwuję. A co jeśli mnie nie polubią! Nauczycielka widząc moje zdenerwowanie uspokoiła mnie mówiąc, że uczniowie są bardzo mili. Chwile później weszliśmy do klasy.

 W klasie toczyły się rozmowy, jednak gdy tylko mnie zauważyli, rozmowy ucichły, a wszystkie spojrzenia skupiły się na mojej osobie. Szczerze, to się im nie dziwię... w środku roku szkolnego pojawia się nowa uczennica, o której istnieniu nawet pewnie nie mieli pojęcia, a tym bardziej o tym, że będzie chodziła z nimi do klasy. Rozejrzałam się po klasie i zauważyłam dziewczynę, która tydzień temu przyszła do dziadka. Jako jedyna się do mnie uśmiechała, abym chociaż w jakimś stopniu poczuła się komfortowo. Oczywiście pani przedstawiła mnie klasie i poprosiła mnie, abym coś o sobie opowiedziała. Dobra raz kozie śmierć:

- Yyy... Cześć, mam na imię Olivia i mam 15 lat. Jestem pół-francuską pół-polką. Urodziłam się we Francji, ale później przeprowadziłam się do Polski i teraz, jak widzicie wróciłam z powrotem. Jeśli chcecie mnie o coś spytać to możecie pytać. - powiedziałam, a nauczycielka powiedziała, że to doskonały pomysł i postanowiła, że resztę lekcji poświęcimy właśnie na pytania. ŚWIETNIE SIĘ URZĄDZIŁAŚ! NORMALNIE LEPIEJ W KOLANO SOBIE STRZELIĆ NIE MOGŁAŚ! Przez resztę lekcji wszyscy zadawali mi pytania, a ja odpowiadałam. Pytali na przekład jak się mówi różne rzeczy po polsku i takie tam. Normalka, tak samo było w Polsce: ,,Jak powiedzieć po francusku tost?", "Kocham cię?"  i wiele tego typu. 

Pod koniec lekcji usiadłam razem z Alyą oraz jak dobrze pamiętam Marinette. Tą dziewczyną od niby herbatki, którą miała kupić u mojego dziadka. Okazało się, że jest przewodniczącym klasy i chodzi z jakimś Natanielem, który również chodzi do naszej klasy. Dobrze się z nią dogadywałam. Ostrzegła mnie nawet przed Chloe. Dziewczyna ta podobno jest wredna i najlepiej bez bata nie podchodzić. Ha... nie z takimi się miało do czynienia, więc jakaś rozpieszczona dziewczynka nie jest mi straszna. Gdy w końcu lekcja się skończyła razem z dziewczynami zaczęłyśmy plotkować, aby lepiej się poznać. 

- No i wtedy Mari dosłownie rozgromiła... 

-Viuś?! To ty? - tylko dwie osoby mnie tak nazywały, jedna z nich ma prawa tutaj być, więc... kiedy się odwróciłam zamurowało mnie. To był...

Cześć i witam! 

Mam nadzieję, że się podobało a jeśli tak to możesz zostawić gwiazdkę i zaobserwować to wtedy będziesz na bieżąco z przygodami naszego fenixa.  

Miraculum FeniksaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz