02 |Początek końca

191 30 13
                                    

— Wróciłeś...— Dziewczyna bardziej zdziwiła się na widok Doktora niż swoje nagle ozdrowienie. Gwałtownie zaczerpnęła powietrza i rozejrzała się dookoła.

Zegar, zawieszony na jasnej ścianie, wciąż tykał. Cichy, monotonny dźwięk rozpraszał Grace. Rytm, którego słuchała tak długo, wpisał się w jej umysł. Zamykając oczy, wciąż wyobrażała sobie czarne wskazówki. Czekała na odpowiedz doktora, chłonąc każdy inny dźwięk. Chłonąc świat na nowo.

— Czasem i tak bywa — westchnął, wzruszając ramionami. — Przepraszam, że ten tydzień tak się przeciągnął. — Uśmiechnął się, po czym pomógł jej wstać, podając dłoń.

Mogłoby się wydawać, że będzie osłabiona. Że będzie inna. Dziewczyna, wciąż  wpatrując się w kosmitę, przyjęła pomoc. Jej delikatne, bose stopy stanęły na chłodnej posadzce. Otrzepała szpitalny strój z niewidzialnego kurzu i spojrzała na niego swymi oczyma, w których tlił się żar.

— Gdzie zniknęła marynarka? — Grace zaczęła obchodzić go dookoła. Ostrożnie stąpała po podłodze, dotykając ubrania Czternastego. — O! Jest i mucha!— krzyknęła nagle głosem, który nadal był lekko ochrypły. Przyjrzała się jej uważnie, następnie lekko poprawiła zielony materiał. Doktor posłał jej krzywe spojrzenie. Nienawidził tego. Przynajmniej od teraz. — No co? Była krzywo. — Uśmiechnęła się, a na jej twarzy pojawiły się dołeczki. Jej duże oczy znów chłonęły jego wygląd. Znów przypatrywali się mu, jak wtedy, przy stole w kuchni.

— Gotowa? — Chwycił jej rękę i gwałtownie pociągnął za sobą. Nie warząc na konsekwencje, szarpnął jej dłonią.  Nie warząc na na jej bose stopy, zaciągnął ją za próg sali.

— Poczekaj. — powiedziawszy, podeszła do szpitalnej szafy i wyjęła z niej małą walizkę — Teraz jestem gotowa — stwierdziła dziarsko, stając przed nim.

Dziewczyna była wyraźnie zaskoczona powrotem bohatera z jej dzieciństwa. Jak większość myślała, że to sen. Poczuła znaczną ulgę wychodząc stąd na własnych nogach, nie pytała jak. Po prostu cieszyła się tą chwilą, która mogła okazać się senną marą. Radość wygrała z szokiem, który wywołała wizyta. Chęć nowego życia i przygód była silniejsza od racjonalnego myślenia. Idąc, mijali zaszokowane pielęgniarki. Ktoś próbował ich zatrzymać, lecz oni szli dalej. Grace zasłaniała swoją twarz, by jej nie poznano. Choć i tak wszyscy wiedzieli. Wszyscy patrzyli, lecz nikt nie widział.

Zobaczywszy niebieską budkę na placu z kwiatami, nie wiedziała, co zrobić. Spacerowała naokoło niej, uważając na kamienie, które kuły jej stopy. Jeszcze przez chwilę nie wierzyła. Wychodząc ze szpitala, myślała, że to sen.  Jednak na widok TARDIS coś ją tknęło. Coś przywróciło dziecinne wspomnienia i uczucia.

— To naprawę ty! — Przytuliła go ze łzami w oczach. Łzami, które wysychając zostawiły ciemne kropki na marynarce Doktora. Prawdopodobnie, to jedyna dobra rzecz jaka ją spotkała do tego czasu. Jaka ją spotkała kiedykolwiek. Zignorowała wszystkie sprzeciwy i podjęła decyzję, która była jej przeznaczona.

Doktor odwzajemnił uścisk. Teraz, lubił się przytulać. Lubił, choć uściski dalej kryły jego smutną twarz. Po chwili puścił Grace.W tym czasie TARDIS wydała z siebie Ten Dźwięk. Dźwięk, który śnił się dziewczynie po nocach.

— Niecierpliwi się, a to nie jest dla nas dobre.— Kosmita nagle pojawił się za Grace i wepchnął ją do budki, którą tak kochał. Którą kiedyś ukradł, by pomagać. 

— Przecież się nie zmieścimy! — Próbowała wyhamować przed zderzeniem z drzwiami jednak w tym samym momencie jej oczom ukazało się wnętrze pełne okrągłych kółek na ścianach, guzików i dźwigni o futurystycznym wyglądzie. — Wow! Z zewnątrz była bardziej niepozorna. — Wzięła głęboki wdech i rozejrzała się dookoła. Wszytko to, było takie inne. Nowe.  W myślach, karciła się za chęć naciśnięcia tych wszystkich guzików.

Pierwsza Zasada - Doktor Kłamie |Doctor Who [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz