06 |Idź i śpiewaj

84 20 26
                                    


— Tym razem ci się spodoba — powiedział, wyjmując skrzypce z futerału i bawiąc się nimi. — Nie wiedziałem, że grasz — dodał cicho. Usiadł na jasnoszarej sofie w salonie. — Zagrasz mi coś? — zapytał nagle delikatnym głosiem. Zupełnie zignorował cel ich podróży.

— Nie dziś...zostawiłam nuty w szkole — odparła niepewnie, przyznając się do błędu. Jej głosik był cichy i bardzo skromny.

— Tylko nie mów — zaczął, pamiętając, co go spotkało — że jesteś nauczycielką — zdenerwował się. — Nie mam zamiaru, znów, udawać woźnego. — Uśmiechnął się szeroko, wlepiając w nią oczy wielkości monety.

— Wiesz co — zupełnie zbyła jego pytanie. — TARDIS nawet nieźle pasuje do mojego mieszkania — zażartowała, oglądając się naokoło.

— Wiem. — Wstał nagle z sofy i podszedł w jej stronę. — Ale ten mały kluczyk musisz oddać. — Wystawił rękę, by odzyskać przedmiot. Uśmiechnął się delikatnie, gdy musnęła jego dłoń, ale nie oddała złotego breloczka. — Teraz — nalegał.

— Jesteś taki zasadniczy — westchnęła teatralnie. — To gdzie lecimy? — zapytała zniecierpliwiona, poprawiając kolorowe poduszki. Musiała czymś zająć ręce, w końcu zabrał jej klucz do statku.

— Zaraz się przekonasz — rzucił szybko i pociągnął ją za sobą w stronę Niebieskiej Budki. Poduchy upadły na podłogę z lekkim echem. Buty Grace zostawiły ślady na panelach.

Jak się okazało, TARDIS zmieniła się od jej ostatniej wizyty. Choć nie było to dawno, jeszcze miesiąc temu budkę wypełniała ciepła żółć. Teraz jednak teraz królowała w niej szarość i białe światło. Było dość...nowocześnie, o ile można tak powiedzieć o starym statku niewiadomego pochodzenia.

— Zrobiłem mały remont, ale przynajmniej jest więcej kółek na ścianach. — Stanął przy konsoli i zaczął ją głaskać. W głowę wciąż podziwiał się za ten genialny pomysł z okrągłymi cosiami. — Pociagnij dźwignię, teraz jest na lewo od drzwi. — Wskazał jej miejsce, w którym się znajdowała.

— Tak jest, Kapitanie! — Dziewczyna udała, że salutuje, po czym wykonała niezdarnie oraz wolno rozkaz. Idąc po metalowej kratce, lekko się potknęła.

Nagle Statek Typu 40 wydał z siebie przestarzały dźwięk i ruszył na podbój kosmosu. Wszystko lekko się zatrzęsło, lecz już po chwili wróciło do dawnego ładu. Podróż, jak zawsze, nie trwała długo. Kolorowe światła migały jeszcze przez chwilę, by nagle zgasnąć. Dziewczyna powoli wyszła z budki, uważając żeby się nie potknąć. Stwierdziła, po szorstkim dźwięku, że już wylądowali. Szeroko się uśmiechnęła, widząc brak jakichkolwiek ścian naokoło siebie.

Doktor także się cieszył. Co prawda kłamał, mówiąc, że wie gdzie lecą, ale to mały blef. Westchnął, czując powietrze i widząc światło ziemskie.

— Chodź Blanche-Neige, idziemy dowiedzieć się gdzie jesteśmy — powiedział pełen obaw, w końcu nie wiedział, co go tu czeka. Poprawił dziarsko marynarkę i ruszył przodem.

Dziewczyna zgodnie maszerowała za nim. Polubiła to. Lubiła być w jego towarzystwie nawet, gdy nie czuła się bezpiecznie. Właściwe to lubiła wszystko, co wiązane z Doktorem. No prawie, ale to nie ważne.

Szli w stronę bramy miasta, którego ulice wypełniał tłum ludzi.  Tłok był niesamowity. Jakby odbywał się jarmark, choć go nie było. Ktoś krzyczał, ktoś płakał, ktoś po prostu żył, tworzył hałas, który dla Grace, wydawał się nie do zniesienia. Wszystko piszczało i wydawało dźwięki.

Gdy przedarli się przez ludzi, Doctor gwałtownie puścił jej dłoń i wyrwał gazetę jednemu z chłopców stojących na rogu uliczki. Niespodziewanie zabrał mu źródło dochodów.

Pierwsza Zasada - Doktor Kłamie |Doctor Who [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz