04 |Złe wychowanie

98 21 12
                                    

— Lepiej się odsuń, Grace! —  krzyknął kosmita, patrząc na dziewczynę. Jego głos był spokojny. Dziwnie spokojny, jak na nadchodzącą katastrofę. — Uważaj, chyba jest zła —  powiedział, widząc jak przez drzwi wchodzi zdenerwowana kobieta w białej koszuli. Jej blond loki delikatnie podskakiwały, oczy podkreślał delikatny makijaż.

— Co ty sobie wyobrażasz! Jesteś okropny! Zwykły szaleniec z budką, nic nieznaczący śmieć gotowy do wyrzucenia. — Stanęła bliżej Doktora i spojrzała mu w oczy. Była niezwykle szybka. Niezwykle piękna i odrobinę szalona, ale właśnie to w niej pokochał. — Nie wtrącaj się, zostaw moje życie w spokoju — rzekła srogo, po czym uderzyła go w twarz. I jeszcze raz. Kosmita natychmiast złapał się za obolały policzek.

— River? — powiedział z trudem, ale wciąż delikatnie, Doktor i odsunął ją od siebie. — Dobrze się czujesz? — zapytał zmartwiony. Nawet nie spostrzegł, że gładzi jej dłoń. Nie spostrzegł spojrzenia nowej towarzyszki, które mówiło wszystko.

— Kim jest ta kobieta? — Grace ostrożnie wychyliła się zza pleców Władcy Czasu. Była zdziwiona. Wprost zaszokowana, przecież Doktor mówił, że nie ma nikogo na Ziemi. Kręciła głową, patrząc jak kosmita akceptuje karę.

— To teraz tak się bawisz? — zapytała cicho blondynka i znów wymierzyła cios. Nagle Czternasty złapał jej dłoń. Był naprawdę silny, dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że rani River. Delikatnie puścił jej rękę, bezgłośnie przepraszając.

Hello sweetie* — dodał cicho, a w jego głosie słychać było miłość. Usadził ją na krześle obok konsoli TARDIS, zupełnie ignorując czarnowłosą. Wciąż karcił się w myślach.

— Witaj, kochany — powiedziała nagle. — Przepraszam, przepraszam....— szeptała słodkim głosem, podpierając głowę na dłoniach. — Nie wiem, dlaczego to zrobiłam, naprawdę nie wiem... —  Gdyby jej nie znał, powiedziałby, że zaraz zacznie płakać. Wstała gwałtownie i przytuliła zdezorientowanego Doktora, nastepnie złożyła na jego ustach długi pocałunek. Słodki pocałunek, który był gdzieś pomiędzy jej wizytą w bibliotece a spotkaniem Amy i jej męża. Nie wiedział, jak się tu znalazła, ale wiedział, że była Jego River.

Brunetka patrzyła na wszystko, lecz nic nie rozumiała. Obserwowała ich lekko zawstydzona. Próbowała oderwać wzrok, ale w blondynce było coś hipnotyzującego. Coś innego.

— Grace — zwrócił się ku niej, nagle odwracając głowę — to moja żona, River Song — powiedział zupełnie normalnie. — River wszystko w porządku? — zapytał, dotykając jej kurtki. Zaczepił dłonią jej loki, które tak kiedyś kochał. O ironio! Dlaczego nigdy nie mogli się zgrać? Dlaczego zawsze któreś z nich było zbyt dziecinne i nie mogło zrozumieć? — Zdejmij ją. — Chwycił ubranie i pomógł blondynce. Mimo wyrzutów sumienia, które sobie robił, wciąż nie mógł zrozumieć. Wciąż był zbyt dziecinny.

Ostrożnie przekładał nakrycie z ręki do ręki, badając dziwny różowawy śluz, którym było pokryte. Coś okropnie lepkiego a jednocześnie przyjemnego w dotyku.

— Ona jest twoją żoną? — zapytała brunetka, która dopiero teraz doszła do siebie. Wciąż patrzyła na nich zaszokowana. Wciąż nie mogła pojąć.

— Właściwie to nie moją, chociaż moją...— mówił pod nosem, skanując ubranie sonicznym śrubokrętem. — Wiesz, co to jest? — zwrócił się do niebieskiej budki, wciąż bawiąc się urządzeniem.

— Nie, a ty? — odparły zgodnym chórem kobiety, uśmiechając się do siebie. Najwyraźniej, żadna z nich nie była zazdrosna. Bo i o co?

— Ja też nie, więc tę kwestię mamy wyjaśnioną — rzucił i pobrał próbkę materiału. Mówił bardzo spokojnie, zawsze był spokojny. Spokojny i lekko tajemniczy, ale to przecież Doktor o dwóch sercach.— Gdzie ostatnio byłaś, River? — zwrócił się do swojej ukochanej, patrząc na nią z politowaniem.

Pierwsza Zasada - Doktor Kłamie |Doctor Who [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz