— Skąd ją znałeś i co to w ogóle było? — pytała zdenerwowana brunetka. Jej głos był podniesiony i niespokojny. Bała się. — Coś ty sobie wyobrażał, a jakby cię zabiła? — myślała głośno, nie warząc na reakcję Doktora. — Znów zostałabym sama... — dopowiedziała cicho, gdy uszła z niej złość. Lekko pokręciła głową z niedowierzaniem.
— Spokojnie — powiedział, przerażony tym co zaszło. — To była...nie wiem, nie umiem tego określić — mówił powoli, jąkając się. — Nigdy cię nie zostawię — dodał pewnie po chwili, następnie przytulił czarnowłosą i delikatnie otarł łzę z jej policzka — zostałaś skazana na żywot ze mną. — Zaśmiał się, a dziewczyna dołączyła po chwili.
Mimo tych jego tajemnic i szaleństwa, pokochała go. Zaprzyjaźniła się z nowym stylem życia i nieziemskim Doktorem o dwóch sercach.
— Kto, a raczej co to było? — Grace, nie odpuściła. Po chwili zaczęła znów dopytywać. Drążyć tak trudny, dla niego, temat
— Widziałaś może Opowieść Wigilijną? — zapytał zupełnie zwyczajnie, lecz ona wyczuła nutkę melancholii w jego słowach. — To taki duch przeszłości, wszyscy, których kiedyś skrzywdziłem wracają — mówił spokojniej niż ostatnio. Mówił, tęskniąc za tym, co utracił. Tak bardzo żałując, co zrobiła czego nie zdążył zrobić. — Ktoś musi bardzo mnie nie lubić. — Wzrusza ramionami w akcie bezsilności. — Przywołuje wszystko i wszystkich, wywołuje senne mary, a to była jedna z nich. — Wskazał na drzwi, za którymi słychać śpiew.
— Jeśli to zwidy, dlaczego ja je widzę? — Dziewczyna patrzy na niego, próbując odkryć uczucia, które w nim krążą. — Przecież dotyczą ciebie — dopytuje, schodząc zaraz obok Doktora.
— Jesteś ze mną związana, tak samo jak i oni — bierze głęboki wdech — ci wszyscy ludzie. — Poprawia kołnierzyk, by nie było widać, prze co przeszedł. — Miałem ich chronić, a co robię? — zapytał po chwili czysto retorycznie.
— Robisz dużo więcej — odparła szybko Grace, widząc jego puste oczy, w który wygasała nadzieja.
Dwójka towarzyszy cicho zachodzi do salonu, gdzie czekała na nich kobieta, z którą rozmawiali wcześniej. Powili stąpają po podłodze, która tyle przeszła. Czarnowłosa omiata, znów, wzrokiem pomieszczenie. Czuje, nie więżąc czemu, ciepło w jej małym sercem. Czuje, jak jakaś niesforna myśl, próbuje przebić się przez blokadę, którą ktoś dawno temu utworzył.
Kobieta nagle odwróciła się w ich stronę, słysząc delikatne kroki.— Co z nią? — zapytała, siedząc w szarym fotelu. Jej włosy opadały na zgarbione plecy. Nie wyglądała najlepiej.
— Wszystko będzie dobrze — uspokajała ją czarnowłosa, gdy zaczęła oddychać niespokojnie.
— Już się nią zajęliśmy. — Głos kosmity bel niezwykle ciepły. — Dzieci mogą spokojne się bawić i co tam jeszcze robią...— Uśmiechnął się, po czym chwycił Grace za rękę i wyszedł z pokoju.
Czarnowłosa rzuciła mu zdezorientowane spojrzenie. Chciała mu wszystko wyrzucić. Gdy opuszczali dom, mogli usłyszeć fragmenty apelu. Najwidoczniej wychowawczyni zwołała wszystkich i zaczęła ostrzegać przed niebezpieczeństwem.
Była dość zdezorientowana i zaskoczona. Zła i przerażona.— Jak ją mogłeś tak zostawić?! — zapytała Grace, krzycząc na całą ulicę, przyciągając jednocześnie spojrzenia przechodniów. Zatrzasnęła drwi ze sporym hukiem. — A jeśli wróci? — powiedziała, patrząc jak kosmita rozkoszuje się świeżym powietrzem.
— Potwór dostał to czego chciał. — Zatrzymał się na chwilę, by wziąć kolejny wdech. Nie przychodziło mu łatwo, mówienie o tym. — Wspomnienia — rzekł nagle. — Tylko to po was zostaje. Tylko wspomnienia, które i tak giną. Giną, a ty zostajesz zapomniany — powiedział z lekkim smutkiem.
CZYTASZ
Pierwsza Zasada - Doktor Kłamie |Doctor Who [ZAKOŃCZONE]
Fanfiction❝001: The Doctor lies. 001: Do exactly as I say.❞ Czternasta regeneracja Władcy Czasu wyrusza na ratunek Ziemi. Ku zbiegom okoliczności, które podobno nie istnieją, zawsze trafia w miejsce, gdzie go najbardziej potrzebują. Zostawia swe ślady ra...