07 |Nie ukrywaj nic

80 18 11
                                    

— Skąd ją znałeś i co to w ogóle było? — pytała zdenerwowana brunetka. Jej głos był podniesiony i niespokojny. Bała się. — Coś ty sobie wyobrażał, a jakby cię zabiła? — myślała głośno, nie warząc na reakcję Doktora. — Znów zostałabym sama... — dopowiedziała cicho, gdy uszła z niej złość. Lekko pokręciła głową z niedowierzaniem.

— Spokojnie — powiedział, przerażony tym co zaszło. — To była...nie wiem, nie umiem tego określić — mówił powoli, jąkając się. — Nigdy cię nie zostawię — dodał pewnie po chwili, następnie przytulił czarnowłosą i delikatnie otarł łzę z jej policzka — zostałaś skazana na żywot ze mną. — Zaśmiał się, a dziewczyna dołączyła po chwili.

Mimo tych jego tajemnic i szaleństwa, pokochała go. Zaprzyjaźniła się z nowym stylem życia i nieziemskim Doktorem o dwóch sercach.

— Kto, a raczej co to było? — Grace, nie odpuściła. Po chwili zaczęła znów dopytywać. Drążyć tak trudny, dla niego, temat

— Widziałaś może Opowieść Wigilijną? — zapytał zupełnie zwyczajnie, lecz ona wyczuła nutkę melancholii w jego słowach. — To taki duch przeszłości, wszyscy, których kiedyś skrzywdziłem wracają — mówił spokojniej niż ostatnio. Mówił, tęskniąc za tym, co utracił. Tak bardzo żałując, co zrobiła czego nie zdążył zrobić. —  Ktoś musi bardzo mnie nie lubić. — Wzrusza ramionami w akcie bezsilności. — Przywołuje wszystko i wszystkich, wywołuje senne mary, a to była jedna z nich. — Wskazał na drzwi, za którymi słychać śpiew.

— Jeśli to zwidy, dlaczego ja je widzę? — Dziewczyna patrzy na niego, próbując odkryć uczucia, które w nim krążą. —  Przecież dotyczą ciebie — dopytuje, schodząc zaraz obok Doktora.

— Jesteś ze mną związana, tak samo jak i oni — bierze głęboki wdech — ci wszyscy ludzie. — Poprawia kołnierzyk, by nie było widać, prze co przeszedł. — Miałem ich chronić, a co robię? — zapytał po chwili czysto retorycznie.

— Robisz dużo więcej — odparła szybko Grace, widząc jego puste oczy, w który wygasała nadzieja.

Dwójka towarzyszy cicho zachodzi do salonu, gdzie czekała na nich kobieta, z którą rozmawiali wcześniej. Powili stąpają po podłodze, która tyle przeszła. Czarnowłosa omiata, znów, wzrokiem pomieszczenie. Czuje, nie więżąc czemu, ciepło w jej małym sercem. Czuje, jak jakaś niesforna myśl, próbuje przebić się przez blokadę, którą ktoś dawno temu utworzył.
Kobieta nagle odwróciła się w ich stronę, słysząc delikatne kroki.

— Co z nią? — zapytała, siedząc w szarym fotelu. Jej włosy opadały na zgarbione plecy. Nie wyglądała najlepiej.

— Wszystko będzie dobrze — uspokajała ją czarnowłosa, gdy zaczęła oddychać niespokojnie.

— Już się nią zajęliśmy. — Głos kosmity bel niezwykle ciepły. — Dzieci mogą spokojne się bawić i co tam jeszcze robią...— Uśmiechnął się, po czym chwycił Grace za rękę i wyszedł z pokoju.

Czarnowłosa rzuciła mu zdezorientowane spojrzenie. Chciała mu wszystko wyrzucić. Gdy opuszczali dom, mogli usłyszeć fragmenty apelu. Najwidoczniej wychowawczyni zwołała wszystkich i zaczęła ostrzegać przed niebezpieczeństwem.
Była dość zdezorientowana i zaskoczona. Zła i przerażona.

— Jak ją mogłeś tak zostawić?! — zapytała Grace, krzycząc na całą ulicę, przyciągając jednocześnie spojrzenia przechodniów. Zatrzasnęła drwi ze sporym hukiem. — A jeśli wróci? — powiedziała, patrząc jak kosmita rozkoszuje się świeżym powietrzem.

— Potwór dostał to czego chciał. — Zatrzymał się na chwilę, by wziąć kolejny wdech. Nie przychodziło mu łatwo, mówienie o tym. — Wspomnienia — rzekł nagle. — Tylko to po was zostaje. Tylko wspomnienia, które i tak giną. Giną, a ty zostajesz zapomniany — powiedział z lekkim smutkiem.

Pierwsza Zasada - Doktor Kłamie |Doctor Who [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz