Lekcje zakończyły się, a dziewczyna powoli ruszyła w stronę mieszkania. Grace codziennie przemierzała tę samą trasę, kochała to. Kochała obserwować zmiany jakie zachodzą w przyrodzie, choć niezbyt interesowały ją nauki związane z wszelką fizyką i świtem na około. Po prostu lubiła obserwować. Kochała nie tylko patrzeć, ale i obserwować.
— Może Panią podwieźć? — Niebieska Budka wylądowała naprzeciw niej. Z jej wnętrza wyłonił się kosmita, który wsiąknie w tej chwili zaczął jej imponować. — Oczywiście okrężną drogą. — Zaśmiał się Doktor i otworzył szerzej niebieskie drzwi.
— Skoro tak nalegasz — odparła i wbiegła na pokład, rozrzucając niektóre z zapisków na chodnik.
Była tak bardzo podekscytowana. Mimo, że minął tylko tydzień, lub dwa, stęskniła się za nim. Przepełniała ją radość. Potrzebowała trochę czasu na ułożenie sobie życia, bez zastanawiania się, czy przeżyje atak krwiożerczych stworzeń na innej planecie. Teraz jednak była gotowa. Choćby to miała być jej ostatnia przygoda, chce dobrze spędzić ten czas.
— Gotowa na małe wakacje? — zapytał mężczyzna, stając obok kobiety.
Na jego twarzy wciąż błąkał się uśmiech. Nic się nie zmienił, właściwe nie miał nawet kiedy. Wciąż ten sam lekko potargany płaszcz, zmierzwione włosy i dziecięcy zapał.
— Oczywiście! — krzyknęła, słysząc pytanie. Jej drobna, pyzatą twarz pokryła się rumieńcem. Ciepłe szczęście wypełniło ją całkowicie.
• • •
— Czy to Francja? — Obróciła się gwałtownie, trzepiącej włosami we wszystkie strony świata. — Tak! Zawsze o tym marzyłam — powiedziała i przytuliła mocno Doktora.
To były wakacje od życia, jakie ją ostatnio spotkało. Mimo, że Doktor uleczył jej zewnętrzne rany, nie scalił jej serca. Tydzień, lub dwa, Grace tułała się od terapeuty do terapeuty. Ostatnia wizyta u matki dość mocno ją wstrząsnęła.
— Francja, Paryż 1894, wiesz co to znaczy? — Wyszedł z TARDIS, próbując odciągnąć ją od siebie delikatnie.
— Zobaczymy pierwszy film? Pójdziemy do kina niemego? — mówiła podekscytowana.
W jej oczach migały iskierki. Kosmita cieszył się, że choć ja chwile zapomnie o tym, jak prawie umarła. Choć raz chciał zatrzymać kogoś przy sobie na dłużej, choć wiedział, że to nie możliwe.
— Znasz francuski? — Uniósł brwi, by dodać sytuacji powagi.
— Łi, łi bagietka, ślimak. — Zaśmiała się. — Od czegoś mamy przecież TARDIS. — Pogładziła budkę, z którą się zaprzyjaźniła.
Doktor pokręcił głową z niedowierzaniem, po czym ruszył w stronę jednego z domów. Wciąż dziwił się, dlaczego jego towarzyszę lepiej dogadują się ze statkiem niż on. Ruszył przodem, by choć na chwilę móc pomyśleć. Zostawił na ułamek sekundy Grace z TARDIS, a ta już znalazła przyjaciółkę.
— Nie, moja droga — powiedział, gdy Grace zaczęła go doganiać. — Dziś odkryjemy nie kto, ale co zainspirowało naszych braci — rzucił szybko, by uniknąć zbędnych wyjaśnień.
Paryż był piękny. Dziewczyna z chęcią weszłaby na wieżę Eiffla, na której jak na razie nie było tłumów turystów. Za parędziesiąt lat wszystko się zmieni. Zawsze się coś zmienia. Oboje rozglądali się, obserwując kamienice i widoki, za którymi będą tęsknić, gdy wrócą. Idąc, nic nie mówili. Nie potrzebowali słów, by delektować się widokami. Było coś niezwykłego w tym wszystkim. W tym starym świecie, którego jeszcze nie odkryli.
CZYTASZ
Pierwsza Zasada - Doktor Kłamie |Doctor Who [ZAKOŃCZONE]
Fanfiction❝001: The Doctor lies. 001: Do exactly as I say.❞ Czternasta regeneracja Władcy Czasu wyrusza na ratunek Ziemi. Ku zbiegom okoliczności, które podobno nie istnieją, zawsze trafia w miejsce, gdzie go najbardziej potrzebują. Zostawia swe ślady ra...