Rozdział Siedemnasty

576 43 2
                                    

Pukała do drzwi kolejny już raz mając nadzieję, że w końcu ujrzy w nich uśmiechniętego bruneta. Nie odzywał się do niej już trzy tygodnie. Na początku uznała, że może się na nią obraził, jednak to nie było w jego stylu. Kiedy spytała się Steve'a, ten wytłumaczył jego zniknięcie misją. Uwierzyła w to. Jednak, kiedy po trzech tygodniach po raz kolejny zapukała w drzwi blondyna ten zaczął się plątać i domyśliła się, że coś jest na rzeczy. 

Więc znalazła się pod mieszkaniem bruneta w nadziei, że jej wszystko wytłumaczy, jednak Barnes nie otwierał, nie odbierał telefonów, ani nie pisał. Brunetka westchnęła ciężko i zawiedziona odeszła od drzwi. Wracała przez zaśnieżone ulice Nowego Jorku do swojego mieszkania. Dziwiło ją dziwne uczucie do James'a, jednak tłumaczyła to sobie po prostu szybkim przyzwyczajaniem się do ludzi. Brakowało jej bruneta, samej jego obecności. Będąc już w swoim pokoju, nie czuła ciepła, lecz zimno, który mroziło krew w jej żyłach.

Oparła się o drzwi swojego pokoju, a wspomnienia zalały jej umysł. Ich martwe ciała, jego oddech, przerażony wzrok brata. Nagle wstała, gdyż ktoś zastukał w okno. Obtarła łzy z oczu i podeszła do okna, lekko przerażona. Po raz kolejny ktoś zapukał. Przerażona odsunęła się od okna, a cała odwaga gdzieś wyparowała. Jednak gdy ujrzała twarz James'a, z impetem otworzyła je. Do środka wleciało zimne powietrze, a wraz z nim brunet. Zlustrował wzrokiem pomieszczenie.

Katrina spoglądała na niego zaskoczona.  

-C-Co ty tu robisz?

Barnes miał przyspieszony oddech, a pod okiem widniał duży siniak. 

-Co Ci się stało?

Mężczyzna wyjął z kabury pistolet i położył go na biurku brunetki.

-Po co mi to dajesz? Nie umiem się obsługiwać bronią, nic bym z tym nie zrobiła - pisnęła, odsuwając się od broni, a brunet spojrzał na nią przestraszonym wzrokiem - Odpowiesz mi?

Mężczyzna nagle podszedł do niej, ich twarze dzieliły centymetry. Odparł zduszonym głosem.

-Weź pistolet.

Brunetka odsunęła się i wzięła do dłoni broń. Myślała, że zwymiotuje. Nie wzięłaby go, gdyby nie zimny głos mężczyzny.

-Wyceluj we mnie.

Przedmiot wypadł z ręki dziewczyny, a jej samej zabrakło tchu.

-Oszalałeś?

-Wyceluj.

Głos miał spokojny. Katrina schyliła się po broń.

-Dobrze. Teraz podnieś ją i wyceluj we mnie.

Brunetka pokręciła głową.

-Nie zrobię tego.

-Musisz...

Spojrzała na niego jak na wariata. Widziała prośbę w jego oczach. W swoich miała łzy.

-Co mam zrobić, gdy już w Ciebie wyceluję?

-Nacisnąć spust...

.

-Może być wszędzie. Nawet za drzwiami. Jest jednym z najlepiej szkolonych ludzi na świecie.

Maria Hill chodziła od ściany do ściany. Rudowłosa kobieta wstała z krzesła.

-Steve wiemy, że jest twoim przyjacielem, ale on stanowi zagrożenie.

Blondyn pokręcił głową.

-Naprawdę nie mam pojęcia, gdzie on się znajduje. Uwierz mi Nat. 

Agentka Romanoff nagle jakby sobie coś uświadomiła.

-Że też o tym nie pomyślałam... Przecież my doskonale wiemy, gdzie on jest.

Maria spojrzała na Natashę w oczekiwaniu.

-Przyślijcie do mnie agentów, wiem gdzie jest Barnes.

.

-Wiesz, że Cię nie zabiję, nawet gdybyś nie wiem jak prosił. Co Ci odbiło?!

Mężczyzna wyrwał jej z ręki pistolet i sam sobie przystawił do głowy. 

-Skoro ty tego nie zrobisz, sam sobie poradzę.

Katrina była przerażona, nie wiedziała co w tej sytuacji robić.

-Nie, nie! Spokojnie, James. Odstaw to. Proszę Cię, odstaw ten pistolet.

Zrozpaczona dziewczyna spróbowała się do niego zbliżyć, jednak Barnes odsunął się od niej. 

-Oddaj mi to...

Mężczyzna spojrzał na nią jak na ostatnią deskę ratunku.

-Znów to zrobiłem.

-Co?

-Ten mężczyzna... On miał zeszyt. Ja tego nie kontrolowałem... Naprawdę, nie chciałem tego robić!

-Czego?! James uspokój się. Spójrz na mnie! James!

Barnes nie kontrolował tego co robił. Podszedł do brunetki, a ich twarze dzieliły milimetry. 

-Katrina. Wiem, że nie powinienem o to pytać, ale pytam. Błagam, pomóż mi...

Vasiliewicz patrzyła na James'a jak zaczarowana.

-Ja... Obiecuję, że Ci pomogę... 

Mężczyzna nagle zakleszczył ją w silnym uścisku. Dziewczyna odwzajemniła jego gest, a on ułożył twarz w zagłębieniu jej szyi. Poczuł, że będzie dobrze. Musi być skoro ma ją przy sobie. Razem dadzą sobie radę. 

.

Przepraszam, że taki krótki :(  Ale wiem, że powinnam was przeprosić za ten miesiąc przerwy. Nie będę owijać w bawełnę, przez naukę i szkołę, strasznie zaniedbałam książkę ;(

Błagam wybaczcie mi i nie krzyżujcie mnie za to :( Obiecuję, że rozdziały będą się pojawiać częściej <3

6/7

Opowieść SzekspiraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz