Rudowłosy obudził się naprawdę późno. Musiał iść jeszcze do cioci przed pracą, a budzik nie zadzwonił. Od razu podniósł się i pobiegł do łazienki, ogarnął i ubrał, aby następnie pójść do kuchni. Planował zrobić szybkie kanapki i z jedzeniem w ręce pójść jeszcze do na pewno zdenerwowanej już cioci. Zastał tam jednak Yoongiego, który z uśmiechem siedział przy stole i jadł swoją porcję jajecznicy. Dopiero wtedy Jimin przypomniał sobie, że przecież starszy u niego mieszka i wczoraj leżeli razem do późna, aż w końcu zasnęli.
- Dzień dobry, Jiminnie.
- Hej hyung. Ah, postarałeś się z tą jajecznicą! Zjem i lecę do cioci.
- Czekaj, pójdę z tobą.
- Aish, nie musisz.
- Ale chcę. No, będzie jej na pewno miło.
- No jej to nie wiadomo... ale okay, dziękuję hyung.
Po zjedzonym śniadaniu chłopcy poszli piętro niżej i po chwili weszli do mieszkania starszej kobiety.
- Gówniak! Jimin-ah, nareszcie je- a co to za laleczka?
Yoongi zamrugał i uniósł jedną brew ku górze. Czy ciocia Jimina nazwała go laleczką?
- To Yoongi-hyung, mój-
- Ah, jaki śliczny jesteś! Wyglądasz, jak z porcelany! Chodź bardziej jak chodząca śmierć i szkielet, jesz ty coś w ogóle? Popatrz na klusię, dobrze go karmię i jakoś wygląda! Chodź w sumie nie, szkoda mi czasu na gotowanie dla niego.
Yoongi nic sobie nie robił z komentarzy wrednej staruchy, jednak Jimin wyglądał, jakby miał zaraz stanąć w obronie Mina. Myślał, że przez nazwanie go chodzącą śmiercią załamie się, więc na dobrą sprawę martwił się bardziej, niż miętowo-włosy. Ale zanim tancerz zdążył coś powiedzieć i odpyskować cioci, Yoongi powiedział:
- To chyba dobrze, że jestem chodzącą śmiercią. Przynajmniej jeszcze chodzę.
Kiedy dochodziła piętnasta Yoongi wpakował się z Jiminem do samochodu, odwożąc go do pracy. Widział, jak przez całą drogę był spięty.
- Hej, spokojnie, skarbie. Nie musisz przyjmować tej nowej pracy, pamiętasz?
- Tak, tak wiem. Dziękuję za podwózkę, hyung, wracaj szybko do domu i odpocznij. Do zobaczenia! - powiedział Jimin, składając buziaka na ustach ukochanego.
Młodszy wyszedł z auta, idąc od razu w stronę budynku pracy. Wszedł na korytarz i jeszcze z okna patrzył, czy Yoongi na pewno odjechał w dobrą stronę, a kiedy i porcelanowy chłopak zniknął z jego pola widzenia, stanął stabilne na piętach i odwrócił się. Przywitał się z recepcjonistką i skręcił w lewo, pokonując długi, wąski i przeszklony z jednej strony korytarz. Kiedy miał otwierać jedne z wielu drzwi, które trzeba było przekroczyć, by dostać się do jego sali, z lewej strony otworzyły się inne drzwi. Jak dobrze Jimin pamiętał, była to łazienka, a wyszedł z niej Taehyung.
- Hej, Jiminnie-ah...
- Cześć, Taehyung! Mamy na tę samą godzinę?
- Tak, ale nie w tej samej pracy.
- S-słucham?
Jimin opuścił swoją dłoń z klamki metalowych drzwi, patrząc w niedowierzaniu na przyjaciela. Tae trzymał pare dokumentów w jednej dłoni, a w drugiej widniała mała karteczka, którą Jimin dobrze znał. Wiedział, co może się na niej znajdować.
- Wybacz, Jimin. Nie mam tak dużo pieniędzy, a to jest dobre wyjście... nie takie złe, jak proponowali nam w zeszłym roku.
- T-Tae... - zapłakał Jimin.
- Nie płacz, przecież nic mi nie będzie. Nawet nie wiem, czy ktokolwiek będzie mnie tam chciał. Może tylko sobie potańczę, nic poza tym. Jestem dobrej myśli.
Po tym zdaniu Taehyung obrócił się i poszedł do ich pracodawcy, z którym zaczął rozmowę. Rudowłosy przetarł mokre oczy, po czym przemierzył resztę korytarzy i drzwi, wchodząc na salę treningową.
Kiedy skończył pracę i Yoongi go odebrał, nic mu nie powiedział. Nie chciał, aby ten wiedział cokolwiek o jego pracy. Nie dał także dać po sobie poznać, że płakał i jest zdenerwowany. Zakończył dzień z uśmiechem na ustach, bo urwał kontakt wzrokowy z Yoongim w jego objęciach.
CZYTASZ
❝Eye contact❞ ✔ || yoonmin (Polish)
FanfictionProsta historia o prostym chłopaku, który nie umiał zbyt długo patrzeć w te uzależniające jak narkotyk oczy, więc zrywał kontakt wzrokowy z nim, a potem do końca dnia żałował tej decyzji i czekał z niecierpliwością, aby znów zagłębić się w piękno oc...