Prolog

815 60 26
                                    

🎧 Eels – I need some sleep

— Potrzebuję trochę snu. To wszystko.

Próbował liczyć owce, ale zawsze brakowało tej jednej.

— Może zagłębiłeś się w to za bardzo?  Może powinieneś dać temu odejść? –  powiedział niepewnie Sebastian. Od sześciu miesięcy nie był już niczego pewny. Wszystko co się stało wywarło na nich dużo większy wpływ niż się spodziewali. Bez sprzeciwu było to ironiczne, bo jak dwójka mężczyzn, o psychopatycznych zdolnościach, mogła aż tak zagłębić się w swoje uczucia? I było bez znaczenia, czy to ukochana, czy siostra z innej matki.

James wypił ostatni łyk szkockiej i odstawił pustą szklankę na drewniany stolik.

Nikt nie wiedział, gdzie Moriarty się ukrywał i czy w ogóle jeszcze żył. Wielu uważało, że to on jest winny minionym wypadkom. A wielu należało rozumieć jako Johna Watsona, Mycrofta Holmesa i panią Marthę Hudson.

~*~

Po raz pierwszy od sześciu miesięcy James Moriarty opuścił swoją jaskinię. Słońce raziło go w oczy, a chłodny wiatr nieprzyjemnie łaskotał w świeżo ogoloną twarz. Denerwował go szum liści i ludzie, którzy przechodzili alejkami obok.

— Pozwolić odjeść? – zapytał sam siebie i parsknął śmiechem, a potem podniósł wzrok.

Płyta nagrobna z jej nazwiskiem zawsze sprawiała, że czuł kłucie w sercu.
Nie wierzył, że to wszystko się skończyło i czasami przyłapywał się na myśleniu, że to tylko zły sen, z którego zaraz się obudzi.
Ale niestety, to wszystko, było bolesną rzeczywistością, z którą nie chce się mieć nic wspólnego.

Moriarty uśmiechnął się krótko i pokręcił głową. Sądził, że mają o wiele więcej czasu.

— O, Charlie, Charlie, Charlie... – wyszeptał i zmierzwił włosy palcami, a potem wypuścił głośno powietrze z płuc. — Wiesz, że tak tego nie zostawię... – dodał, a moment później, kiedy ruszył w drogę powrotną, zaczął dzwonić jego telefon.

Brunet zmarszczył brwi patrząc na wyświetlacz.

— W czym mogę pomóc? – zapytał, po czyn zatrzymał się na środku ścieżki.
— Może pan w wielu sprawach, panie Moriarty. Cieszę się, że wreszcie zdecydował się pan na opuszczenie bezpiecznego lokum –  powiedział mężczyzna.
— Magnussen... – wyszeptał brunet i rozejrzał się dookoła, ale nikogo akurat nie było w pobliżu.
— Minęło trochę czasu, to prawda.
— Dlaczego dopiero teraz? – zapytał James.

Po drugiej stronie zapanowała chwilowa cisza.

— Przygotowania do wojny trochę trwają, panie Moriarty. Chyba nie sądził pan, że rozstaniemy się bez słowa?
— Skądże – odparł pewnym tonem. — Liczyłem na to, że wyjaśnimy sobie kilka spraw.
— Cieszę się, że się rozumiemy. Chociaż muszę pana ostrzec, panie Moriarty – to będzie sól na niezagojone rany.

Tym razem to Moriarty zawiesił głos.

— Albo będzie to okazja do zadania nowych. Tak czy inaczej... jestem gotowy.





*******************

Ruszamy z drugą częścią!

Nie zabijajcie mnie, proszę 😂

Rozdział będzie... mam nadzieję, że niedługo...

Cała miłość xx

Devil's Company |Moriarty&Moran|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz