🎧 Adele – Set Fire to the Rain
Sebastian zacisnął mocniej palce wokół pistoletu i zrobił krok w tył. Za sobą miał rwącą rzekę, a przed sobą sześcioro uzbrojonych, płatnych zabójców przysłanych przez Magnussena. Nawet jeśli nie byli najlepiej wyszkoleni, nie miał szans.
Nie spodziewał się, że odejdzie w taki sposób. Jak nowicjusz, jak głupiec, któremu zachciało się pokazać, jaki jest odważny.
Uśmiechnął się gorzko. Co innego mu pozostało?
Jego duma w końcu zaprowadziła go na kres marnego żywota.
A może to była jego kara? Za to jak postanowił postępować w swoim życiu? Za to, że nie dawał dostatecznie dużo szans?
Za to, że nie ochronił dostatecznie tych, na których tak bardzo mu zależało?W magazynku miał trzy naboje.
Nie było możliwości by go zmienił. Zabiliby go w ułamku sekundy, gdyby chociaż spróbował sięgnąć do kieszeni.Myśl, Sebastian. Myśl, do jasnej cholery!
Niestety wszystkie myśli były zagłuszane przez rosnącą panikę oraz strach.
Nigdy nie czuł się tak, jak w tej chwili, chociaż tak wiele razy otarł się o śmierć.
Ale wtedy nie był sam. Nigdy.
Zawsze miał przy sobie Jamesa, który był gotów rzucić wszystko i ruszyć mu na ratunek.
Ale tak nie miało być tym razem.
Musiał się postawić. Musiał dać porwać się emocjom, które kłębiły się w nim od kilku miesięcy.
A skoro on czuł, że balansuje na krawędzi, to jak musiał czuć się Moriarty? Nie mógł sobie tego wyobrazić.Zimno szczypało go w twarz i zmarzły mu uszy od stania na mrozie tak długo.
Sam był zdziwiony faktem, że nadal jeszcze żyje.
I wtedy uświadomił sobie dlaczego.
Byli na kompletnym zadupiu. Wyprowadził ten pościg tak daleko, w szczere pole.
Nigdzie nie widział anteny nadajnikowej, więc zbiry nie miały łączności. A co za tym szło, zielonego pojęcia jaki rozkaz mają wykonać. Ot, cudowna technologia.Iskierka nadziei rozpaliła się w sercu Sebastiana Morana.
Wiatr przybrał na sile, a jego wycie zaczęło wkręcać się w uszy blondyna.
Zastanawiał się, czy gdy nadejdzie ten moment poczuje spokój. Czy cokolwiek będzie go jeszcze obchodziło, gdy weźmie swój ostatni oddech.
Z ukłuciem bólu przypomniał sobie, jak umierała Charlotte.
Mówiła wtedy do Jamesa. Wiedziała, że zaboli go jej śmierć.
Nie przejmowała się sobą, a nim.
Co to mówiło o niej?
I co mówiło to o nim, gdy wszystko czego pragnął, to odejść w spokoju?Czuł, że wyprostowana ręka, w której trzyma pistolet, zaczyna mu drętwieć.
Ile tak trwali?
Dwadzieścia minut?
Czterdzieści?
Sześć godzin?
Bóg jeden raczył wiedzieć.Nie tylko jemu ten marnowany czas zaczynał doskwierać.
Wśród jego przeciwników dostrzegł takich, który spoglądali po sobie i stąpali w miejscu.
Musiał to wykorzystać, jeśli chciał chociaż spróbować stąd uciec.Wytężył wszystkie siły żeby uśmiechnąć się kpiąco.
Gdyby tak nie wiało i mógł się poruszyć, pewnie spróbowałby też zapalić.
— I co? Tatuś nie mówi, co macie robić? – krzyknął, by jego słowa dało się słyszeć przez wiatr.
Któryś ze zbirów na tyle warknął na niego ostrzegawczo.
— Stul pysk!
Moran cmoknął z dezaprobatą.
— Ojej! Co to za brzydkie słowa?
Kolejne warknięcie i krok w jego stronę.
Tak, dobrze. Jeszcze trochę. Musiał naciągnąć strunę jeszcze trochę.
— Nie macie pojęcia jaka jest wola waszego pana, co? Przykre uczucie. Ja osobiście zwykle miałem wolną rękę. Cieszyłem się zaufaniem i mogłem wybierać. Szkoda, że wy nie macie tak dobrze...
— Jeszcze słowo ty skurwysynie i... – zaczął warczący zabójca, robiąc kolejny krok w stronę blondyna, ale powstrzymał go przewodniczący grupy.
— Nie widzisz, że gra na czas i próbuje cię wkurwiać? – syknął, odpychając współpracownika. — Jeszcze raz spróbuj mu odpowiedzieć, a wywalę cię na zbity pysk, Theo! Przydaj się na coś! Przejdź do wozu i sprawdź czy zasięg lepiej działa.Moran bacznie przyglądał się jak dwójka mężczyzn mierzy się wrogimi spojrzeniami, ale w końcu podwładny skinął ledwie zauważalnie głową i odwrócił się.
To był ten moment, gdy wszystkie oczy na sekundę odwróciły się od niego.
Nadeszła jego szansa.— Do nie-zobaczenia, Theo! – zawołał Sebastian, w ułamku sekundy odwrócił się i wskoczył do lodowatej rzeki.
Przez kilka chwil nie czuł nic. Dopiero po jednym uderzeniu serca, ogarnął go przenikliwy chłód, a strumień pociągnął go z zawrotną prędkością.
Wiedział, że jeśli zaraz nie wyjdzie z wody, zamarznie i umrze z wychłodzenia.
Ale woda pochłaniała go niemal całego. Nie dosięgał stopami dna i nawet o tym nie marzył.
Prąd był tak silny, że niósł go bez żadnych przeszkód.
Krzyki zbirów oraz cała ta wrzawa stała się odległa, zupełnie niewyraźna i nieważna. Tak samo jak strzały, które posyłali w jego kierunku.Sebastian skupiał się na oddychaniu i szukaniu czegoś, czego mógłby się złapać, by wyrwać się z wody.
Był wyziębiony tak bardzo, że zaczął szczękać zębami. Z trudem też przychodziło mu myślenie czy chociaż poruszanie palcami.
Zaczął się zastanawiać czy wychłodzenie i utonięcie jest lepszą alternatywą dla przynajmniej sześciu kul w klatce piersiowej...Nie miał pojęcia jak daleko zaniosła go woda, ani jak bardzo spadła już jego temperatura.
Znalazł w sobie jedynie siły by sięgnąć do trawy i krzaków przy brzegu.
Gdy do nich przywarł, dyszał ciężko, a kłęby pary wydobywały się z jego ust.
Wiedział, że powinien oddychać przez nos, by jeszcze bardziej się nie wyziębiać, ale nie potrafił się zmusić.
Nie miał siły też trzymać się brzegu, gdy prąd uderzał w jego bok z całych sił.
Był przerażony.
Błagał w myślach, by wreszcie obudził się z tego koszmaru.
Gdyby nie walczył o każdy oddech, pewnie zacząłby płakać.Nie czuł już stóp, o palcach nie wspominając.
Te u rąk, które krwawiły, przez to, że zaciskał je z taką siłą wokół chaszczy, były zgrabiałe, więc o kondycji tych na dole wolał się nie zastanawiać.Tak bardzo chciał zamknąć oczy.
Tak bardzo chciał wreszcie odpocząć.Zamrugał powoli.
Przez ułamek sekundy zdawało mu się, że słyszy swoje imię.
Musiał już być blisko tej drugiej strony, bo zaczynał mieć omamy.
Uśmiechnął się sennie.Koniec.
Wreszcie nadszedł koniec.
Woda przestała już chłostać go mroźnym strumieniem, a wiatr zamiast świszczeć, szeptał do niego uspokajająco."Koniec, Sebastian. To spokój, o którym zawsze marzyłeś."
— Koniec... – wszeptał.
— Ja ci kurwa dam koniec!To były ostatnie słowa Jamesa Moriarty'ego, które usłyszał Sebastian Moran tego dnia.
CZYTASZ
Devil's Company |Moriarty&Moran|
FanficKontynuacja fanfiction "Black Wings". - Moriarty & Moran Spółka Zło, w czym możemy pomóc?