Rozdział IV

368 33 12
                                    

🎧  Arctic Monkeys - Tranquility Base Hotel & Casino

Mężczyzna wszedł do sali pozostawiając tym razem swoich goryli na zewnątrz.
Spojrzał pustym wzrokiem na Jamesa, a potem usiadł na krześle po przeciwnej stronie stołu.
Nie odezwał się ani słowem. Jedyne co robił to wpatrywał się w bruneta i  zapewne czytał wszystkie artykuły na jego temat.

Jim nie próbował nawet nawiązywać kontaktu słownego. Złączył dłonie i w myślach przeklinał łańcuch, który oplatał jego nadgarstki.
Gdyby nie on Magnussen już dawno leżałby na podłodze, wykrwawiając się na śmierć.

W pokoju zrobiło się jakby chłodniej. Moriarty także nie spuszczał wzroku ze swojego gościa. Dopiero po około dziesięciu minutach, przybyły mężczyzna westchnął, zdjął z nosa okulary i przetarł je ściereczką, którą wyciągnął z wewnętrznej kieszeni marynarki.
— Rozumiem, że chciał się pan ze mną zobaczyć. Po to to wszystko – powiedział wreszcie Magnussen, a Jim nie mógł powstrzymać się od prychnięcia na głos.
— Z całym szacunkiem, którego do pana nie mam, jest pan ostatnią osobą, którą chcę oglądać – odpowiedział James, poprawiając się na krześle. Wiedział, że jeśli teraz nie zyska przewagi potem będzie o to jeszcze ciężej.
Siwiejący mężczyzna uprzejmie skinął głową.
— Pewnie wolałby pan zobaczyć teraz Charlotte... – mruknął i przechylił głowę na bok.
— Owszem.
— To może się stać o wiele szybciej niż pan przypuszcza, Moriarty.

Jim uniósł brwi i przechylił głowę tak samo jak jego gość.

— Czyżby?

Magnussen uśmiechnął się, zerknął za siebie na przeszkloną część drzwi, a potem powrócił spojrzeniem do bruneta.
— Czemu właściwie zawdzięczam pańską wizytę? – zapytał Moriarty, będąc naprawdę dogłębnie zaciekawionym.
— Chciałem tylko przypomnieć panu o mojej skromnej osobie. I o obietnicy. Skoro chce pan walczyć, to niech tak będzie – powiedział, wstał i wolnym krokiem podszedł do Jima. — Najwyższy czas zacząć kopać sobie grób. Przyda się – wyszeptał, poklepał bruneta po ramieniu i moment potem zniknął za drzwiami w towarzystwie swojej ochrony.

Dopiero po chwili James poczuł jak po ciele przechodzi go dreszcz. Nie był to strach, a raczej obrzydzenie.
Musiał wziąć gorący prysznic i to jak najszybciej.

~*~

Funkcjonariusz obudził Jima uderzając pękiem kluczy w kraty.
Moriarty spojrzał na niego z chęcią mordu w oczach, a tamten momentalnie zaprzestał swojej czynności.
Brunet uśmiechnął się w duchu. Jednak nie wyszedł jeszcze z wprawy.
— Jest pan wolny, wpłacono kaucję – mruknął policjant i otworzył drzwi.
James przeciągnął się, a potem ruszył do wyjścia, nie zapominając o rzuceniu wrogiego spojrzenia umundurowanemu.
Przy wyjściu odebrał swój telefon i słuchawki oraz złożył podpis pod odpowiednim oświadczeniem.
— Następnym razem się nie wywiniesz, Moriarty – usłyszał za swoimi plecami. Obrócił się z uniesioną brwią, a jego wzrok natrafił na inspektora Lestrade'a.
— Skoro pan tak mówi, inspektorze – mruknął, skinął głową, a potem opuścił budynek Scotland Yardu.
Nie sadził, że jeszcze kiedykolwiek się tam zjawi, a jeśli już będzie musiał, to tylko z ciałem Magnussena w czarnym worku obok.

Na zewnątrz zaczynało już świtać. Jim rozejrzał się dookoła i po chwili dostrzegł auto Morana zaparkowane pod latarnią.
— Wreszcie zmieniłeś profesję na taką, w której masz zyski i dlatego miałeś za co mnie wykupić? – zapytał brunet, a Sebastian prychnął, po czym wyrzucił papierosa na ziemię i przydepnął go butem.
— Zapłaciłem z twoich, nie jestem głupi – odpowiedział blondyn, po czym obydwaj wsiedli do samochodu.
James rzucił czapkę na tylne siedzenie i zsunął kurtkę z ramion, ale kiedy to zrobił przypomniał sobie jak Magnussen go dotknął. Mimowolnie się skrzywił.
Blondyn odpalił silnik i wyjechał na drogę, nie pytając nawet o cel.

~*~

Godzinę później Moriarty wszedł do salonu ubrany w czarnego Westwooda.
Sebastian siedział na fotelu ze słuchawkami w uszach i nucił Someone Like You Adele, poruszając przy tym majestatycznie głową.  Żałował w tym momencie, że nie ma długich włosów, którymi mógłby machać. Zdecydowanie musi kiedyś nad tym pomyśleć. Poza tym męskie koczki od dawna mu się podobały i chciał wypróbować to u siebie.
James przez chwilę mu się przyglądał i stwierdził, że kiedy zakończą sprawę z Magnussenem wyśle Morana na jakieś leczenie. Albo załatwi mu wejściówki za kulisy na koncert Adele. A najlepiej jedno i drugie.
Brunet podszedł do barku, wyciągnął butelkę szkockiej, nalał sobie trochę do szklanki, a potem wypił wszystko za jednym razem.
W głowie miał już plan idealny. Teraz musiał jedynie wcielić go w życie. A do tego potrzebował Sherlocka...
Wszystko musiało być jak najbardziej autentyczne. Magnussen musiał się na to nabrać tak jak wszyscy pozostali.
Musieli uwierzyć, że koniec jest już bardzo bliski.

James uśmiechnął się krzywo i przeczesał ciemne włosy palcami. Odstawił pustą szklankę na stolik, a potem podszedł do Sebastiana i jednym, płynnym ruchem wyciągnął mu słuchawki z uszu.
— Mamy robotę, Moran – mruknął mężczyzna, po czym ruszył do wyjścia, rzucając jedno spojrzenie na fotografię Charlotte, powieszoną nad kominkiem.

Sebastian szybko podniósł się z miejsca i ruszył za Jamesem, także rzucając uśmiechniętej brunetce spojrzenie pełne nadziei.

— Zaczyna się, mała – powiedział bezgłośnie i uśmiechnął się szeroko.




**************************

ŻYJE!

Ledwo, ale jednak 😂😂

Witajcie po tej strasznie duuuuuugiej przerwie. Wiem, że pewnie jesteście źli, ale naprawdę nie mogłam się do tego zabrać. Zaczęłam studia i naprawdę nie mam czasu na nic (słaba wymówka, wiem XD).
Ale teraz postaram się Wam to chociaż troszkę wynagrodzić.
Jestem chora i moja wena postanowiła mnie nawiedzić, żebym nie zanudziła się na śmierć.

Wiem, że rozdział jest trochę krótki, ale nie macie pojęcia ile podejść do niego robiłam. Nie chciałam tego zepsuć, a pokierowanie tego na odpowiednie tory troszkę czasu mi zajęło 😂

Dobra, już koniec tych żalów.
Jeśli Wam się podobało dajcie o tym znać!

Jim i Sebastian wrócili.

Strzeżcie się.

All the love xx

Devil's Company |Moriarty&Moran|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz