rozdział XI

64 5 1
                                    

Pierwszy poranek u Yoongiego i jego chłopaka bez inwalidy był dość cichy. Holly spała sama na kanapie, a po domu nie było słychać żadnych szmerów kół.

-Skarbie, gdzie moja kawa?-zaspany głos starszego obmacującego bez skutków szafkę w poszukiwaniu upragnionego nektaru bogów.

-Tutaj.-ściągnął opakowanie z miejsca, o dosięgniu tam mógł by tylko pomarzyć. Dał mu codziennego buziaka i udał się do podpsótej lodówki.-Zjadłeś mój jogurt?

-Wiesz, że mam uczulenie na truskawki...-zaśmiał się i odnalazł prowiant Namjoona.-Był za kapustą ślepaku.

-Jakieś plany na dziś? Chcę wreszcie cię wymacać w spokoju, w nocy... Zajmuję sobie czas, a teraz idziemy coś obejrzeć, okej?-prawie wypił duszkiem płyn i pociągnął starszego na kanapę. Oczywiście nie obyło się bez wypadku... Kim usiadł na biednym psie i prawie go udusił... Nie wierzę w tego debila.

A tym czasem u Youki i jej narzeczonego:

-Wstawaj pieprzony leniwcu!!! Śniadanie samo się nie zrobi.-dziewczyna zrzuciła Parka z łóżka i zaczęła ciągnąć do kuchni.

-Oj, daj spokuj... Raz se sama zrobisz to ci korona z głowy nie spadnie...-opierał się wymaganią i dalej przytulał zimne kafelki kuchennej podłogi.

A u Hoseoka i Austina to nuda... Jak zwykle. Była już 12 rano, a oni nadal w łóżku spali. Żaden palcem nie kiwnął. Jakby dupy im w posłanie wrosły.

-Śpisz jeszcze, czy mogę już obmacać twoje włosy?-zaśmiał się Jung i głaskał chłopaka po owalno-prostokątnej szczeńce.

-A macaj se.-przyłożył rękę Hoseoka do swoich włosów i posłał mu uśmiech zaspanego szczeniaczka. A jak ktoś woli kotki to nie śmieszne... (Sorry ;'))

-A może zrobię nam śniadanie?-zaproponował i rozkoszował sie widokiem.

-Mam dziwne rzeczy w lodówce.-odpowiedział i zaprzeczył, i nie puszczał nadal starszego.

-Na przykład co?-zaśmiał się i uśmiechnął sarkastycznie.

-Mój testosteron i strzykawki.-powiedział i rozłożył się na łóżku. Chwycił starszego z kołnierz koszulki i przyciągnął do siebie.

-To jestem jednak gejem.-oświadczył i spojrzał w jego głębokie oczy.

-A kogo lubisz?-zaśmiał się i oddał ciepły uśmiech.

-Ma takie kręcone waniliowe włosy i piękne brązowe oczy... Ma delikatną, białą jak śnieg skórę i jest częścią mojego życia od pierwszego wyjrzenia. I nie wiem jak to mu powiedzieć.

-Powiedz coś w stylu, jesteś tym jedynym kocham cię.

-Jesteś każdym powodem moich westchnień i tylko ty jesteś w mojej głowie, jesteś całym moim światem i tylko ciebie porządek. Poprostu kocham cię...-popatrzył na chłopaka i uśmiechnął się czekając na odpowiedź.

-Tak to będzie idealne.-westchnął, spodoba mu się!

-No to... Czekam jeszcze na jego odpowiedź.

-Ja też ni.-przerwał nagle i osłupiał.-to ja?...

-Tak...-westchnął i miał już się poddać.

-Ja ciebie też.-uśmiechnął się i obdarzył starszego czułym pocałunkiem. Zanim doszło do Junga co się stało pomyślał, że nadal śpi i tylko sobie to wymyślił. Lecz gdy okazało się, że to prawda mało nie krzyczał z radości. A tym czasem Austin tak samo szczęśliwy wyszedł z pomieszczenia by przygotować śniadanie polegające u niego na kawie.

-To, to znaczy, że jesteśmy razem?-niepewnie objął w pasie młodszego, który pił i opierającego się o blat stołu.

-A co kurwa, osobno?-zaśmiał się i złapał go za rękę. Dziwne uczucie znowu obeszło jego półnagie ciało i kubek rozbity o białe kafle kuchenne turlał na boli jedną z pozostałych połów. Dreszcze powodujące to uczucie napadał młodszego prawie codziennie. Nie potrafił im zapobiedz. A w najgorszym możliwym napadów zaczynął ksztusić się śliną, a po chwili wymiotował krwią mdlejąc. Najsłabszym napad polegał na zdrętwieniu jakiejkolwiek części ciała. Teraz zdrętwiały mu ręce i w skutku stłukł jeden z szklanych kubków.

-Co jest?!-wystraszył się starszy i złapał mocno Austina, wydawało mu
się, że miał upaść. Pierwszy raz widział coś takiego i nie wiedział co zrobić.

-Egh.-upadł nagle i oczy wywróciły mu się prawie pod powieki. Wyciągnął rękę w stronę szafki i chciał wziąć tabletki na ataki.-Po-potrze... Bne.

-Tabletki!-sięgnął i podniósł chłopaka do siadu. Dał mu tabletki i po chwili zaczął normalnie oddychać. Poleciała mu nagle krew z nosa.

-Już dobrze... Daj mi chusteczki.-wytarł krew i powolnie wstał.

-Czekaj, usiądź... Jeszcze coś sobie zrobisz.-złapał go i posadziła na stołku.

-Przepraszam, powinnem powiedzieć ci wcześniej... Ale bałem się, że mnie odżucisz.-Pochylony wycierał nos i opierał się z osłabienia.

-Nie bądź głupi... Wiesz, że jak się kogoś kocha to nie zwraca się uwagi na takie rzeczy... Po prostu żyje się dalej nie zwracając na to uwagi.-powiedział z uśmiecham i odgarnął włosy chłopaka by zobaczyć czy już do siebie doszedł. Pocałował go w czoło i przytulił głaszcząc po głowie.-Daj, już nie leci.

-Dziękuję. Jak byś tu nie był to bym pewnie już nie żył...-zaśmiał się cicho i pocałował chłopaka w usta. Starszy uśmiechnął się podczas pocałunku i przymknął oczy. Lecz przerwało mi nagle pukanie.

-Siedź, ja otworzę.-poklepał młodszego po policzku i podjechał do drzwi i otworzył je.-Yoongi?

-Przyszedł list z szpitala... Znaleźli dawce.-uśmiechnął się, Jung zaczął płakać ze szczęścia.

-Słyszałeś to?!-powiedział do Austina gdy zobaczył, że za nim stoi. Młodszy też udawał, że się cieszy... Bo to on był dawcą i nie chciał nic zdradzić. Hoseok z szczęścia spadł z wózka ciągnąc za sobą Austin siedział na nim i uśmiechał się szczerze.-Kocham cię... Tak kocham.

Szepnął i ucałował go w usta. Przez jeszcze moment uroczo umizgiwali (xD nie miałam słowa) się na podłodze.

-Jesteście razem?-zapytał Yoongi.

-A co kurwa, osobno?-najmłodszy zapytał śmiejąc się.

-Do mnie tak samo powiedział...-dodał Hoseok i pokazał na Austina.

-I jesteśmy razem.-uśmiechnął się i przytulił chłopaka.

-Jak by co to ja uciekam... I tu macie list, wszystko jest w nim dokładnie napisane.-podał mu list i wyszedł uśmiechnięty.-Namjoonie~

-Yoongi-ah~.-zaśmiali się i jako było jeszcze wcześnie postanowili wyjść na spacer.

-Jak Hoseok dowie się, że to Austin to pozabija nas wszystkich pokolei, a na niego się obrazi, a w skutku Austin zabije się bo Hobi będzie na niego zły i pewnie go rzuci.-Yoongi powiedział do swojego partnera i zaczął czochrać swoje włosy.-To jest tak cholernie zły pomysł... Musimy znaleźć kogoś innego!

-Kochanie, uspokuj się, on o niczym się nie dowie.-Nam nagle powiedział i pogłaskał zestresowanego Mina po twarzy.

-Obyś miał rację... On inaczej by nas pogrzebał.-Chłopak Namjoona wyszeptał i usiadł na ławcem.-Chcesz papierosa?

-Miałeś nie palić...-syanowczo powiedział, ale wziął jednego i odpalił od Mina.

-Austin też pewnie by tu z nami siedział, ale teraz ma inne zmartwienia.-Yoongi powiedział i popatrzył na Namjoona. Szary kłęb dymu popłynął w górę z jego ust. Namjoon pocałował nagle starszego i chwycił go za kołnierz koszuli, którą założył. Yoongi nie opierał się mu, oddał pocałunek i zaśmiał się uroczo.

-Jak Hoseok?-podszedł do nich Taetae.

-Lepiej... Ma niedługo operacje.-powiedział Min i zaciągnął się znowu.

-Pozdrówcie go.-odszedł w inną stronę i nawet się nie pożegnał.

Time Stops At 3 O'clock... || NamGiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz