Obudziłam się. 8:45. Wszystko mnie cholernie boli i nie mogę wstać z łóżka. Wczoraj szybko zasnęłam i nie poszłam się kąpać, ale jak teraz się na siebie patrzę, mam plastry na rękach, w miejscach, na których przecięłam się lustrem i szkłem z ziemi. Na nogach mam spodenki, czyli Sebastian musiał mnie przebrać. W miejscach gdzie się cięłam, mam bandaż. Chłopaka nie ma w pokoju, więc może poszedł do innych. Wstałam z łóżka, i bardzo powoli skierowałam się w stronę lustra. Bardzo mnie boli brzuch, i twarz. Na lewym poliku mam fioletowego sińca, a na brzuchu dwa wielkie. Wstydzę się wyjść, wstydzę się na siebie patrzeć, i wstydzę się swojego ciała.
Mając nadzieję, że nikogo nie zobaczę, wyszłam z pokoju Sebastiana, rozglądając się dookoła, aby napewno na nikogo nie wpaść. Niestety, ja w tym domu mam chyba zawsze pecha.
-A ty gdzie? - spytał Sebastian, który wstał z sofy, na której ostatnio oglądaliśmy film, i z przerażeniem na mnie patrzył. Unikałam jego wzroku. - on cię uderzył?
-Nie ważne. - powiedziałam ochryple, ponieważ pierwszy raz dziś coś powiedziałam i mam chrypkę po płaczu. Byłam cała spuchnięta na twarzy. Poczułam na policzku zimny dotyk. Sebastian musnął mój polik dłonią, a ja pierwszy raz spojrzałam mu w oczy. - idę do pokoju. - zanim zdążyłam odejść, Sebastian złapał mnie za ramię i obrócił spowrotem w swoją stronę.
-Skarbie.. - powiedział, a ja momentalnie zamknęłam oczy. Ta ksywka. - Porozmawiaj ze mną. Popatrz na mnie.
-Dzięki za to, co dla mnie robisz, ale naprawdę, nie potrzebuję pomocy. Muszę iść do pokoju. - rzekłam, starając się zabrać rękę, ale nadaremnie.
-Pokoju nie ma. - rzekł i zabrał rękę. - pójdę tam z tobą. - powiedział z wyrzutem i poszedł schodami w górę. Skierowałam się za nim, a gdy otworzył drzwi, mechanicznie zakryłam sobie usta dłonią. Wszędzie jest szkło. Ale chłopaki mieli to wczoraj posprzątać. Byłam gotowa teraz znów paść na nogi, gdy przypominam sobie, dlaczego to zrobiłam.
-Przepraszam. - wyszeptałam, zanim moje oczy zrobiły się szklane. Sebastian podszedł do mnie, westchnął i położył obie ręce na moich ramionach.
-To nie twoja wina. Miałaś po prostu dość. Zayn nie chciał tu posprzątać, a John powiedział, że sam całej roboty odwalać nie będzie. - rzekł, i potarł moje ramiona pocieszająco.
-A.. gdzie są wszyscy? - spytałam niepewnie, aczkolwiek nadal się bałam, po wczorajszym nawyku Oskara.
-John nadal śpi, Zayn poszedł do sklepu, Jacob poszedł z Oskarem do piwnic, a Marcus.. - ukrył przede mną wzrok, starając się wymyślić jakieś kłamstwo. - emm, do lekarza.
-Powiedz prawdę. Gdzie Marcus? - spytałam prosząco.
-Eh. - westchnął. - pojechał do swojej nowej laski. - powiedział i spojrzał mi w oczy, bojąc się, że zaraz będę płakać.
- Kolejną dziwkę na noc? - spytałam sarkastycznie. Nie zależało mi na Marcusie. Znaczy, znów go polubiłam, ale jak wcześniej mówiłam, nie chciałabym z nim być. Nie kocham go, ani nic z tych rzeczy. - pewnie ta laska z klubu.
-Myślałem, że będziesz po nim płakać. - rzekł i zmarszczył brwi, widząc uśmiech na mojej twarzy. Co prawda leciutki, ale jest.
-Nie zależy mi na nim. Znów go polubiłam, ale nie chciałabym z nim być. Trudno, niedawno dużo czasu ze mną spędzał, ale skoro ma laskę, to ja jestem nieważna. - wzruszyłam ramionami. Przyzwyczaiłam się do Marcusa, ale mówi się trudno. - wyjdźmy stąd.
- To chodź. - złapał mnie za rękę, przez co syknęłam z bólu. - a Zayn? - spytał, gdy schodziliśmy ze schodów.
-Co Zayn? - spytałam, kiedy jedna noga wygięła mi się, i prawie upadłam, jednak w ostatniej chwili Sebastian mnie złapał.
CZYTASZ
Perfect Boy ~ Zayn Malik [ZAWIESZONE]
FanficOdsunęłam się zapłakana od Zayna. -Kocham cię Kim. - powiedział zrezygnowany. -Ty? Nie możesz kochać. Nie możesz kochać takiej osoby jak ja. -To mi pozwól. Nie chcę jedynie dojść do twoich majtek, lecz do twojego serca. Bo jesteś dla mnie ważna...