1. [antonio]

4.7K 265 600
                                    

okej, więc, chciałam to napisać już od daaawna...
miłej zabawyXD
(Faon1450)
***

Mogło to brzmieć niedorzecznie, ale jedynym powodem, dla którego oddaję Lovino moje pomidory jest to, że je je.

Ale naprawdę! Kiedy tylko któregoś zobaczy, humor od razu mu się poprawia. A jak weźmie jednego do buzi, to szczęście z niego promieniujące jest wręcz namacalne.

Czasem chciałbym być pomidorem.

Oczywiście, nigdy mu tego nie powiem. Tylko by mnie zwyzywał i walnął. Wbrew pozorom, trochę pary w tych rączkach ma.

  – Tonio? Antonio! Ja tylko raz wspomniałem o Lovino, a ty już odpłynąłeś. Nigdy wcześniej nie widziałem, żebyś tak bardzo się w kimś zadurzył.

Zamrugałem gwałtownie i spojrzałem na przyjaciela. Francis od dłuższego czasu coś do mnie mówił, a ja sobie myślałem o uroczym Vargasie. No ładnie, brawo, teraz pewnie się wkurzy. Przybrałem uśmiech na twarz. Oby nie wyszedł jakiś nerwowy.

Francuz jednak tylko roześmiał się po swojemu.

  – Czyżbyś w końcu naprawdę się zakochał?

  – Dobra, dobra, lepiej mów, jak ci idzie z tym Anglikiem. Nadal cię nienawidzi, hm?

Umiejętność zmieniania tematu to naprawdę przydatna umiejętność, jeśli spędza się tyle czasu z Francisem. A jego romanse to świetny pomysł. Nawet jeśli nie do końca interesowały mnie ich... szczegóły.

  – Wca-wcale mnie nie nienawidzi. Zaczynam podejrzewać, że od początku mnie lubi, tylko ładnie to ukrywa~.

  – Jasne, jasne.

  – Wątpisz?

  – Jakże bym śmiał?

Oczywiście, że nie wierzyłem w jego teorię.

I wtedy pojawił się on. Najpiękniejsza istota na świecie. Czym sobie zasłużyłem, żeby móc go widzieć niemal codziennie? Chyba wyjątkowo przypodobałem się czymś Bogu.

  – Lovino! – Natychmiast zerwałem się z krzesła i przebiegłem cały korytarz, aby dotrzeć do chłopca przy drzwiach wejściowych.

Włoch tylko przewrócił oczami i wyrwał mu torbę szkolną w poszukiwaniu jedzenia. Mimowolnie się uśmiechnąłem.

  – Co się tak szczerzysz, idioto? – burknął Lovi.

  – To dlatego, że znów dane mi było cię zobaczyć.

Chłopiec zarumienił się i zaczął rzucać przekleństwami. Cudowny...

  – Czemu tu jesteś? Przecież zaczynasz lekcje dopiero za godzinę - zauważył Lovino, gdy tylko trochę się uspokoił.

  – O, pamiętałeś! Bo chciałem spędzić z tobą jak najwięcej czasu – przypomniałem mu. Czasem naprawdę udawał głupiego. Przecież to było oczywiste.

Za plecami Włocha do szkoły weszło kolejnych kilka osób. W tym jego brat i Ludwig. Trzymali się za ręce... O nie. Jeśli Loviś to zobaczy...

Zaśmiałem się i bez ostrzeżenia przyciągnąłem całego już czerwonego Romano do siebie. Mocno go przytuliłem, a ten tylko wierzgał rękami, jakby chciał uciec. Głupek. Nie tak się reaguje.

  – Id-i-idiotaaaa...!

Uczniowie zniknęli za rogiem, a Niemiec w podziękowaniu uśmiechnął się do mnie i pociągnął Feliciano za nimi.

Spojrzałem kątem oka na Francisa. Nadal siedział na swoim miejscu pod ścianą i głupio się szczerzył, pokazując mi kciuki uniesione w górę.

Westchnąłem. To nie tak, że nie chciałbym wykorzystać sytuacji i potrzymać Lovino blisko siebie. Po prostu staliśmy na środku korytarza, zboczony Francuz się gapił i w każdej chwili kolejni ludzie mogli wejść do szkoły. Wolałbym być z nim sam. Wypuściłem Włocha.

  – Co-co to miało być, de-debilu?! Chciałeś mnie połamać?! Zabić! Głupi!

  – Nie mogłem się powstrzymać, jesteś za słodki i idealny~.

No co? Nie skłamałem przecież.

  – Ja? W życiu! Idź ty ode mnie, stary zboczeńcu! Pedofil.

Zabiję Francisa. Właśnie umierał ze śmiechu.

  – Jestem starszy tylko o dwa lata...

  – To nie ma znaczenia. Idź!

  – Nie martw się, ja nigdy cię nie zostawię.

Lovino otworzył usta w zdziwieniu. Zauważywszy, że się wgapiam, wymierzył mi policzek. Ała. Ale to taki słodki ból, bo dotyk dłoni tego chłopca zawsze był mi miły, nawet jeśli próbowałby mnie udusić (co się już kiedyś zdarzyło, ale po długich namowach nawet mnie przeprosił!).

  – Idiota – stwierdził. – Nigdy nie wiesz, co zrobisz za jakiś czas przecież.

  – Ty tym bardziej nie wiesz, co ja zrobię – zauważyłem. O, zarumienił się jeszcze bardziej. Nie wiedziałem, że tak się da. Uroczy.

  – Uuuh! Nieważne. Idę sobie. Mam lekcję za kilka minut.

  – Odprowadzę cię.

  – Ani mi się waż!

Skończyło się tak, że poszedłem z Lovino do jego klasy. Cały czas miał odwrócony ode mnie wzrok. Czego się tak wstydził? Wolałbym, żeby patrzył na mnie. Nie pokazałem mu jednak, że mi przykro. Jeszcze by miał wyrzuty sumienia, że mnie zasmucił. Nie żartuję! W głębi serca Loviś był naprawdę wrażliwym chłopcem. Raz nawet usłyszałem, jak żalił się swojemu bratu, że przez niego jakaś przyjaźń się rozpadła. Nie, żebym go podsłuchiwał. Nie. W każdym razie... On naprawdę się martwił o innych i jestem pewny, że o mnie też. W końcu się przyjaźnimy...

Kiedy zabrzmiał dzwonek a Włoch wszedł do klasy, wróciłem na swoje poprzednie miejsce. Opadłem z przeciągłym westchnięciem obok Francisa. Następnie byłem zmuszony wysłuchać jego narzekań, że Arthur najprawdopodobniej wszedł tylnym wejściem i że Francuzowi nie było dane się z nim zobaczyć. Jak dobrze, że Lovino jeszcze nie wpadł na to, żeby co jakiś czas zmieniać drogi dotarcia do szkoły. A może tak naprawdę wcale nie chciał mnie omijać?

PomidoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz