29. [kiku]

1.2K 154 220
                                    

TO BYŁ WYŚCIG Z CZASEM
SZYBCIEJ BO CHCE ROZDZIAŁ U Vulpis--
CZYTAC TO, POWSTALO DZIĘKI MOJEJ KSIĄŻCE!!XD

***
Z jednej strony, przyjaźniłem się z Ludwigiem i Feliciano, więc poczułem się odrzucony, kiedy zaczęli spędzać ze sobą coraz więcej czasu.

A z drugiej - wcale nie miałem im tego za złe. Nie dość, że nagle zostało mi mnóstwo czasu na fotografowanie, to jeszcze dostarczono mi darmowego materiału na zdjęcia.

Może i byłem introwertykiem, ale niesamowicie interesowała mnie natura ludzka. Uchwycenie chwili, uśmiechu, ruchu, emocji... To było coś niezwykłego. Dużo bardziej ciekawiło mnie to niż, chociażby, martwa natura czy rośliny.

Sam z siebie nie potrafiłem dobrze zrozumieć, co inni mieli na myśli. Do tego dochodziła kultura, tak zupełnie odmienna od japońskiej. Ciężko mi było się przystosować do tej szkoły.

A jednak, jakimś cudem znalazłem tu przyjaciół. Feliciano, ekstrawertyk, który lubił też posiedzieć sam i rysować. Ludwig, zamknięty w sobie pisarz, a jednak ciągnęło go do ludzi, uwielbiał ich słuchać i spisywać wszelkie myśli. Nie pamiętam, jak się poznaliśmy, skoro nawet nie byliśmy w tej samej klasie. Czy to ważne?

Feliciano oparł czoło o te Ludwiga i położył dłoń na jego policzku ze ślicznym uśmiechem. Odruchowo sięgnąłem po aparat.

Niemiec się speszył i odwrócił wzrok. Westchnąłem.

- Naprawdę, nie będę nigdzie udostępniać tych zdjęć.

- Przepraszam, nadal nie mogę się przyzwyczaić.

- Ludwig, nie musisz być taki sztywny! - zawołał Feliciano, rozciągając jego policzki. - Jesteśmy przecież jak rodzina! O, dobre! Kiku, zrobisz nam album rodzinny? Będziesz naszym dzieckiem!

Pokiwałem głową. Czemu nie?

- W porządku. Ale najpierw ta prezentacja - przypomniał Ludwig.

- A ja wam po co? Mogę posprzątać - zaoferowałem się.

- Nie. Dotrzymać towarzystwa. Nie chcieliśmy, żebyś czuł się odrzucony... I może nam pomożesz? Zawsze tak dużo się uczysz. Ve~. - Feliciano wtulił się w klatkę piersiową Ludwiga.

Kochani są.

*^*

Skończyło się tak, że głównym twórcą ich prezentacji byłem ja, Ludwig próbował mi pomagać, a Feliciano zasnął na krześle chwilę po rozpoczęciu pracy.

Potrzebował drzemki, proszę bardzo. To mogłem zrobić, ale prezentować przed klasą będzie on, więc jego problem. Przy okazji zdążyłem posprzątać mu biurko, które było zawalone papierkami, zeszytami i kredkami. Nie lubiłem pracować w bałaganie, chociaż zdążyłem się do niego przyzwyczaić, odkąd po raz pierwszy odwiedziłem Włocha.

- Feliciano, znowu zasnąłeś? Budź się. - Ludwig szturchnął swojego chłopaka w ramię. No ej, gdzie jakaś delikatność? Gdzie wasza romantyczność? Nawet zwykły szept do ucha by wystarczył, tylko go tak nie szarp. No dobrze, może trochę przesadzałem. - Kończymy już, wstawaj.

- Braciszek?! - Feliciano gwałtownie się poderwał. - A nie, to tylko ty. Wiesz, że potrzebuję więcej snu!

- To nie siedź po nocach.

- To ze mną nie rozmawiaj do późna. Albo nie! - zreflektował się Włoch. - Rozmawiaj! Kocham te rozmowy~.

Ludwig się zarumienił.

- Cieszę się. Ale naprawdę, powinieneś wcześniej chodzić do łóżka.

- Tylko z tobą! Nie, czekaj... To nie miało tak zabrzmieć... Chyba, że chcesz. - Niestety, Ludwig nie miał czasu, żeby zareagować, a szkoda, mogła wyniknąć z tego ciekawa rozmowa. - Zapomniałem! Lovino mówił, że gdzieś wychodzi, która godzina?

Uwielbiałem ich słuchać. To jak oglądanie romansu, tyle że na żywo, ale główni bohaterowie to moi przyjaciele i mogłem z nimi rozmawiać. Takich uczuć, ich miłości, nie dałoby się odwzorować w najlepszej mandze.

- Dochodzi osiemnasta - poinformował Ludwig. - Cóż, i tak powinienem już się zbierać...

- Ale nie bój się Lovino, on nic ci nie zrobi. No, najwyżej spróbuje pobić. Ale jesteś silniejszy, nie? Tak? Nie uciekaj jeszcze ode mnie, będzie mi smutno...

Feliciano zaczynał mówić płaczliwym głosem. Nie ma opcji, żeby Ludwig się na to nie złapał. Chłopak i jego wrażliwość prawdopodobnie byli jego jedyną słabością. Nie wliczałem w to psów, bo to chyba oczywiste, że Niemiec kochał je bardziej niż cokolwiek innego.

- No dobra. - Ludwig westchnął i pogłaskał Feliciano. Szeroko omijał ten odstający loczek. Ciekawe... - Ale i tak muszę wrócić do domu na noc.

- Taak! Kocham cię! A ty - Włoch „spojrzał" na mnie - też zostajesz! Jak powiem, że mamy przyzwoitkę, może Lovino nie będzie się tak czepiał.

Awans dostałem. Podobał mi się.

Pokiwałem głową, chociaż może nie byłem najlepszy do tej roli, jak dla mnie to mogli robić, co tylko im się spodoba.

- Wróciłeeem! - Wszyscy na głos z korytarza odwróciliśmy się w tamtą stronę. - N-no weź! Przypał mi zrobisz, puszczaj, idioto!

Siedzieliśmy w ciszy. Po chwili pełnej krzyków, odgłosów uderzeń o ścianę i po prawdopodobnie kilku przewróceniach się, do pokoju wtoczył się Lovino z czymś na plecach.

- Feliciano, pomóż mi, ty niewdzięczna kupo!

W milczeniu zacząłem robić zdjęcia.

- Co to ma być?! Co ci idioci tu robią?! Boże, Antonio, zostaw mnie w końcu, bo cię pozwę!

- Nieee~. Jesteś za słodkiii. Już nigdy cię nie puszczę! Mój pomidoreeek.

Lovino faktycznie zaczął przypominać pomidora, z każdą chwilą czerwieniąc się coraz bardziej.

- Nie, nie, nie! Idź do swojego domu, przyczepo.

- Wyślesz mi potem te zdjęcia? - zapytało to coś przyklejone do pleców Lovino.

- Jasne.

- Nie! Nienawidzę was wszystkich! Ugh! - Wściekły Włoch wyszedł z pokoju. Znowu się przewrócił pod ciężarem tego chłopaka. - Ał... Pomocy?

PomidoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz