Nie chodzi o to by kochać i tak nagle przestać.
Czasem kochasz i kochasz i ta miłość jakby nie miała końca.
I miłość czasem upada na jesień jak liście, a potem rośnie jak najpiękniejszy kwiat na wiosnę.
Ale miłość w Taehyungu była jak ten najsilniejszy kwiat,
co nie ginie nawet jeśli musi rosnąć wśród śniegu.
I czasem Taehyung nie rozumiał czemu niektóre rzeczy mają miejsce.
Czemu kwiaty więdną?
Czemu ludzie umierają?
Czemu kochamy, potem siebie nienawidzimy?
Czemu wszystko ma w sobie tyle komplikacji?
Taehyung nie lubił wiosny.
Nie lubił też kwiatów.
Ani ludzi.
Taehyung po prostu żył, oddychał, jadł, sypiał.
Ale Taehyung też kochał.
I kochał dłużej niż sypiał.
Kochał jakby było to konieczniejsze od oddychania.
Kochał więcej niż jadał.
Kochał mocniej niż żył.
I to niszczyło Taehyunga.
Ale Taehyung każdego roku zdobił nagrobek Jeona kwiatami.
I obserwował.
Obserwował
jak
krótkie
jest
życie