Minął już tydzień odkąd przebywam w tym piekielnym hotelu. Pora się stąd wyrwać niczym ze szkoły!
Wyszłam szybko na korytarz, korzystając z okazji nieobecności ,,tego czegoś'' i postanowiłam poszukać łazienki.
Oczywiście na najniższym piętrze. Słyszałam, że jest na każdym piętrze, ale nie była mi potrzebna, bo Hylin ma 3 w
swoim mieszkaniu. Więc szybkim truchtem popędziłam do windy. Nacisnęłam przycisk 1. A winda zaczęła spadać z prędkością
świata, wydarłam się tak głośno, że pewnie było mnie słychać nawet i na końcu tej strasznej krainy.
Oszołomiona próbowałam zrównoważyć oddech i szybko wypędziłam z tego ustrojstwa.
Łazienka...Teraz serio muszę do niej iść. Szybko przeszukałam cały korytarz. Aż w końcu znalazłam. Najpierw załatwiłam
to co miałam załatwić. Umyłam rączki bo higiena, no nie? Zobaczyłam ogromne okienko. Nie było parapetu, a w oknie
były kraty. Ach, cały ten trud miałby pójść na nic? Weszłam na dosyć nie stabilny grzejnik, i wzięłam metalowy
pręt który leżał pod grzejnikiem. Próbowałam wyważyć kraty ale mi się nie udało. Jednak ja się nie poddam. Rozerwałam
bluzę, w której był metalowy drucik. I niczym najlepszy włamywacz zrobiłam klucz. Udało się, haha. Jednak czegoś
tam się nauczyłam mając dwóch braci. Wyszłam.
-WOLNOŚĆ!!- krzyknęłam uradowana.
Zaczęłam biec przed siebie. Skoro morze mnie w to wpakowało to powinno mnie uratować.
Muszę wrócić do rodziny i przyjaciół i do Maksa...Ech! To nie czas na rozczulanie się!
Biegłam coraz głębiej w ciemny las. Było ciemno. Zero blasku, korzenie były zgnite, tak jak większość kwiatów
w powietrzu był zadziwiający fioletowo-szary dym. Nie wiem która jest godzina, ale na pewno jest już noc.
Boję się, nie mogę wrócić! Zresztą zapomniałam drogi powrotnej, mogłam się tego spodziewać, ale i tak byłam
przekonana, że nie wrócę. Ujrzałam blask odbijający się od wody, pobiegłam ile sił w nogach. Wywracając się co najmniej
dwa razy w końcu gdybym się nie wywróciła nie była bym sobą. Uklękłam koło brzegu wody. Nie było tam tego mężczyzny.
Wstałam i weszłam w wodę. Zaczęłam się zatapiać głębiej. Z myślą, że może tak wrócę. W ten poczułam jak coś mnie
ciągnie za nogę, zaczęło mnie zatapiać. Czułam jak wykręca mi ją. A woda zaczyna robić się czerwona.
-P-pomocy!-krzyczałam.
Ale przecież nie było nikogo kto by mnie uratował. Byłam sama.
-Zostaw ją!- usłyszałam czyiś groźny krzyk.
To był Hylin, zbliżył się latając na skrzydłach. Złapał mnie za rękę i wyciągnął na lód. Jednak sama poczwara. Zaczęła
go ciągnąc na dno, odrywając mu jedno skrzydło. Krzyknął z bólu. Patrzyłam się na to z przerażeniem to była moja wina.
Pobiegłam i zanurkowałam i wymierzyłam poczwarze cios prost w tył głowy, opadła na dno, ale żyła.
Wzięłam za rękę Hylina i wyprowadziłam na ląd. Zdjęłam bluzę i okryłam jego ranę, gdzie kiedyś było
skrzydło.
-Powinno zatamować- powiedziałam cicho.
-CO CI IDIOTKO STRZELIŁO DO GŁOWY?- powiedział resztkami sił.
-To nie była moja wina, mogłeś dać mi umrzeć!- powiedziałam z żalem.
-Naklejka własności polega na tym że łącze z tobą myśli uczucia WSZYSTKO, czyli kiedy ty umrzesz, umrę i ja.
-Skoro dzielisz ze mną myśli to czemu nie przyszedłeś kiedy uciekałam?- spytałam pogardliwie.
-Bo byłem pewny, że nie jesteś aż taka głupia, żeby wejść do tego morza kiedy panują potwory.
-Przepraszam...-powiedziałam ze smutkiem.
-Przeprosiny już nic nie dadzą nie będę mieć dzięki tobie skrzydła-powiedział z ogromnym żalem.
Próbowałam go unieść, ale nic to nie dało. Jedyne co sprawiałam to ogromny ból.
Ujrzeliśmy wtedy nad nami wielkie czarne światło, było przerażające.
-Cholera, schowaj się.-powiedział szeptem.
Schowałam się za krzakiem. Tak wielkim, że nie było mnie widać.
-Hylinie, nie pamiętasz, że zakazano wszystkim demonom wchodzić na tereny aniołów?-powiedział wysoki głos
-Tak, pamiętam przepraszam, znalazłem tu pewną młodszą demonice która się zgubiła, poprowadziłem
ją a sam niestety wpadłem w szpony poczwary.
-Dobrze więc skoro tak się sprawy mają, myśleliśmy, że znowu zabijasz jakiegoś człowieka. Jako iż wiesz, że
bez odpowiedniego papierku nie możesz tego zrobić, haha. Bo się zorientują, że znikają. A teraz idź do domu i wylecz
się bo na razie nie możemy dać ci kolejnego skrzydła, z pewnych powodów.
-Tak, j-jest.- ledwo wypowiedział te słowa.
Światło zniknęło podeszłam do demona. Który nie miał sił sam wstać. Tak! Krew, może nie jestem demonem, ale może
to coś ta. Dzięki krwi żyje to moja energia. Wzięłam pierwszą lepszą gałąź i przecięłam sobie rękę.
Pozwalając aby krew spłynęła prosto do jego ust. Zostanie cholerna blizna...Ale cóż tylko tyle mogę zrobić.
Faktycznie demon czuł się lepiej mógł się już sam poruszać, na co strasznie się uradowałam.
Trochę poleciałam, ale no jak drama to drama! *uśmiecha się szyderczo* Do następnego <3
YOU ARE READING
Walka nie ma serca.
RomancePrawie osiemnastoletnia dziewczyna o imieniu Mnusia. Postanowiła wybrać się w miejsce które okazało się być tajemniczym portalem. Przeniosła się do świata pełnego podzielonego zła i dobra. Do jakiej krainy trafiła? Czy da się ponieść emocją. Czy...