,,Już rozumiem...''

3 0 0
                                    

Czekałam jeszcze 10 minut myślałam, że usnę. Wstałam, kiedy przez moje ciało przeszedł

przerażający dreszcz. Niebo zrobiło się fioletowo-sine. A trwa zwiędła. Słyszałam krzyki przestraszonych dzieci.

Wtedy usłyszałam głos za którym tu przybyłam.

-Ach, ci durni ludzie.-powiedział wrogo Hylin.- Żałosne istoty, przyjdzie wam odkupić winy, wszystkim. Za zaśmiecanie

tego miejsca swoim durnym istnieniem.-jego oczy zrobiły się jeszcze bardziej czerwone.

Nim się spostrzegłam Hylin wraz z drugim mężczyzną który miał kaptur na twarzy, wystrzelili ogromną

czarną kule w ludzi. Wybuchła, wszyscy zostali porozrzucani po kątach, a w powietrzu przez chwile ,,latała krew''

Nie mogłam wytrzymać, nie mogłam się udzielać, ale...

-Hylin!! Zostaw ich, nie zabijaj ich- krzyknęłam stojąc przez demonem, całą masą ciała ochraniając ludzi z dziećmi

którzy byli jeszcze żywi.

-A ty kobieto również chcesz, abyś wzleciała do nieba? Żeby pożarło cię piekło?- uśmiechnął się szyderczo po czym

przyłożył do mojej szyi sztylet.

-Hylin...-powiedziałam z żalem.

-Skąd znasz moje imię?-rzekł z pogardą.

-...-podniosłam rękę i złapałam sztylet, pozwalając, aby przecinał moją skórę. Krew leciała przerażająco szybko.

Hylin patrzał się na mnie z szokiem. Wykorzystując chwilę jego nie uwagi, pod wpływem złości. Wyrwałam mu sztylet i

zadałam kopa w twarz. Demon zachwiał się z szoku i opad na ziemie.

-T-to, że jacyś ludzie wyrządzili ci krzywdę, nie znaczy, że wszyscy tacy są.-powiedziałam zanosząc się płaczem.

Demon patrzył się na mnie z ogromnym nie dowierzaniem. Po chwili jednak pochwycił mnie w ramiona. I wzniósł się w górę.

-Puść mnie, ugh!- krzyczałam waląc go pięściami w tors.

-Zamknij się.-mówiąc to przycisnął mnie bardziej.

Postawił mnie obok większego drewnianego domu. Rzucił mnie do środka. Sam usiadł i zastanawiał się co ze mną zrobić.

-Jak w ogóle śmiałaś do mnie podejść- zirytowany drapał się po głowie.

Zauważyłam, że na jego stole leżą ciastka z energii stokrotek.

-Masz ciastka z energii stokrotki? Tam na stole-pokazałam na stół.

-Tak, są dosyć stare, nie zdatne do jedzenia. Moją matka mi je zrobiła podajże rok temu. Kiedy miałem 13, aktualnie

mam 117, po prosiłem jednego z czarodziei, aby rzucił na nie czar. Dlatego nie pleśnieją.

Czyli jak myślałam anioły i demony, żyją bardzo długo. I mają dużą ilość lat. Ciekawe czy teraźniejszy Hylin ma 118?

Lub może 180? Nie mam pojęcia. Zagapiłam się na składniki w kuchni wstałam i byłam już pewna co zrobię. Sam Hylin wyszedł

na zewnątrz i uciął sobie drzemkę na konarze drzewa.

Poleciałam szybko na dwór i zerwałam trochę stokrotek. Co najwidoczniej nie umknęło uwadze Hylinowi. Uważnie obserwował co

robię. Wzięłam energie stokrotki zaparzając ją w wrzątku. Dałam odmiany naszym składników, które demony z chęcią jedzą.

Dałam mąkę, jajka, i energie stokrotki. Cholera, nie mam krwi! Otworzyłam swoją starą ranę i nalałam swojej krwi.

Oczy demona nie przestawały mnie obserwować nawet z zewnątrz. Miałam już ciasto. Dałam je do piekarnika. Kiedy oczekiwałam

aż się zrobią pojawił się Hylin.

*Perspektywa Hylina*

Ach, ten dziwaczny człowiek majstruję coś w moich kwiatach. Pędzi strasznie. Lata mi po całym domu. Lepiej sprawdźe co

robi bo jeszcze mi z zemsty spali dom.

Wszedłem do kuchni, wszędzie roznosił się ten nostalgiczny zapach, ech to niezręczne uczucie wywołał we mnie ten

mały durny człowieczek? Nie uwierzyłem kiedy pełna dumy wyjęła te ciastka. Wręcz identyczne do tych które przygotowywała

mi moja matka.

-Skosztuj!-podeszła do mnie z ciepłym uśmiechem, podając ciastka.

-Hmm...- wziąłem mały kęs przy czym napłynęła na mnie fala nostalgii.

Wszystkie miłe rodzinne wspomnienie wróciły, moja dobroć. Jednak te ciastka smakowały inaczej. Ta kobieta...

przygotowała je tak jakby z miłością. Dziwne, nie czuję wstrętu przebywając z nią. Nie czuję nienawiści.

-Dobrze, smakują?- zapytała nie śmiało.

-Są...OKROPNE-odpowiedziałem.

Nie mogę się dać omamić człowiekowi. To by było dla mnie upokarzające. Nie wiedziałem co robić, oparłem nerwowo

głowę o rękę.

-Hej!-powiedziała pełna żalu, robiąc nadąsaną minę.

Em, widząc ją czuję, że zachowując się tak może i jest odrobinkę urocza. Stara się dla mnie pomimo, tego, że

zabiłem wiele osób z jej gatunku. Jest naprawdę dziwna. Sam nawet już nie orientowałem się ile zjadłem ciastek tej kobiety.

-Niby okropne, a zjadłeś cały talerz, haha.-uśmiechnęła się po czym odłożyła talerz do zlewu.

Nie wiem dlaczego, nie chciałem żeby odchodziła. Było w niej coś co mnie uspokajało. Coś przez co przestałem nienawidzić

ludzi. Czy gdybym był lepszy dla ludzi, to mógłbym żyć z tą wesołą kobietą? Widziałem jej strach w oczach w parku, to przerażenie. Ta honorowa

chęć obrony...Czy oni czują to co ja? Chciałbym być taki jak ona. Chociaż odrobinę. Czy ja mógłbym się zakochać w człowieku?

-Słuchaj, ja za niedługo będę musiała iść...-powiedziała obojętnie.

-C-co dlaczego?-spytałem

*Perspektywa Mnusi*

Nie mogę mu zdradzić konkretnego powodu. Nie mogę tu zostać nie ważne jak bym chciała.

-Ponieważ czekają na mnie niektórzy ludzie.-powiedziałam

-Nie możesz ich zostawić i zostać ze mną-rzekł

-Niestety nie.-powiedziałam smutno.

-Wrócisz kiedyś?-powiedział z łamiącym głosem.

-Nie mam pojęcia ale obiecuje, że kiedyś się spotkamy!-powiedziałam z nadzieją.

-J-jak się nazywasz?-spytał

Nie mogłam mu powiedzieć prawdziwego imienia, to za bardzo zmieniło by relacje z Hylinem...

Muszę go okłamać, aby go ocalić.

-Mealina-powiedziałam cicho.

-Więc Mealina będę na ciebie czekać!-powiedział łapiąc moją rękę.

-J-ja na ciebie też!-mówiąc to poczułam jak zaczynam znikać, jak tracę kontrole nad ciałem.

Potem obudziłam się na podłodze Eliona.







*Myśli* Przyszłość...przeszłość? A gdzie teraźniejszość? <3

Walka nie ma serca.Where stories live. Discover now