,,Nie kocham Cię.''

3 0 0
                                    

Przebywaliśmy w tym domu już ponad miesiąc. Nikt nas nie odkrył, na szczęście. Chłopcy wzięli się za treningi.

Ja jedynie pomagałam ,,Pani szybkiego czyszczenia''- babci Eliona. Często dawałyśmy sobie śmieszne pseudonimy.

Ostatnio nazwała mnie ,,kobietą rumieniec''. Czy ja się tak często rumienie? Nie mam pojęcia, i nawet nie chce

wiedzieć muszę wtedy wyglądać mega dziwnie. Staruszka nauczyła mnie jak przyrządzić jej popisowe danie-sushi.

Z krwinek i esencji pszczoły. Chłopakom smakuje. Jednak ja wole nie próbować. Sama jestem zachwycona jej uprzejmością

i ciepłem. Zastępuje mi tak jakby rodzinę. Cóż...Zebrałam się i wzięłam sztylet oraz łuk który staruszka mi dała

,,samoobrona życiem''-jak to mawiała. Chciałam nauczyć się bronić. Było już późno, nie chciałam martwić reszty

moją nauką, sami mają jej sporo. Więc wymknęłam się po cichu  z domu. Poszłam do najbliższego drzewa bo bałam się

zapuścić w las. Ustawiłam sobie na drzewie liść, który przybiłam małą gałęzią. Muszę wytrenować cel.

Trudziłam się, a nic mi nie wychodziło. Jedyne co osiągnęłam to kondycje biegając za strzałami.

Wtedy usłyszałam męski głos za plecami.

-Może pomogę?-powiedział pogodnie Hylin.

-Ano, to nie będzie problem?-zaczęłam wiercić się w miejscu ,,z nogi na nogę''

-A czemu miałby być?-zapytał.

-Macie dużo pracy, a zamęczanie się mną...-patrzyłam się w podłogę.

Chłopak złapał mnie za podbródek zmuszając do popatrzenia mu w oczy.

-Żartujesz! To super, że chcesz się szkolić. A jeszcze lepsze jest to, że mogę ci pomóc.-zabrał rękę z mojego

podbródka i mocno się uśmiechnął.

-D-dzięki!-czując palące rumieńce szybko odwróciłam twarz.

Podeszliśmy do drzewa, wzięłam łuk, a Hylin pokazał mi jak odpowiednio trzymać ręce. Nim się spostrzegłam wraz

z jego pomocą udało mi się wycelować. Potem próbowałam sama, a on bacznie obserwował mówiąc co robię dobrze,

a co źle. Udawało mi się, jeden trening to mało, ale czułam się jakbym opanowała to do perfekcji.

-Ymm...-szepnęłam.

-Coś nie tak?-zapytał Hylin

-N-nie znaczy, chciałabym coś wiedzieć.-powiedziałam

-Hmm?

-C-czy szukałeś tej dziewczyny z przeszłości?-zapytałam.

-Tak, bardzo długo. Jestem pewny, że ją znajdę. Jest w sumie jedyną ,,rzeczą'' która trzyma mnie przy życiu.-odpowiedział

-Kochasz ją?-wydusiłam z siebie.

-A czemu pytasz?-powiedział zimno.

-B-bo...-szepnełam.

-Jeśli chodzi o to, że ty mnie kochasz...To przepraszam, ale ja ciebie nie. Ale tak kocham Mealine.

Nie mogę się doczekać, aż ją spotkam. A teraz idę się położyć tobie też radzę.-powiedział obojętnie.

Chłopak poszedł, a ja siedziałam sama. Nie byłam ,,Mealiną'' byłam sobą. To była przeszłość ona nie ma znaczenia. Chyba nie ma już żadnej rzeczy która mnie tu trzyma.

Poza tą ,,naklejką''. Miałam ochotę z stąd uciec. . I to właśnie zamierzałam zrobić. Tylko muszę to usunąć

dopóki Hylin śpi. Wzięłam swój sztylet. I wygrzebałam ją. Zdarłam sobie skórę. Musiałam uważać bo było to blisko

szyi, ale na szczęście nie na niej. Piecze jak cholera. Weszłam jeszcze chwile do domu, a bardziej do łazienki.

Przemyłam ranę i nakleiłam plaster, który znalazłam w komodzie. Wtedy usłyszałam głośny kaszel.

Przerażający kaszel. Dobiegał z pokoju babci. Wbiegłam tam szybko. To co zobaczyłam było straszne.

Osoba w kapturze, podrzynała  babci gardło. Krew się lała się jak wodospad. Babcia już nie żyła. 







Czasami nie wiemy kogo kochamy... Najgorzej dowiedzieć się, że kogoś kochasz

kiedy ta osoba nie kocha już ciebie. 

Do następnego <3




Walka nie ma serca.Where stories live. Discover now