Rozdział dziesiąty

28 3 2
                                    

Zdmuchnęła kosmyk włosów, łaskoczący jej rzęsy i przetarła spocone czoło. Wyobraziwszy sobie audiencję u króla, usiadła na wąskiej, drewnianej ławie, opierając plecy o zimną, ceglaną ścianę w tak zwanej poczekalni. Na samą myśl o spotkaniu najważniejszej osoby Eborgoth, mrówki krążyły po całej powierzchni jej pleców, zaś żołądek swoimi melodiami przywodził na myśl basowe instrumenty.

Spróbowała się uspokoić i zająć swoje myśli czymś innym. Nie chciałaby przecież wyjść na zdenerwowaną, a jej pani, u której dotychczas pracowała, cały czas powtarzała, że najważniejsze jest pierwsze wrażenie.

Na tę okazję włożyła najlepszą kreację ze swojej ubogiej garderoby, choć jak na służącą - ciekawie zróżnicowaną, wszak sukni, którą miała na sobie, nie powstydziłaby się żadna szlachcianka. Tylko sandałki wyglądały na mocno znoszone, ale absolutnie jej to nie przeszkadzało. Najważniejsze, że stopy były czyste, pięty nawilżone, a paznokcie równo obcięte.

O zainteresowaniu króla jej osobą dowiedziała się przypadkiem, kiedy pielęgnowała kwiaty w ogrodzie, na tyłach domu Rastelvy. Konnych zbrojnych nie dało się nie usłyszeć, ale zanim przedarła się przez willę, po posłańcach pozostał już tylko kurz, unoszący się spod kopyt ich koni.

Zazwyczaj takie wizyty zwiastowały kłopoty i Eara - bo tak nazywała się służąca - miała podstawy, żeby tak myśleć, bo Rastelva tamtej nocy cały czas milczała.

O tym, że rozmowa dotyczyła jej osoby, dowiedziała się dwa dni później od sąsiedniego arystokraty. Rastelva dopiero wówczas opowiedziała jej szczegółowo o niespodziewanej wizycie żołnierzy króla. Dotychczasowa służebna królowej Athyi zrezygnowała ze służby i pilnie zaczęto poszukiwać jej następczyni, tłumaczyła.

Padło na Earę. Młodą wampirkę, którą zauważono w czasie Święta Pełni, kiedy oddanie wykonywała wszystkie polecenia, pracując za dwie. Borias, z rozkazu króla, nakazał odszukać młodą dziewczynę i przyjąć ją na dwór królewski.

Rastelva wyznała jej wtedy, że choć jest u niej tylko sprzątaczką i płaci jej za usługi, traktuje ją jak córkę. Eara też się zmartwiła i posmutniała, ale kiedy spojrzała na ostatni akapit listu, w którym wspomniano o pełnym mieszku dunarów za naprawdę niedługi czas służby, czym prędzej spakowała się i opuściła Rastelvę, u której służyła prawie czternaście lat.

Nie miała problemów ze słabością do przywiązywania się. Następnej nocy, gdy tylko nadszedł zmrok, zamknęła za sobą furtkę od posiadłości Rastelvy i odeszła nawet bez pożegnania.

Najważniejsze były dunary, a za ich pełen mieszek mogła służyć również jako kochanka grubego, łysego kamerdynera.

A czas w poczekalni tak się przeciągał, że nie potrafiła już ocenić jak długo tam siedzi.

Wreszcie ktoś pociągnął za klamkę, otwierając szeroko drzwi. W progu stanął potężnie zbudowany wampir.

- Proszę za mną - odezwał się cienkim, niepasującym do jego postury głosem - panno Earo.

Eara nim wstała, pomacała swoje bujne, kasztanowe loki i oblizała kły. Poprawiła również swój biust, a zrobiła to w taki sposób, by Borias zwrócił uwagę na ich perfekcyjny kształt.

Kamerdyner zaczerwienił się i by szybko wybrnąć z tej sytuacji, wskazał Earze drogę do komnaty króla, puszczając ją przed siebie.

Szli, milcząc, choć do ich uszu docierały szmery z podwórza. Eara, za nic sobie mając wyrachowanie, wyrzucała biodra raz w lewo, raz w prawo, wprawiając pośladki w płynne i głębokie ruchy. Napięta sukienka skutecznie pokazywała granicę pomiędzy dwoma pośladkami. Najważniejsze jest pierwsze wrażenie, ciągle powtarzała w myślach. Ale czy o takie pierwsze wrażenie chodziło królowi?

Głosy krwi - część pierwszaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz