Ostatnią atrakcją miał być diabelski młyn. Siedzenia były dwuosobowe, a więc jak się można domyślić Molly usiadła z Ryanem, ja z Andym, Kate z Jane, Jack z Melanie, a Mikey z Brooklynem. Gdy zaczęliśmy wznosić się do góry, postanowiłam coś wyjaśnić.
- Było mi głupio, że cię wtedy zostawiłam samego. Rozmawiałam z Samanthą, podobno też u niej byłeś.
- W tym momencie zabrzmiało to jakby była cudotwórczynią.- zaśmiał się chłopak.- Mi też było głupio.- złączył swoją dłoń z moją.
Gdy młyn się zatrzymał wszyscy z niego wyszliśmy. Mieliśmy już opuścić to miejsce, ale Andy pociągnął mnie w zupełnie inną stronę. Gdy przestał po około pięciu minutach prowadzenia mnie w nieznane dostrzegłam stanowisko z tatuażami z henny.
- Podsłuchałem twoją rozmowę z Mikeyem. Chciałaś zrobić tatuaż, ale bałaś się bólu.- uśmiechnął się i zapłacił starszej pani, która siedziała na krzesełku.
- To miłe z twojej strony.- oddałam gest i podałam swój nadgarstek kobiecie, po czym szepnęłam jej na ucho jaki wzór by mi pasował, a ona od razu zabrała się za robienie tatuażu.
***
Po wszystkim podziękowaliśmy kobiecie i wróciliśmy do reszty, ale trochę nam to zajęło.
- Co wy robiliście razem tak długo? Myśleliśmy, że się pozabijaliście.- Kate podbiegła do mnie i przytuliła z całej siły.
- Ty masz tatuaż?- Jack podniósł mój nadgarstek do góry.
- Jest śliczny.- odezwała się Kate. W myślach przyznałam jej rację. Tatuaż przedstawiał napis ,,Find joy in the journey", a pod nim widniał mały symbol gór.
- Lepiej wracajmy. Zdawałoby się, że jest wcześnie, ale to już piąta.- odezwał się Mikey spoglądając na wyświetlacz telefonu.
- Przepraszam.- Andy podszedł do czarnowłosego i przytulił go, a ten oddał uścisk.
- Nie byłbym sobą, gdybym ci nie wybaczył.
- Zrobiło się słodko.- pisnęła Jane łącząc swoje dłonie i przybliżając je do twarzy.
Do pensjonatu wracaliśmy około pół godziny, a więc w budynku byliśmy mniej więcej na planowany czas.
- Chyba muszę się do czegoś przyznać.- powiedziała blondynka grzebiąc w swojej małej torebce.
- O co chodzi?- odezwał się Jack.
- Nie ma go.- odezwała się ledwo słyszalnie.
- Nie ma kogo?- zapytałam.
- Nie ma klucza!- krzyknęła, a ja od razu ją uciszyłam przykładając swoją dłoń do jej ust.
- Sprawdź dokładnie.- mówiłam spokojnym tonem, ale szczerze mówiąc robiłam pod siebie ze strachu. Oczywiście metaforycznie.
- Sprawdzałam, zgubiłam go.- zaczęła szlochać, a Melanie od razu przytuliła ją do siebie.
- Tu pojawia się kolejny problem.- stwierdził Andy szukając czegoś w kieszeniach.- Ja zgubiłem nasz.
- I jesteśmy w kropce.- powiedziałam lekko drżącym głosem.- Pójdę do recepcji, ktoś powinien już tam być. Poproszę o zapasowy, muszą jakiś mieć.
- Nie! Ja pójdę, to w końcu moja wina. Ja go zgubiłam.- zgłosiła się Jane.
- A ja pójdę z nią.- zadeklarował Jack.
I takim sposobem to właśnie oni byli odpowiedzialni za zapasowe klucze. Czas mijał dosyć szybko, a oni wciąż nie wracali. Poza tym wszyscy zdążyli już zasnąć pod drzwiami naszego pokoju. Ja ciągle krążyłam po korytarzu i niepokoiłam się.
- Usiądź.- powiedział Andy, a ja spojrzałam na niego i po chwili usiadłam obok. Walczyłam z samą sobą, by nie pozwolić sobie usnąć, ale stawało się to coraz trudniejsze. Oparłam swoją głowę o ramię chłopaka i wtedy wszystko poszło z górki. Moje powieki zamknęły się pod wpływem zmęczenia, a ja usnęłam w tej dosyć niewygodnej pozycji.
Po przebudzeniu powitały nas lampy błyskowe. Okazało się, że wywołaliśmy spore poruszenie. Momentalnie cała nasza grupa obudziła się i zdezorientowanym wzrokiem rozejrzała dookoła.
- Co tu się stało?- Samantha pojawiła się pośród tłumu i przyłożyła dłoń do ust, gdy zobaczyła co było źródłem całego zbiorowiska.- Chodźcie.
- Udało wam się wywołać sporą sensację, i to przez kogo? Przez zwykłe laski, które poleciały na waszą kasę.- powiedziała jakaś fanka, gdy szliśmy za Samanthą. Kątem oka zauważyłam, że nieźle rozzłościła tym chłopaków, a zwłaszcza Andyego, który zacisnął zęby i pięści aby chociaż trochę się uspokoić.
- Nie o taką rozmowę chodziło Journey.- powiedziała Samantha, która wcale nie była zła ani zawiedziona, a wręcz przeciwnie. Widziałam ten jej delikatny uśmiech, gdy wpuszczała nas do swojego pokoju.- Kto spróbuje wytłumaczyć?- zapytała, a ja opowiedziałam jej o wszystkim - o udawanym spaniu, wycieczce do wesołego miasteczka i o zgubieniu klucza.
- Jane i Jack poszli po zapasowe klucze, ale nie doczekaliśmy się ich.- Andy spiorunował dwójkę wzrokiem.
- Poszliśmy po nie, ale zapomnieliśmy numerów pokoi, więc się wróciliśmy, ale wszyscy spali, więc poszliśmy w wasze ślady.- zaczęła tłumaczyć Jane.
- Nic już nie mów.- zaśmiała się Samantha.- Musicie dostać karę. Ale polubiłam was więc nie będzie to nic strasznego. Pomyślmy..- kobieta zaczęła się zastanawiać.- Wiem.
Wybaczcie długą nieobecność, ale już wracam. Zajęłam się za to nowym sezonem, który zobaczycie we wrześniu☀ Mam nadzieję, że się cieszycie, pozdrawiam.
CZYTASZ
I Hate Camps |A.Fowler|
FanfictionNadnaturalne siły (czyt: moja przyjaciółka) zaciągnęły mnie na obóz, o którym marzy niejedna nastolatka. Obóz z idolami, niestety nie moimi. Halo, przecież nie może być tak źle! Uwierz, że może.. *Mogą pojawić się długie przerwy pomiędzy dodaniem ko...