×·×17×·×

306 32 10
                                    

[Journey]

Wchodząc do sali miałam mieszane uczucia. Kłęby myśli opanowały moją głowę. Dostrzegłam Andyego, który rozmawiał z blondynką, której tak bardzo nie potrafiłam zaakceptować. Nie zbliżałam się do niego, tak jak prosiła, mimo że okropnie tego potrzebowałam. Nawet gdybym chciała, nie było takiej opcji. Zachowywała się jak prywatny ochroniarz, który nie odstępuje klienta o krok. Tym razem bez dziewczyn ruszyłam w kierunku Ryana i Brooklyna, którzy stali w kącie sali.

- Co robicie?

- Journey! Długo nie rozmawialiśmy.- odezwał się Rye przytulając mnie.

- Jeden dzień Ryan, jeden dzień.- zaśmiałam się.

- Miło widzieć znów twój uśmiech.- tym razem Brooklyn zamknął mnie w uścisku.

- Jest Andy?- spytałam chociaż bardzo dobrze znałam odpowiedź.

- Jest.- westchnął Rye.- Z Suzy.

- Coś między nimi jest?

- Nieodkryta nienawiść.

Od tego momentu muzyka stawała się coraz głośniejsza. Na początku nie mogłam się do niej przyzwyczaić więc wychodziłam co chwilę na zewnątrz, ale po jakimś czasie dawałam radę wytrzymać na sali. Kate zaprosiła mnie do tańca, a już po chwili razem wywijałyśmy na parkiecie, ale ja trochę nieudolnie przez bandaż na kostce. Taniec wychodził mi o wiele lepiej niż śpiew, ale to tylko dlatego, że kilka razy zdarzyło mi się wyjść z przyjaciółką na sobotnie imprezy. Nie bajerowałam chłopaków ruchami tak samo jak ona, bo Kate to jedyna królowa tańca jaką znam. Podczas imprezy nie odzywałam się do Andyego ani nawet nie przechodziłam obok co było dosyć trudne, bo przy rozmowie z chłopakami on przychodził, ja odchodziłam i tak na zmianę. Kilkukrotnie czułam jego wypalający dziurę wzrok, ale udawałam, że mnie to nie rusza. Gdy na stoliku obok jednego z głośników postawiono duży słoik, karteczki i długopis, od razu go chwyciłam i napisałam na jednej z karteczek imiona moich faworytów do miana króla i królowej balu. Od początku myślałam tylko i wyłącznie o Molly i Ryanie. Od momentu, w którym zaczęłam unikać jego przyjaciela, dziewczyna momentalnie zaprzestała spotykania się z nim. Powiedziała, że nie zrobi mi takiego czegoś nawet jeśli chodzi o chłopaka. Gdy jednak zobaczyła, że potrafię normalnie z nim rozmawiać, od razu nawiązali kontakt. Tańczyli i rozmawiali bez przerwy. Dlatego właśnie to oni zasługiwali według mnie na korony.

- Uwaga, uwaga. Są wyniki.- na ,,scenie" pojawiła się Melanie. Nie wiedziałam, że się tym zajęła.- Królem i królową balu zostają..- napięcie rosło, a wszystko ucichło.- Andy..- uśmiechnęła się.- I Suzy.- jej mina mówiła sama za siebie. Nie spodziewała się tego. Ja również się tego nie spodziewałam. Z drugiej strony, nas nie lubią od incydentu z karą, a Suzy to idealny materiał na królową.- Zapraszamy po odbiór koron.- uśmiechem próbowała ratować całą sytuację.

Z tłumu wybili się Andy i Suzy, którzy zostali okrzyknięci mianem króla i królowej. Wszyscy wiwatowali, bili brawa, a nawet gwizdali. Klasnęłam delikatnie w dłonie i dokładnie przyglądałam się głównym bohaterom całego zajścia. Oboje stanęli na środku sali, dziewczyna zarzuciła swoje ręce na ramiona chłopaka, a on ułożył swoje dłonie na jej biodrach. Zaczęli delikatnie kiwać się na boki w rytm muzyki. Odwróciłam się w stronę wyjścia i ruszyłam przed siebie. Gdy miałam chwycić za klamkę, ktoś sprytnie mi to uniemożliwił. Odwróciłam się i dostrzegłam Andyego. Muzyka w tym momencie ucichła, a wszystkie spojrzenia skierowały się na nas.

- Co ty robisz?- spytałam.- Patrzą się na nas.- wyszeptałam.

- Niech się patrzą. To pewnie dlatego, że wyglądasz dzisiaj niesamowicie. Proszę cię tylko o jeden taniec.- spojrzał mi głęboko w oczy, a ja kiwnęłam głową na zgodę.

Pociągnął mnie za sobą na środek sali, a następnie czekając na to, aż moje ręce spoczną na jego ramieniach, położył swoje dłonie na moich biodrach, zupełnie jak z Suzy, która w tym momencie była cała czerwona. Pozwolił mi postawić swoje stopy na jego żebym nie musiała przebierać nogami, bo czasami faktycznie miałam problem z tą poszkodowaną.

- Dobrali się jak Yin i yang.- powiedziała Molly wtulając się w Ryana.

Uśmiechałam się patrząc w jego oczy. Nareszcie mogłam go zobaczyć z bliska. Miałam ochotę skakać ze szczęścia i krzyczeć, żeby ta chwila nie miała końca.

- Jutro wracamy do domów, ale to tutaj poczułam prawdziwy dom, z wami.- w kącikach moich oczu pojawiły się łzy.

- Przepraszam.- wyszeptał chłopak i pocałował mnie, a ja oddałam pocałunek zamykając oczy, przez co łza spłynęła po moim policzku.- Chcę być z tobą do końca życia, wspierać i powodować uśmiech na twarzy.

- N-nie możesz tego zrobić z fanką.- wyszeptałam wtulając się w jego tors.

- Nie jesteś moją fanką.- powiedział, a moje nogi w tym momencie były jak z waty.

- Dlaczego?- spytałam odrywając się od niego.

- Nie wiedziałaś nic o nas przed obozem, nasz menedżer to Blair.- uśmiechnął się.

- Przecież właśnie tak powiedziałam.

- Gdy zaprzeczyłem zgadywałaś dalej, gdybyś naprawdę była fanką uparłabyś się przy swoim.

- Nie rozumiem.- spuściłam wzrok.

- Dla mnie jesteś kimś więcej niż fanką.

I Hate Camps |A.Fowler|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz