Takim sposobem znaleźliśmy się na stołówce myjąc naczynia pozostałe po śniadaniu i obiedzie. Nie narzekaliśmy, mimo że na początku byliśmy trochę zdezorientowani i niezadowoleni. Warto było spędzić tą noc z chłopakami. Należała nam się kara i byliśmy tego świadomi. W tych okolicznościach zorientowałyśmy się również jak bardzo obóz nas teraz nienawidzi. Na jeden cały dzień chłopcy zostali z nami wycierając brudne garnki, a w tym momencie powinni tańczyć z obozowiczami tango, lub innego poloneza. Co prawda mieli wybór, bo jako organizatorzy nie musieli przestrzegać ciszy nocnej i mogli wyjść wtedy z pensjonatu, ale zaprzeczyli i powiedzieli, że to ich pomysł i są tak samo winni, jak my. To było miłe z ich strony i naprawdę mi wtedy zaplusowali.
Jane i Jack zrzucali resztki jedzenia z talerzy, Kate, Brooklyn i Melanie je myli, ja, Molly i Ryan je wycieraliśmy, a Mikey i Andy układali w stosik. Z takim podziałem szło nam to dosyć szybko. Nie obeszło się oczywiście bez bitwy na jedzenie, co było całkiem obleśne. Gdy skończyliśmy naszą robotę, czekało nas ogólne sprzątanie kuchni. Molly psikała blaty płynem, a Ryan i Brook zwinnie je wycierali. Jane i ja zajęłyśmy się zamiataniem, natomiast Andy razem z Jackiem tańczyli poprawiając naszą robotę mopem. Melanie, Mikey i Kate mieli za to wytrzeć dokładnie wszystkie szafki.
Do pokoi wróciliśmy około godziny dwudziestej, czyli akurat na kolację, ale nikt nie miał na nią ochoty. Po całym dniu spędzonym tam, gdzie trafiają resztki jedzenia nie ma mowy o burczeniu brzucha i uczuciu głodu. Klucz dostałyśmy od Josha, który podobno znalazł go gdzieś na korytarzu. Po prysznicu i odświeżeniu się byłyśmy tak zmęczone, że dałybyśmy radę zasnąć na stojąco. Na szczęście takiej opcji nie musieliśmy rozważać, bo cała nasza piątka zasnęła w wygodnych łóżkach.
- Dziewczyny!- rano usłyszałam głośny pisk Jane przez co od razu zerwałam się na równe nogi.
- Pali się?- Kate wyskoczyła z łóżka i z ledwo otwartymi powiekami zaczęła biegać po pokoju.
- Nie!- krzyknęła blondynka przeciągając samogłoskę.
- To co?- ziewnęłam.
- Musimy iść na śniadanie.- powiedziała jak mała dziewczynka bawiąc się swoim warkoczykiem.
- Błagam, przecież jest siódma.- Molly jęknęła w poduszkę.
- Im szybciej wstaniesz, tym wcześniej zobaczysz Ryana.- stwierdziłam, na co dziewczyna wyskoczyła z łóżka i od razu schowała nos w szafie w poszukiwaniu ubrań, a następnie zamknęła się w łazience.
- Szkoda, że po powrocie do domu ta metoda nie będzie działać.- zaśmiała się Melanie.
Właśnie. Powrót do domu. Czy tego właśnie chcę? Jeszcze kilka dni temu uciekłabym stąd chociażby tam gdzie pieprz rośnie, ale coś od tamtej pory się zmieniło. Coś we mnie pękło, już zapomniałam nawet o pisaniu sms-ów do mamy i o tym jak bardzo nienawidziłam tego wyjazdu. Teraz nawet nie chciałam wracać, a sama myśl o tym doprowadzała mnie do smutku.
Dzisiejszego dnia wybraliśmy się do wrotkarni i muszę przyznać, że to mój pierwszy raz. Nigdy nie kręciło mnie to, a jeździłam tylko na rowerze i deskorolce. Czasami wybierałam się z Kate i rodzicami na łyżwy zimą więc mam cichą nadzieję, że właśnie to pomoże mi dzisiaj przeżyć. Poza tym Jane widząc moją niepewność i lekki lęk przed nałożeniem wrotek, zaproponowała mi swoją pomoc, a więc czułam się trochę lepiej. Gdy postawiłam nogę na parkiecie, myślałam, że zaraz runę na ziemię i prawdopodobnie to wywróżyłam, bo po chwili siedziałam obolała na podłodze. Blondynka pomogła mi wstać, a już kilka minut później zdałam sobię sprawę, że to nie jest aż tak trudne. Widząc Andyego, który wciąż wahał się nad wejściem, od razu podjechałam do niego.
- Rozumiem, że preferujesz rolę cichego obserwatora.- zdmuchnęłam kosmyk włosów z mojej twarzy.
- Dokładnie.- uśmiechnął się.
- No dalej, chodź.- wyciągnęłam w jego stronę dłoń, a on chwycił ją.
Zaczynaliśmy bardzo powoli i chociaż chłopak był jeszcze gorszym uczniem niż ja, Jane udało się nauczyć go jeździć. Ciągle jednak trzymał moją dłoń mocno ją przy tym ściskając, ale w tamtym momencie ból nie wchodził w grę. Cieszyłam się jak dziecko i to chyba dlatego udało mi się upaść z hukiem dosyć mocno uderzając nogą o parkiet. Gdy dotarło do mnie co się tak właściwie stało, poczułam w niej ból i zdałam sobie sprawę, że nie mogę nią ruszyć. Ból nie był mocny, ale zaciskałam zęby. Andy zawołał Josha, który bardzo dobrze orientował się w tych sprawach. Dookoła mnie zebrał się cały tłum niczym nad jakąś ofiarą składaną bogom. No tak, wciąż mnie nie tolerowali.
- Nic z tego, musimy zadzwonić na pogotowie. To może być nawet złamanie.- stwierdził mężczyzna po krótkim obejrzeniu nogi.
- Już zadzwoniłam, powinni być za kilka minut.- odezwała się Samantha z komórką w dłoni.
Karetka przyjechała prawdopodobnie po około dziesięciu minutach. Straciłam w tym momencie poczucie czasu. Pojechałam do szpitala i to właśnie tam odwiedziło mnie szczęście.
Jeśli się wam spodobało to byłoby mi miło gdybyście zostawili po sobie gwiazdkę i komentarz⭐ Uśmiech sam ciśnie się na twarz gdy widzę, że jest was coraz więcej, bo gdyby nie wy tego opowiadania by nie było, dziękuję z całego serca, buziaki ;**
![](https://img.wattpad.com/cover/119674450-288-k168811.jpg)
CZYTASZ
I Hate Camps |A.Fowler|
FanfictionNadnaturalne siły (czyt: moja przyjaciółka) zaciągnęły mnie na obóz, o którym marzy niejedna nastolatka. Obóz z idolami, niestety nie moimi. Halo, przecież nie może być tak źle! Uwierz, że może.. *Mogą pojawić się długie przerwy pomiędzy dodaniem ko...