Po ustaleniu planu działania zabrano się do przygotowań.
Najpierw musieli upewnić się, że Connor nie wyrządzi więcej krzywd. Fariathel w towarzystwie Lady Izoldy odnalazły chłopca, pilnowanego przez Falona, w jego pokoju. Siedział w kącie, nieobecnym wzrokiem wpatrując się w ścianę. Uznawszy to za dobry znak nie zakłócały jego spokoju, czekając w korytarzu na Lelianę i banna Teagana. Mężczyzna zaprowadził łuczniczkę do pokoju należącego do uzdrowiciela, aby poszukała czegoś na uspokojenie, co mogliby zaaplikować Connorowi. Gdy zjawili się pod sypialnią chłopca Lely wręczyła z zadowolonym uśmiechem parujący kubek arlesie prosząc, aby napoiła tym chłopca.
- Nie stanie mu się nic złego- zapewniła, odpowiadając na pełen wyrzutu wzrok kobiety.- To herbata ziołowa wzmocniona kilkoma kroplami wywaru nasennego. Mała dawka tylko uspokaja, ale nalałam tyle, aby zasnął.
- Skąd się na tym znasz?- Fariathel zerknęła zaciekawiona na towarzyszkę, gdy bann wezwany przez Lady Izoldę wszedł do sypialni.
Leliana uśmiechnęła się skromnie, krzyżując ramiona na piersi. I może właśnie przez ten gest elfka nie do końca uwierzyła w to, co usłyszała:
- Sporo czasu spędziłam w zakonie. Posiadam podstawową wiedzę jak pomagać w prostych przypadkach.
Gdy przeniesiono Connora do sali, w której Jowan miał odprawić rytuał arlesa i bann udali się do sypialni arla Eamona. Fariathel nie popędzała ich rozumiejąc, że kobieta musi przygotować się do tego co zaplanowali. I pożegnać z mężem.
Ona do końca życia będzie żałować, że nie zdążyła pożegnać się z Tamlenem.
Skrzywiła się na tę gorzką myśl. Potrząsnęła lekko głową, obserwując jak Jowan instruuje Morrigan, przygotowując wszystko. Rozstawił dookoła siebie tajemnicze przybory i fiolki, wytyczając nimi miejsce, w którym miało się to wszystko wydarzyć. Pomimo trzaskającego w palenisku ognia w całej komnacie ciągnęło dziwnym chłodem, jakby nawet świat wiedział, że dopuszczą się tu czegoś okropnego.
Nieludzko złego.
Czy mieli jednak jeszcze jakieś możliwości? Czy roztrząsanie wciąż i wciąż od nowa przyczyn mogło wskazać im lepsze wyjście z sytuacji? Czy istniało jakieś trzecie wyjście, którego nadal nie dostrzegła? Czy była szansa ocalenia Connora, utrzymania przy życiu arla i nie poświęcania Lady Izoldy?
Być może. Ale nadal jej nie widziała, choć obserwując magów nie myślała o niczym innym.
Bo uporczywe powtarzanie, że decyzja należała do arlesy nie mogło pomóc w obliczu tego, że to właśnie Strażniczka przystała na rytuał.
- Jestem gotowa.
W drzwiach pojawiła się Lady Izolda. Wyglądała dokładnie tak samo jak wcześniej, choć zaciskała usta odrobinę bardziej. Splecione ze sobą dłonie mogły oznaczać, że próbuje zamaskować ich drżenie. Ruszyła w stronę Jowana, nie rozglądając się na boki.
Fariathel wiedziała, że kobieta musi się bać. Ona na pewno byłaby przerażona. Najprawdopodobniej nie przyszła by tak spokojnie na własną egzekucję. Wiedziała to po tym, co zrobiła w Ostagarze- przeżyła Dołączenie. Pamiętała tamto przerażenie, które zmusiło ją do uniesienia kielicha do ust. Tę świadomość, że tylko przyjęcie zarazy może pozwolić jej przeżyć, pomimo wysokiej ceny.
Chociaż... gdyby miała poświęcić się dla kogoś z klanu może spojrzałaby na to inaczej?
- Fariathel.
CZYTASZ
[Dragon Age Origins] Przez mrok.
Fanfiction"Zakon naucza, że to ludzka pycha sprowadziła na świat mroczne pomioty. Magowie chcieli posiąść niebiosa, lecz zamiast tego splugawili je. Zostali wygnani, spaczeni i przeklęci z powodu swojego zepsucia. Powrócili jako potwory- pierwsze mroczne pomi...