Rozdział 29

88 8 6
                                    

      Przydzielono im puste kwatery na najniższym piętrze, udostępniono łaźnię i przyniesiono kolację. Pierwszy Zaklinacz wyraźnie zaznaczył, że mogą poruszać się po wieży swobodnie ale poprosił, aby wstrzymali się ze zwiedzaniem, aż Krąg upora się z bałaganem. Nie wszyscy przystali na to spokojnie, ale Morrigan zaprzestała narzekań po kilku ostrych słowach, które padły z ust elfki.

     Fariathel nadal coś gnębiło. Cały czas jakaś natrętna myśl kłębiła się w głowie, dlatego natychmiast rzuciła się do pomocy. Nosiła do spalenia ciała i szmaty, myła podłogi i szorowała ściany. Zbierała z ziemi rozrzucone rzeczy i ustawiała ja na zasłanych wszelką maścią bibelotów blatach. Skupiona na pracy nie miała czasu myśleć, a gdy w końcu Wynne zagoniła ją do mycia i odpoczynku zasnęła natychmiast, gdy głową dotknęła poduszki. Ocknęła się dopiero o zmierzchu kolejnego dnia, gdy po kolacji większość magów i templariuszy udała się na odpoczynek. Swoich towarzyszy znalazła w stołówce, gdzie Lely przekomarzała się z nachmurzonym Stenem.

     Wmusiła w siebie kilka kęsów ciepłej potrawki zakąszonej chlebem, ale podłapała zmartwione spojrzenie Alistaira, siedzącego po drugiej stronie blatu. Uśmiechnęła się niemrawo, na co mężczyzna tylko pokręcił z rezygnacją głową. Podniósł się i zmusił do niezbyt przekonanego uśmiechu.

- Co powiesz na mały sparing?

     Popatrzyła na niego zaskoczona. Zaintrygowana Leliana też na nich zerknęła, ale nie wtrąciła się, nadal słuchając qunari. Strażnicze wystarczył natomiast jeden rzut oka na ciemność panującą za oknem, aby podjąć decyzję.

- A damy radę wyjść z wieży?

Bursztynowe oczy mężczyzny błysnęły wesoło.

- Myślę, że dam radę nas uwolnić- rzucił swobodnie.- Spotkajmy się w komnacie wejściowej.

     Gdy ją mijał lekko uścisnął jej ramię. Zrobiło jej się cieplej na sercu na ten delikatny gest.

***

     Pilnujący drzwi templariusz wypuścił ją na zewnątrz bez słowa sprzeciwu. Zerknął z zaciekawieniem na pasy ze sztyletami, które miała na biodrach, ale nie zapytał o nic.

      Poczuła ulgę, gdy tylko poczuła podmuch świeżego powietrza na twarzy. Przystanęła na schodach i przymknęła oczy, delektując się tym doznaniem. Wsłuchała się w szum wiatru, oddychając miarowo. Nie chciała dać dojść do głosu tej niewygodnej myśli, która krążyła na obrzeżach świadomości, a przez którą rzuciła się w wir pomocy.

      Ale wyrzuty sumienia nadal ją gryzły.

     Zbiegła raptownie ze schodów. Nie musiała iść daleko, bo Alistair znajdował się na niewielkiej ilości wolnej przestrzeni pomiędzy ścianą wieży a kępą drzew, okalających wyspę. Jego tarcza stała oparta o mur, ale miecz dzierżył w dłoniach. Musiał czekać na elfkę już jakiś czas, bo ćwiczył, walcząc z niewidzialnym cieniem- wyprowadzał cięcia, gwałtownie podrzucał klingę zmieniając tor lotu w ułamku sekundy, obracał się, parując udawane ataki. Jego ruchy nie były jednak ani nerwowe ani gwałtowne, jeden płynnie przechodził w drugi, pokonując wymyślonego wroga. Wyglądał trochę tak, jakby powtarzał doskonale znaną sekwencję ruchów.

- Pokonasz go?- Rzuciła zaczepnie.

     Przez twarz Strażnika przemknął uśmiech, ale nie zmylił kroków. Przestawił jedną z nóg w zakrok, obracając się przez prawe ramię i znalazł się dokładnie naprzeciw niej. Nie opuścił jednak klinki, tylko wycelował w nią, uśmiechając się łobuzersko.

- Pytanie raczej, czy ty pokonasz mnie?

     Sięgnęła po sztylety, podchodząc bliżej. Mrugnęła zadziornie, ustawiając się bokiem. Jedno ostrze ustawiła na wysokości własnego biodra, drugie uniosła nad głowę, wykręcając łokieć na zewnątrz.

[Dragon Age Origins] Przez mrok.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz