Rozdział 37

59 4 9
                                    

     Leniwy uśmiech zagościł na wargach Far, gdy tylko zanurzyła się w podgrzanej przez Morrigan wodzie. Przymknęła oczy, skupiając się tylko na cieple, które zdawało się przenikać przez skórę i mięśnie aż do kości, w końcu wypędzając chłód, który się tam rozgościł.

     - Zrobiłaś się czerwona. Nie ugotujesz się w tej balii?

     Far spojrzała na apostatkę.

     - Gotowana elfka - zaśmiała się pod nosem. - Może byłabym bardziej miękka niż mięso w ostatniej potrawce.

     Kobieta zaśmiała się nisko.

     - Ale dowodzenie przejął by nasz chłopiec zakonny - westchnęła zmęczonym głosem. - Więc nie rób tego - poprosiła jeszcze, zanim wyszła z malutkiego pokoiku.

     Far dała sobie jeszcze chwilę na błądzenie myślami i skupienie na tym jak mięśnie rozluźniają się pod wpływem ciepłej wody, zanim wzięła się za szybką kąpiel. Musiała z siebie zmyć całą tą wyprawę przez górę, tunele i inne paskudne miejsca.

     I absurd całej tej sytuacji. Jako dalijka odnalazła prochy Andrasty, w dodatku zasłużyła na to, aby zabrać ich odrobinę... a teraz liczyła na to, że pozwolą jej na uratowanie arla Eamona. Nadal brzmiało to dla niej trochę...

     - Absurd - mruknęła do siebie, spłukując z włosów mydliny. Mdły smak został na jej wargach, gdy jeszcze kilkukrotnie opłukiwała twarz.

     - Fariathel?

     Podniosła spojrzenie, ściągając wodę z twarzy dłonią. Do malutkiej izdebki wsunęła się Leliana, posyłając elfce pytające spojrzenie. Ta poczuła, jak jej mięśnie natychmiast się napinają widząc ściągniętą twarz łuczniczki.

     - Coś się stało?

     Kobieta splotła przed sobą dłonie, prostując się. Far od razu poczuła, jak udziela jej się zdenerwowanie. Wręcz jakby powietrze w izdebce fizycznie zgęstniało.

     - Chciałam porozmawiać o tym, co powiedział strażnik świątyni...

     W Orlais byłaś kimś.

    Cokolwiek strażnik miał na myśli, w tamtym momencie na twarzy Lely odmalowała się mieszkanka przerażenia i szoku. I chociaż próbowała zamaskować ją opuszczeniem głowy i ukryciem twarzy Far zobaczyła wystarczająco, aby znowu zacząć się zastanawiać nad tajemnicami towarzyszki.

     - Lely, nie musisz się z niczego tłumaczyć - uśmiechnęła się, wychodząc z balii wody i sięgając po ręcznik.

    Każdy z nich miał prawo mieć swoje tajemnice. W końcu każdy z nich coś przeżył, zanim się spotkali. I Far miała zamiar trzymać się postanowienia, aby każdy mógł zachować swoje tajemnice dla siebie, nawet jeżeli zżerała ją ciekawość. Tak przecież okazywała swoim przyjaciołom szacunek, prawda?

     Kobieta odetchnęła, pozwalając ramionom opaść.

     - Ale chcę - oświadczyła zdecydowanym tonem. - Okazujesz mi zaufanie, na które nie zasłużyłam.

     Och.

      - Dlaczego tak uważasz? - Far posłała jej zaskoczone spojrzenie, wycierając się. - Walczymy razem, osłaniamy się-

     - Pamiętasz jak kiedyś powiedziałaś, że nie zachowuję się jak siostra zakonna? - Lely podeszła bliżej, przerywając jej. - Miałaś rację. Do Fereldenu i Zakonu trafiłam dlatego, że byłam ścigana.

[Dragon Age Origins] Przez mrok.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz