#12

1.2K 167 60
                                    

---

- Felix? Felix, gdzie jesteś?! - Changbin przetrząsał klub w poszukiwaniu przyjaciela. Jak mógł być tak głupi. Jak mógł zostawić go samego w takim miejscu. Był tak cholernie nieodpowiedzialny, robiąc coś takiego. Przeklinał teraz siebie za to, że w ogóle zgodził się tu przyjść.

Nagle poczuł wibrowanie w tylnej kieszeni spodni. Ktoś dzwonił. Chłopak pośpiesznie wyjął telefon, z bijącym sercem. Cholera. To Felix. Chłopak nigdy w życiu nie poczuł tak ogromnej ulgi, jak w tamtym momencie.

- Halo? Felix, Feluś, gdzie jesteś? Nic ci nie jest? - powiedział szybko, mając jeszcze miliony innych pytań w zanadrzu. Jego serce zaczęło bić jeszcze szybciej, gdy po drugiej stronie usłyszał pociąganie nosem i cichy szloch.

- B-Binnie? - Felek wyjąkał. - Hyung, przyjdź po mnie, proszę, boję się. - dodał, i pociągnął nosem kolejny raz.

Serce Changbina prawie wyskakiwało z jego piersi. Czy Lee był w niebezpieczeństwie?

- Feluś, gdzie jesteś? Co się stało? - chłopak prawie nad sobą nie panował.

- Nie wiem, hyung. - załkał młodszy. - Tu jest ciemno. I niedaleko stoi kilka mężczyzn. Jeden, jeden z nich, hyung. On patrzy się na mnie. Takim dziwnym wzrokiem. Boję się, Changbinie. Proszę, ratuj mnie. Pomóż mi, hyungie.

- Jezu, Felix, uciekaj stamtąd. Jak najszybciej. Jak już będziesz w jakimś bardziej rozpoznawalnym miejscu, to powiedz mi. Ale proszę, teraz uciekaj. Jak najdalej od tamtych kolesi. Oni mogą być niebezpieczni, Felix. - Binowi załamywał się głos.

- Dobrze, hyung. Wiem jedynie, że jestem gdzieś niedaleko tego klubu. To chyba sąsiednia ulica. Tu jest taki ciemny zaułek. - wyjąkał Felix. - Hyung...hyung, ten facet idzie w moim kierunku. Hyung, pośpiesz się, proszę, hyu-

Rozłączył się. Changbin oddychał ciężko, a jego serce waliło szybciej niż pan Chan w worek na siłowni. Chłopak zaklął pod nosem, schował telefon spowrotem do kieszeni, po czym rzucił się biegiem do wyjścia z klubu. Nie przejmował się tym, że Eunbin i jej kuzyn na niego czekali.

"Felix, uciekaj. Błagam cię. Uciekaj, mały.". Te słowa były jedyną rzeczą, która krążyła teraz w jego głowie.

Po chwili był już przed wejściem do klubu. Zatrząsł się przez panujące na zewnątrz zimno i mocniej otulił się bluzą, naciągając na głowę kaptur.

Ruszył szybkim krokiem, co jakiś czas lekko zataczając się przez ilość wypitego alkoholu, jednak cały czas starał się zachowywać sprawność umysłu. Musiał go znaleźć. Musiał go uratować. Nie mógł pozwolić, by coś mu się stało.

Szedł, patrząc się bardziej na chodnik niż przed siebie i kopał w każdą rzecz leżącą na ziemi. Po przejściu kilkuset metrów, usłyszał dziwne dźwięki po drugiej stronie ulicy. Coś jakby szamotanie się i przekleństwa. Jego głowa automatycznie zwróciła się w tamtą stronę.

Był tam. Jego mały Feluś. Przyciskany do muru przez jakiegoś kolesia. Changbin zaklął i ruszył biegiem w ich stronę. Gdy mężczyzna usłyszał czyjeś kroki, odwrócił się, a wtedy Changbin podszedł do niego i z całej siły uderzył go z pięści w szczękę. Koleś upadł na ziemię i siarczyście przeklął, chwytając się za najpewniej złamaną już szczękę, z której sączyła się krew.

- Kto ci kurwa, pozwolił go dotknąć, fagasie?! - Changbin kopnął go.

- Odczep się koleś! Znajdź sobie własną dziwkę gdzie indziej! - wysyczał mężczyzna.

Changbinowi podniosło się ciśnienie.

- Jak go kurwa nazwałeś?! Powtórz, bo nie dosłyszałem! - rzucił się na niego z pięściami.

coach 🌙 changlix (COMPLETE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz