Zwölf 🔳 Constantin Schmid 🔳

252 63 14
                                    

Constantin, Constantin. Kto by pomyślał taki młody, a taki dumny i arogancki? Któż, by się spodziewał, że zaczniesz mnie obrażać i poniżać? W końcu byłeś taki młody, powinieneś mieć respekt, przede mną.

Wszystko zaczęło się w chwili, gdy straciłem formę. Wiecie cała ta sytuacja zaczęła mnie przytłaczać, te wszystkie szepty i plotki, były nie do zniesienia, skoki nie dawały mi już żadnej radości. W pewnym momencie, jednak nastąpił jakiś dziwny dla mnie moment, a mianowicie Olimpiada w Pjonchang. Nie spodziewałem się, ze zdobędę tam jakikolwiek medal, pojechałem tam tylko, dlatego że trener mi kazał.

Doskonale pamiętał te igrzyska, w końcu nie były one tak dawno temu. Pamiętał jego smutną twarz w chwili, gdy miał oddawać swój skok. Wydawał się taki przygnębiony. Jego oczy były takie puste, a on sam wyglądał jakby uszło z niego całe życie. Ten widok wprawił go w osłupienie. W tym chłopaku nie było już żadnych chęci, to było przerażające. Myślał, że ten stan sprawi, że jego skoki będą delikatnie powiedziawszy złe, jakie było jego zdziwienie, gdy zwycięzcą pierwszego konkursu został nie, kto inny jak Andreas Wellinger. Pamiętał łzy spływające po jego policzkach, zastanawiało go czym były spowodowane? Czy to było powracające do niego szczęście, czy może żal i smutek bądź tęsknota? Ciągle myślał o tym, co tak naprawdę czuł i dlaczego zostawił go z tyloma pytaniami bez odpowiedzi? Włączył replay w nadziei, licząc na pewne wskazówki, jakieś drobne szczegóły, cokolwiek, co pomogłoby mu zrozumieć, co tak naprawdę czuła, już martwa, miłość jego życia.

Pewnie zastanawia was, co wtedy czułem. No cóż trudno mi powiedzieć, że to było szczęście, bo doskonale wszyscy wiemy, że to nie to. Hmm…. W takim razie, co to było? Odnoszę pewne trudności, gdy staram się wam to wyjaśnić, bo i tak nie do końca to zrozumiecie, musielibyście być w mojej sytuacji, by zrozumieć, o co mi tak naprawdę chodzi. Poczułem wtedy, że nie jest mi już tak wszystko obojętne, że nie jestem pewny, czy aby na pewno chcę to zrobić, jednocześnie czułem wielką tęsknotę za Julią i za czasami, które już nigdy nie miały prawa powrócić. Wiecie ta olimpiada była dla mnie ogromnym zaskoczeniem, w życiu bym się nie spodziewał, że wygram na niej 1 złoty i 2 srebrne medale, myślałem wtedy, że to może jakiś znak od losu, który mówi mi: Nie rób tego Andreas, nie warto! Ale wiecie, życie to nie bajka, a jak tak bardzo się myliłem. 

 

Po tej olimpiadzie, wszyscy zaczęli pokładać we mnie nadzieję, ponownie powróciły słowa wsparcia od moich fanów, na powrót zbliżyłem się do Kamila, żyłem złudnymi marzeniami, że to wszystko można jeszcze uratować. 

 

Niestety, ale wszystko po Pjongjang było wielką porażką, co dobitnie uświadomił mi nasz kochany Constantin.

Sezon trwał, a moje skoki były porażająco słabe, nie wiedziałem, dlaczego Schuster nadal wystawia mnie do drużynówek, skoro moje wyniki były fatalne. Skakałem gorzej niż młodziki z kadry B.

Ludzie podzielili o mnie zdanie, jedni uważali, że po prostu jestem wypalony i nie mieli mi za złe moich rezultatów, natomiast ci drudzy twierdzili, że sława uderzyła mi do głowy i że zamiast na treningi chodzę do baru z kolegami, większych bredni nigdy nie słyszałem. Powiem was coś: Ja nigdy, ale to przenigdy nie uważałem się za gwiazdę, byłem tylko normalnym chłopakiem, starającym się spełnić swoje marzenia.

Oj to prawda. Pamiętał jak skromny był. Nie lubił, gdy ktoś wołał do niego mistrzu, nigdy nie obnosił się jakoś ze swoim zwycięstwem, zawsze pocieszał przegranych, taki właśnie był, idealny w każdym calu. ( Ale mnie Kamil tu denerwuje, ale no nie będę zmieniać całej koncepcji opowiadania, także będziemy cierpieć razem albo po prostu uznajmy, że miłość zaślepia i czyni z nas głupców)

Ale moi kochani nie doszliśmy do najważniejszego, nie powiedziałem was jeszcze, co takiego zrobił mi Constantin Schmidt. 

 

W drużynie nastąpił rozłam, Stephan i Karl stanęli po mojej stronie, a Markus i Richard po stronie Constantina. O co poszło?

A więc nasz Constantin zaczął odnosić sukcesy i bardzo bolało, go to, że mimo, że jego skoki są lepsze od moich to nie występuję w kadrze narodowej. Zaczął mnie poniżać, wyzywać, puszczał różne plotki na mój temat, na przykład tę z tym barem, to była jego sprawka i jak wiecie finalnie udało mu się wyrzucić mnie z kadry narodowej.

Ten moment był moim końcem, to wtedy odebrano mi już wszystko. Pamiętam ten jego uśmiech, był taki szczęśliwy, że nareszcie mu się udało. A teraz Constantin cieszysz się z tego, co zrobiłeś? Czy moja śmierć jest tobie na rękę?

Przyznam wam się, że jestem cholernie przerażony, ale i trochę szczęśliwy? Już za niedługo skończą się moje cierpienia, będę nareszcie wolny.

Przed nami jeszcze ostatnia taśma, nadeszła i pora na ciebie Wernerze Schusterze.

Wiedział, że to ostatnia taśma. Wszystko zaraz miało się skończyć. W jakiś sposób Wellinger domykał swój rozdział w jego życiu. Chcąc po prostu to przeżyć, sięgnął po ostatnią kasetę, ale nie było mu dane jej odtworzyć, ponieważ do jego drzwi ktoś zapukał. Był to nie kto inny, jak Peter Prevc, który wyglądał jak słodki kotek, nie wiedzący, co ma ze sobą zrobić.

- Hej, wejdź - zaprosił go do środka, nie zapytał o cel wizyty, ponieważ doskonale wiedział, czego ona dotyczy.

- Ja - zaczął zdenerwowany Słoweniec, a Kamil z uśmiechem stwierdził, że po raz pierwszy widzi na jego policzkach rumieniec

- Wiem, wiem - wyszeptał i palec położył na jego szyi, która była ozdobiona wieloma malinkami, zrobionymi przez niego ostatniej nocy.

- Nie umiem sobie z tym poradzić. Ja tak bardzo nie chciałem, nie wiedziałem, że przeze mnie on będzie chciał się zabić - wychlipiał Peter i wtulił się w jego bluzę, a on nie mówił nic, jedynie głaskał go uspokajająco po plecach.

- Wiem, jak to zabrzmi. Powinienem go bronić, w końcu był miłością mojego życia, ale..... mam wrażenie, że wszystko zaczęło się w nim kumulować i dlatego nagrał te taśmy. Chociaż Peter pamiętaj, nie pochwalam takiego czynu, niezależnie od tego czy jesteś zazdrosny czy też nie, masz grać fair, zrozumiano? - zapytał, a zabrzmiało to tak jakby obiecywał mu rychłą przyszłość, z czym zaczął się powoli oswajać.

- Tak, zrozumiałem. - Kiwnął głową i musnął ustami mój policzek -  A tak w ogóle to, jak się czujesz? - zapytał, a ja wzruszyłem ramionami.

- Źle, wiesz nadal go kocham i jest mi go szkoda, chociaż czasem mam wrażenie, że za bardzo go idealizowałem i w rzeczywistości niewiele o nim wiedziałem, traktowałem go raczej, jak nieosiągalny cel, co poskutkowało w ten sposób. Mam wrażenie, że jestem pieprzony - zaśmiał się chłodno i zaprowadził Petera do salonu, by w nim - miejsce, gdzie widział go ostatni raz - zakończyć tę sprawę i rozpocząć coś nowego.

Dreizehn ~ Andreas Wellinger ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz