« Dance me to your beauty with a burning violin
Dance me through the panic till I'm gathered safely in »Huk przeszył nocną ciszę.
Spokój, który dotychczas panował na magicznej ulicy, został przerwany. Pierwszy tydzień, który Michelle spędziła w nowym lokum minął dość nudno. No cóż, długo nie musiała czekać, aż zdarzy się coś ciekawego.Kolejny strzał z pistoletu otarł się o jej bębenki. Kobieta lekko przymknęła oczy, zasłaniając dłońmi obolałe uszy.
Dziewczyna natychmiast się przewróciła się na drugi bok poduszki. Już po chwili nie wytrzymała i spojrzała na ekran telefonu, który wskazał pierwszą piętnaście.
A to mogła być jedna z tych szczęśliwych, przespanych nocy.
Szybko zarzuciła na siebie szary sweter leżący na brzegu łóżka i podbiegła do okna, by sprawdzić co się dzieje. Spojrzała w dół, lekko się wychylając. Pod jej oknem panowała cisza, dziś nawet ruch uliczny nie był zbyt wielki. Z resztą, dlaczego miałby być?Kolejny strzał rozbrzmiał z piętra niżej.
Nie!
Sherlock! A pani Hudson? Przecież ty kiedyś zabijesz tę kobietę.Słysząc hałas, natychmiast zebrała się w sobie i ruszyła do swojego współlokatora. Przypomniała sobie, co pisał John na swoim blogu. Przypomniała sobie, jak reagował znudzony Sherlock. Lekko wstrząsnęła głową, schodząc po kolejnych stopniach. Dotarłszy do obdrapanego progu, otwarła szybko drzwi, zupełnie nie warząc na to, co zastanie.
— Coś się stało? — zapytał William, widząc jak dziewczyna wbiega do mieszkania.
Michelle przez chwilę stała w konsternacji. Ciężko oddychając, zamknęła za sobą drewniane drzwi. Jej skóra lekko pobladła, lecz detektyw to zignorował.
— Nie, nic, skądże — odparła po chwili łapania kolejnych oddechów.
Zatrzymała swój wzrok na Sherlocku. W dłoni trzymał broń, którą przed chwilą strzelił do ściany. Żółta buźka zyskała trzy nowe dziury, a pani Hudson możliwość wysłuchania kolejnego, nocnego koncertu o mocnym brzmieniu.
— To dobrze... — westchnął beznamiętnie. — Teraz możesz już wrócić do siebie — powiedział zadowolony i odwrócił twarz w stronę oparcia kanapy, z którą zapewne mogliby go pochować.
— Wiesz... — wyrzuciła poddenerwowana. — Czy ty wiesz, która, do cholery, jest godzina? — zapytała, siadając na fotelu i wlepiając w niego spojrzenie, w którym królowała delikatna pogarda i irytacja. — Niektórzy chcą spać — dodała, uśmiechając się sztucznie.
Sherlock przewrócił się na kanapie, by móc ujrzeć jej twarz i podkrążone oczy. I o kilka rozmiarów za duży sweter, w którym tak śmiesznie tonęła.
— Nie wiem, nie śpię — skwitował krótko. — Nie potrzebuję snu, potrzebuje sprawy — powiedział zdenerwowany, machając rękami.
Dziewczyna tylko pokręciła głową, przyglądając się temu, co robi. Gwałtownie wstała z czarnego fotela, po czym podeszła do mężczyzny i wyjęła mu pistolet z ręki. Chwilę musiała się z nim siłować, lecz w końcu puścił zimną broń ze swych objęć.
— Czytałam, że grasz po nocach — zaczęła, znajdując miejsce na oparciu kanapy. — Niestety, o strzelaniu nie słyszałam. — Uśmiechnęła się pod nosem, zajmując dłonie pistoletem.
Powoli wstała z miękkiej sofy, na której aktualnie cierpiał katusze detektyw, po czym podeszła do kuchni, jak zwykle zagraconej, i delikatnie rzuciła Glocka na pożółkły, prawdopodobne od chemikaliów, stół. Blat standardowo zastawiony był fiolkami i innymi rzeczami związanymi z eksperymentami Sherlocka Holmesa, o których nawet nie chciała wiedzieć.
CZYTASZ
You see, but You do not observe |Sherlock BBC [ZAKOŃCZONE]
Fanfiction"ᴀʟʟ ʜᴇᴀʀᴛs ᴀʀᴇ ʙʀᴏᴋᴇɴ. ᴀʟʟ ʟɪᴠᴇs ᴇɴᴅ. ᴄᴀʀɪɴɢ ɪs ɴᴏᴛ ᴀɴ ᴀᴅᴠᴀɴᴛᴀɢᴇ." Od pewnego czasu wszystko się zmieniło. Blondynka, która zawróciła w głowie Johna, odeszła, zostawiajac go praktycznie samego z malutką Rosie. Sherlock dowiedział się o istnieniu...