10 |Powroty

293 37 14
                                    

« Your soul is hunting me and telling me
That everything is fine
But I wish I was dead »

— Sherlock, odbierz ten, cholerny, telefon — mamrotała pod nosem Wanda, po drugim nieodebranym połączeniu od syna.

Kobieta była jeszcze bardziej rozzłoszczona, gdy znów zignorował dzwonek komórki. Nagle, po kilku próbach, usłyszała cichy oddech po drugiej stronie.

Słucham, matko — odparł detektyw beznamiętnie.

Jedynym, co łączyło go z rodzicielką, to właśnie fakt, że go urodziła. Choć co do tego też miał pewne spekulacje, które zapisał w zeszycie. Powinna się cieszyć, że to tylko zeszyt, a nie teczka.

— Byłam wczoraj u twojej siostry i, oczywiście, twój wspaniały brat, a mój okropny syn, nie chciał, bym ją odwiedziła — mówiła, a złość powoli ustępowała spokojowi w jej głosie.

— Jakże interesujące.

Co prawda, konsultant zwrócił uwagę na to, że jego siostra  coraz mniej się odzywa, ale nie na tyle by się tym przejąć. Nie na tyle, by okazywać to przed matką i pozostałymi członkami rodziny Holmes.

— Rozmawiała ze mną, a właściwie powiedziała jedno, dość dziwne zdanie. Myślałam, że będzie dobrze, jeśli się o tym dowiesz. — Jakiś hałas na chwilę ją zagłuszył. — Coś o jakiejś rzece, może Mycroft ci powie dokładniej — westchnęła, przeklinając się za swoją sklerozę.

Tak bardzo nienawidził swojej matki. Czemu nikt nie umiał przekazać mu zwięźle informacji? Zapewne był to jakiś niezrozumiały bełkot Eurus, którym matka narobiła sobie nadzieji. Czarnowłosa psychopatka zamilkła od jakiegoś czasu. Kto wie, może planuje zemstę? A może przechodzi jakiś wewnętrzny bunt? Póki nie czyni żadnej krzywdy, jest względnie dobrze.

Względnie.

• • •

Musisz tu przyjechać! — krzyknął uradowany John, machając dłońmi, czego niestety nie mógł ujrzeć Holmes.

Sherlock znał go na tyle dobrze, by wiedzieć, że mało co sprawiało u niego taki zachwyt. No chyba, że małe kotki i córka, ale to raczej było coś innego. Właściwie to detektyw domyślał się, co zaszło. Prawdopodobnie nadeszła chwila, na którą czekał. John wreszcie mógł sobie wybaczyć, że ją wypuścił. Że jej nie zatrzymał. Że się zamyślił. Mógł przebaczyć sobie, że zareagował zbyt późno.

Potwierdził, że przyjedzie i natychmiast się rozłączył. Zarzucił na swoje ciało długi płaszcz, który tak uwielbiał, a szaroniebieski szalik przewiązał, tak by się nie udusić, choć nie było to łatwe. Wychodząc z progu mieszkania, postawił kołnierz, czyli zrobił to, czego jego przyjaciel nienawidził. 

Złapał pierwszą, lepszą czarną taksówkę, gdy zaczęło padać. Ludzie chronili się pod dachem knajpki przy jego mieszkaniu, a zwierzęta przesiadywały na schodach, obserwując jak strugi deszczu prześcigały się na szybach.

• • •

— Myślę, że to ty powinieneś tam być — powiedział John,  który uprzednio odbył rozmowę z Mycroftem.

— Naprawdę tak uważasz? — zapytał detektyw, choć w jego głosie nie było ani odrobiny zainteresowania.

Lekarz wojskowy potwierdził kiwnięciem głowy.

Już w progu słychać było dźwięki aparatury szpitalnej. Pośród nieskazitelnie czystej pościeli leżała dziewczyna, za którą czuł się odpowiedzialny. Nie wiedział czemu, ale tak czuł. Jej włosy zostały mocno związane, na jej głowie spoczywał jeden samotny plaster, a klatkę persiową pokrywały liczne dreny. Dziewczyna oddychała samodzielnie, choć wciąż nie była w stanie reagować na bodźce. Lekarze zaczęli ją wybudzać, jeśli się uda — wróci do żywych. Jeśli się uda, znów uśmiechnie się szeroko z blaskiem w delikatnych oczach.

You see, but You do not observe |Sherlock BBC [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz