Rachel
- Co do kurwy?! - Usłyszałam znajomy baryt głosu, na który mimowolnie zadrżałam. Przełknęłam ślinę, powoli odwracając głowę, nadal tkwiąc w ramionach Kobieciarza.
- Heeeej, Blaise. Co tu robisz? - Uśmiechnęłam się słodko, szarpiąc się w uścisku Sven'a. Roland uśmiechnął się sztucznie w kierunku błękitnookiego, mocniej przytrzymując mnie w tali.
- Raczej, co ty tu robisz? - warknął, zaciskając pięści. Jego przystojną twarz zdobił groźny grymas, a muskularna sylwetka była napięta do granic możliwości.
- Idę na lunch - mruknęłam, czując się niezręcznie w towarzystwie jego jak i Sven'a. - A ty? - dopytałam, przegryzając dolną wargę.
- Idziesz na lunch, obściskując się z jakimś fagasem?! - wrzasnął, wytrzeszczając na nas oczy i wymachując na wszystkie strony rękoma.
- Hola, hola. Przystopuj, stary - powiedział blondyn, na którego momentalnie przeniosłam wzrok. Widząc jak nasze twarze są niebezpiecznie blisko siebie, gwałtownie odwróciłam głowę, zaciskając usta w wąską kreskę.
- I co? Sądzisz, że ta męska dziwka jest lepszym kandydatem na ojca Colin'a? - zapytał wściekły, ciskając gromami z oczu. Zmarszczyłam gniewnie brwi, słysząc co mówi.
Jak śmiał, sądzić iż coś czuję do tego szurniętego Kobieciarza. Fakt, czasami nasze rozmowy były przyjazne, ale błagam! Jaki normalny facet, w dodatku latający za dziwkami, próbuje uwieść kobieta posiadającą dziecko. No jaki?!
- Ej, nie będziesz mnie, dupku obrażał, rozumiesz? - Sven zmrużył oczy, powoli uwalniając mnie z uwięzi. Stanął na przeciwko Blaise'a, który wręcz się gotował od gniewu.
- Dupku? Mnie nazywasz dupkiem, dupku? - dopytał groźnie ciemnowłosy, zaciskając szczękę. Przymknęłam oczy, oddychając głęboko.
Z nimi było gorzej niż z dziećmi!
- Tak ciebie nazywam dupkiem, dupku - powiedział usatysfakcjonowany Roland, stawiając krok w jego kierunku. Powstrzymałam cisnący mi się na usta śmiech z powodu ich groźnych min. Byłam rozbawiona jak i z lekka przerażona, widząc jak zbliżają się do siebie jak rozjuszone byki.
- Ty... - wysyczał Blaise'a, przyjmując postawą bojową.
-... przestaniesz! - krzyknęłam, dokańczając za niego zdanie. - Dosyć już! Idę na lunch, okey? Mam gdzieś, co wy zrobicie, ale się nie bijcie, bo nie wiem nawet o co! Blaise, nic mnie nie łączy ze Svenem, po za pracą, ale ciebie akurat nie powinno obchodzi z kim się spotykam - wyjaśniłam, mrożąc wzrokiem obydwu.
Ciemnowłosy na chwilę zwiesił głowę w dół, na co uśmiechnęłam się usatysfakcjonowana. Po krótkiej chwili podniósł ją, obdarzając mnie, świecących niczym lampki choinkowe, spojrzeniem.
- Okey, to pa - mruknął po chwili ciszy blondyn, wchodząc z powrotem do windy i patrząc na mnie wymownie. Przegryzłam wargę, wychodząc z niej i stając obok czarnowłosego.
Pora coś sobie z nim wyjaśnić.
- Em, to może dasz się skusić na kawę? - zapytał niepewnie White, na co uśmiechnęłam się w duchu. Kiwnełam lekko głową, odwracając się na pięcie i zmierzając ku wyjścia.
Po chwili usłyszałam za sobą kroki, na co na mojej twarzy zakwitł zadziorny uśmiech.
***
- Proszę, o to pani latte, a pana czarna - powiedział uprzejmie kelner, stawiając przed nami dwie filiżanki kawy.
Kiwnełam głową w podzięce i uśmiechnęłam się miło do dwudziestoparolatka, który zaczął od nas odchodzić. Powolnie zatopiłam wargi w gorącym napoju, siorbiąc go po cichu. Wzrok miałam utkwiony w ciemnowłosym, który, chyba, dusił się pod moim spojrzeniem, ponieważ kilka razy luzował swój krawat i poprawiał kołnierz śnieżnobiałej koszuli.
![](https://img.wattpad.com/cover/150568385-288-k771311.jpg)
CZYTASZ
Mom, do you love daddy?
Fanfiction" - Przecież to nie możliwe - szeptałam od dobrych kilku minut. Siedziałam na zimnych kafelkach w łazience, które nieprzyjemnie wpływały na moją rozgrzaną skórę, ale się tym nie przejmowałam. W ręce trzymałam test ciążowy na którym widniały dwie kre...